Po bandzie: Zmarzlik i Doyle nie dają prezentów [FELIETON]

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik przed Jasonem Doylem
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik przed Jasonem Doylem

- Dlaczego Doyle miałby zignorować leżące na torze dziesięć patyków i nie brać się za Lebiediewa? Dlaczego miałby się godzić na zerówkę przy nazwisku i niższą średnią? - pisze w swoim felietonie Wojciech Koerber.

"Po bandzie" to cykl felietonów Wojciecha Koerbera, współautora książek "Pół wieku na czarno" i "Rozliczenie", laureata Złotego Pióra, odznaczonego brązowym medalem PKOl-u za zasługi dla Polskiego Ruchu Olimpijskiego.

***

Niekoniecznie trzeba być torowym chamem, by zostać mistrzem świata. Bez wątpienia jednak trzeba posiadać cechy bezwzględnej i zapatrzonej w siebie postaci. Zresztą, jak sama nazwa wskazuje, indywidualne mistrzostwa świata to zabawa dla... indywidualistów.

Na torze nie ma zmiłuj. Dwa tygodnie wcześniej Zmarzlik wysyłał Doyle'owi dziękczynne esemesy, gdy ten, po upadku w Gorican, szybciutko się pozbierał i pozwolił kontynuować finałowy wyścig. W Warszawie nie miało to już jednak znaczenia. Dziękować można sobie w parku maszyn, natomiast na torze należy walczyć do upadłego. W dosłownym słowa znaczeniu. Tak robi jeden mistrz i drugi. I Zmarzlik, i Doyle, którego wykluczenie uważam za zasadne. Mógł przecież odjechać na drugi krąg, unikając kraksy. To by jednak oznaczało zgodę na utratę pozycji.

ZOBACZ WIDEO: Rok temu wprowadzono rewolucję regulaminową. Kubera i Dobrucki o tym, co wymaga poprawy

Otóż brama wjazdowa na tor to granica między dwoma różnymi światami. Między światem pokoju i wojny. W pierwszym jest przestrzeń na dobre uczynki i miłe gesty, w drugim nie jest to wskazane. Przekroczenie tej bramy kompletnie zmienia postrzeganie świata.

W poniedziałek Platinum Motor przegonił Wilki, a w jednym z biegów Zmarzlik - jak by ktoś powiedział - zostawił na pożarcie kolegę Cierniaka. Uciekł do przodu i nawet się za partnerem z pary nie obejrzał. Bo jest wielkim indywidualistą. A cechy, które w życiu codziennym uznajemy za przywary - egoizm, pazerność, interesowność - stają się na torze wielkim kapitałem.

Dobrymi kumplami można zostać dopiero po karierze, jak Gollob z Protasiewiczem. Gdy do spotkań dochodzi już tylko po tej drugiej stronie bandy. A póki żużlowcy są żużlowcami, jest z nimi dokładnie tak samo jak z osadzonymi w więzieniu. Tam sami niewinni, i tu również.

Poza tym, jak zauważa Jacek Ziółkowski, inną mieliśmy swego czasu rzeczywistość. Zawodnicy byli na miejscu, zatem mogli pracować nad jazdą parą. Doskonalić ten element rzemiosła. Dziś natomiast więcej jest jazdy w pojedynkę i porównywania czasów.

Zbyt często doszukujemy się również nieczystych zagrań między członkami tej samej ekipy. Mianowicie w poniedziałek usłyszałem, że jadący na końcu stawki Lebiediew i Doyle uprzykrzają sobie życie i nie pomagają. Ale, ale. Nic w tym zdrożnego, że Jason, który czuł się szybszy, próbował wyprzedzić partnera. Ba. Gorzej by było, gdyby nie próbował. Bo niby dlaczego miał odpuścić? Po płotach się nie wozili, nikt nikomu krzywdy nie robił, a przecież jeden jest z Łotwy, drugi z Australii. Za chwilę pozostaną w Krośnie wspomnieniem, a tymczasem mają tam kontrakty zawodowe.

Pewnie, że w pierwszej kolejności Doyle związał się z Wilkami po to, by spełnić swoje wielkie marzenie i powalczyć o wakujący w CV tytuł drużynowego mistrza Polski (w wersji elektronicznej pojawiłaby się tutaj emotikonka ze zmrużonym okiem). No ale w następnej kolejności chodzi o pieniądze. Dlaczego miałby zignorować leżące na torze dziesięć patyków i nie brać się za Lebiediewa? Dlaczego miałby się godzić na zerówkę przy nazwisku i niższą średnią? Nazwisko zobowiązuje.

Ktoś może powiedzieć, że Zmarzlik, uciekając kolegom, nie zrobił na torze nic dla drużyny, jeżdżąc wybitnie egoistycznie. No ale to drużynie podarował kolejny komplet punktów. A po drugiej stronie bandy - oddał juniorowi miejsce w piętnastym wyścigu.

Mało?

Wojciech Koerber

Zobacz także:
Najtragiczniejszy dzień w historii Motoru Lublin. Życie stracił młody wychowanek
Apator Toruń zatrudni Grega Hancocka? "Dostałem telefon"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty