Podczas Orlen FIM SGP Grand Prix of Poland - Warsaw mieliśmy kilkukrotnie sytuację, w której zawodnik atakując przy krawężniku musiał walczyć o to, by utrzymać się na motocyklu.
Groźnie zrobiło się m.in. w jedenastym biegu dnia, kiedy przed oczami Bartłomieja Kowalskiego pojawił się jadący na jednym kole Tai Woffinden (zobacz TUTAJ). Podobna sytuacja miała miejsce w pierwszym półfinale.
Wówczas na drugim łuku pierwszego okrążenia pociągnęło Fredrika Lindgrena. Czujnie zachował się Daniel Bewley, który natychmiast zamknął gaz, aby nie wjechać w tylne koło Szweda.
Bewley na tym stracił, bo spadł na czwarte miejsce. Sędzia Jesper Steentoft, choć mógł, to nie zdecydował się przerwać wyścigu. Z decyzją arbitra nie zgodził się Piotr Protasiewicz.
- Sytuacja torowa pokazuje, że zawodnik, który nie upadnie, to nie daje sędziemu szans na przerwanie biegu. Lindgrena podniosło i zrobiła się sytuacja niebezpieczna. Bewley widząc co się dzieje, nie chciał przez to ogrodzenie przelecieć i ratuje się tracąc pozycję, a wyścig nie jest przerwany - powiedział ekspert Eurosportu.
Marcin Kuźbicki zauważył, że gdyby Bewley położył motocykl, to najpewniej doszłoby do zapalenia czerwonego światła i Szwed powtórkę obejrzałby z parku maszyn, a w konsekwencji nie wygrał całego turnieju. - Ja bym przerwał wyścig i wykluczył Lindgrena. Takie jest moje zdanie, bo wiem, co zawodnik czuje w takiej sytuacji - dodał dyrektor sportowy Enea Falubazu Zielona Góra.
Czytaj także:
Kolejne zera mogłyby powiększać jego frustrację. "Chcemy obudzić w nim wilka"
To ich inwestycja w przyszłość. Menadżer o roli 16-latka w składzie Wilków
ZOBACZ WIDEO: Kolejne szczegóły w sprawie Pedersena. Prezes GKM mówi o wynikach badań i odczuciach Duńczyka