W piątkowym meczu zmierzyły się dwie drużyny o totalnie odmiennych celach. Enea Falubaz Zielona Góra podąża w kierunku finału 1. Ligi Żużlowej, z kolei ebebe PSŻ Poznań chce po prostu utrzymać się na zapleczu PGE Ekstraligi.
Historia zna przypadki, kiedy ta w teorii słabsza ekipa pokonywała faworyta. Nic dziwnego, że w Zielonej Górze nie zamierzali lekceważyć przeciwnika.
- Przygotowujemy się do każdego meczu i nie patrzymy na to, kto do nas przyjeżdża. Cały czas jesteśmy skoncentrowani. Wykorzystaliśmy handicap własnego toru i jesteśmy zadowoleni - powiedział Krzysztof Buczkowski w rozmowie z mediami, którą opublikowała telewizja klubowa Falubaz TV.
Zmiany na zielonogórskim torze sprawiły, że przy okazji każdego meczu jesteśmy świadkami bicia rekordu owalu przy ul. Wrocławskiej 69. W tej chwili jest nim Buczkowski z czasem 59,38. Zapytany, czy między zawodnikami toczy się walka o najlepszy czas, odpowiedział: - Nieformalna walka na pewno jest (uśmiech). Cieszymy się, że rekord zostaje u zawodnika z Zielonej Góry i to jest najważniejsze - dodał.
Buczkowski do meczu z ebebe PSŻ-em Poznań przystąpił po Challengu IMP. Zawodnik nie ukrywa, że cel zrealizował, ale do zadowolenia było mu daleko. - Byłem w "swoim domu" i strasznie się męczyłem, a nie wiem, z czego to wynikało. Jest awans, ale ze swojej jazdy nie byłem zadowolony. Dobrze, że ten mecz był, bo udało mi się polepszyć humor. W Grudziądzu najważniejszy był awans, ale popełniłem kilka błędów, a w tym meczu ich nie było, a przynajmniej ich nie dostrzegłem - zakończył.
Czytaj także:
Kolejni zawodnicy opuszczą Cellfast Wilki?
Jeśli zrobią to raz jeszcze, to wylecą ze składu!
ZOBACZ WIDEO: Geneza problemów GKM-u Grudziądz. Wszystko zaczęło się we wrześniu zeszłego roku