Żużel. Wrócił po kontuzji i był liderem drużyny. Kuriozalny powód dotknięcia taśmy

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Matic Ivacić
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Matic Ivacić

Porażką 43:47 zakończyło się spotkanie Grupa Azoty Unii Tarnów z Optibet Lokomotivem Daugavpils. W składzie Jaskółek po kontuzji znalazł się Matic Ivacic, który po swoim powrocie ponownie był liderem drużyny.

Przypomnijmy, że w dwóch pierwszych spotkaniach sezonu, które Grupa Azoty Unia Tarnów odjechała w Opolu oraz na własnym torze z rywalami z Rzeszowa, Słoweniec był najskuteczniejszym zawodnikiem w zespole. Później jednak wskutek kontuzji barku, której doznał w czasie Rundy Kwalifikacyjnej do Indywidualnych Mistrzostw Europy we włoskim Terenzano, musiał kilka tygodni pauzować.

Ivacic zaraz po powrocie do składu ponownie został najskuteczniejszym zawodnikiem drużyny, gromadząc przy swoim nazwisku 14 punktów w sześciu startach. Jego dorobek mógł być jeszcze wyższy, gdyby nie wykluczenie za dotknięcie taśmy, do którego doszło w jego drugim wyścigu. W późniejszej fazie stracił on bowiem tylko punkt. Jak sam zainteresowany ocenił występ z łotewską drużyną i jak doszło do tego niefortunnego wykluczenia w meczu z Optibet Lokomotivem?

Nieszczęśliwy podmuch wiatru

- Mieliśmy naprawdę wielkiego pecha. W naszej drużynie było sporo upadków. W moim drugim biegu dodatkowo dotknąłem taśmy. Wiatr nią zawiał raz i drugi. Myślałem, że poszła już w górę i w nią wjechałem. Naprawdę tego żałuję. Wszystkim nam zabrakło trochę punktów, a gdyby nie to, to mecz byłby wygrany. Nie możemy jednak cofnąć czasu. Musimy teraz postarać się i w Daugavpils wygrać różnicą większą niż cztery punkty, aby zdobyć bonus w tym dwumeczu - skomentował zakończony porażką mecz Matic Ivacic, w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: Ci zawodnicy Unii Leszno jadą poniżej oczekiwań. Menedżer mówi o presji

Jak jednak widać, przerwa spowodowana urazem, nie wpłynęła negatywnie na jazdę Słoweńca. Nasz rozmówca bezpośrednio po powrocie na tor, który jeszcze kilka dni wcześniej nie był do końca pewny, po raz kolejny był liderem tarnowskich Jaskółek. Wszystko zatem wskazuje na to, że jego dyspozycja fizyczna jest już właściwa i kontuzja nie sprawia mu większych problemów.

- Chciałem w tym miejscu bardzo podziękować mojemu menedżerowi Pawłowi Woźniakowi, który tak sprawnie mnie "ogarnął", jeśli chodzi o wszystkie ćwiczenia. Dziękuję moim fizjoterapeutom za to, że mnie tak szybko "złożyli" i dali radę. Od tamtego upadku minęło dopiero niewiele ponad 20 dni (doszło do niego 25 kwietnia w Terenzano - przyp. red.), jestem im bardzo wdzięczny. Na motocyklu czułem się dobrze, od razu było widać, że forma jest. Czekam na zielone światło od mojego fizjoterapeuty, aby zwiększyć treningi - pojechać na siłownię, pobiegać, a wtedy mój bark zagoi się do końca. Wówczas wszystko będę bezpiecznie i normalnie robił, bez żadnych stresów. Chcę dalej się ścigać. Jestem bardzo zadowolony - podkreślił z uśmiechem Słoweniec.

Matic Ivacic wrócił na tor po kontuzji barku i ponownie był liderem tarnowskich Jaskółek
Matic Ivacic wrócił na tor po kontuzji barku i ponownie był liderem tarnowskich Jaskółek

Dysponuje szybkim sprzętem

Wcześniej Ivacic wystąpił w tym sezonie w jednym spotkaniu w Jaskółczym Gnieździe, w którym gospodarze ulegli Texom Stali Rzeszów 37:53. W tamtym spotkaniu zdobył on 17 punktów, a czy tym razem nawierzchnia tarnowskiego owalu różniła się od tej wcześniejszej?

- Była niewielka różnica. Na pewno teraz była inna pogoda, przez co tor był trochę twardszy. Szybko jednak znaleźliśmy właściwe ustawienia i dobrze trafiliśmy. Muszę podziękować również mojemu tunerowi Ashleyowi Hollowayowi, który naprawdę przygotowuje mi dobry i szybki sprzęt. Nie miałem dużych kłopotów, również na starcie. W jednym z biegów problemem nie było wyjście spod taśmy, a źle rozegrałem drugi łuk. Dodatkowo popełniłem błąd już tylko przy tej taśmie - dodał Ivacic.

Następny ligowy pojedynek w ramach 7. rundy 2. Ligi Żużlowej czeka zespół Stanisława Burzy 3 czerwca w Gnieźnie. Czy tarnowska drużyna po straceniu kolejnych punktów na własnym torze, spróbuje szukać ich ponownie w pojedynkach wyjazdowych?

Ból był już nieodczuwalny

- Dokładnie. Mnie samego czeka przed meczem w Gnieźnie jeszcze kilka występów. Będziemy trenowali, musimy się postarać i wówczas możemy wygrywać z wszystkimi drużynami. Jesteśmy zatem w stanie również skutecznie powalczyć z rywalami z Gniezna na wyjeździe - zapewnił nasz rozmówca.

Na koniec zapytaliśmy zatem Ivacica o plany startów na najbliższy okres. Między poprzednim a kolejnym ligowym meczem Grupa Azoty Unia ma bowiem niemal dwa tygodnie przerwy.

- Wkrótce podejmiemy decyzję, czy pojadę w czwartek do Szwecji (Słoweniec jest zakontraktowany w Oernarnie Mariestad - przyp. red.). Później czekają mnie eliminacje do Grand Prix we włoskim Lonigo. W kolejnym tygodniu może pojawić się znowu szansa jazdy w Szwecji, ale to będzie wszystko jasne niebawem, gdy mój menedżer Paweł porozmawia z fizjoterapeutą. Jeśli nie będzie przeszkód, to zostanie wyrażona zgoda. Czeka mnie jeszcze badanie ręki i zobaczymy, jak to wygląda. W tym meczu widać było, że jestem gotowy na jazdę, nic mnie nie boli. Jeśli zatem wszystko będzie w porządku, to najpierw czeka mnie występ w Szwecji, później eliminacje do Grand Prix, a na końcu mecz w Gnieźnie - podsumował rozmowę z WP SportoweFakty Matic Ivacic.

Stanisław Wrona, WP SportoweFakty

Czytaj także:
Żużel na świecie. Broc Nicol powrócił do ojczyzny. Ruszyły zmagania w Norwegii
Zacięte spotkanie w Ostrowie dla Wilków. Ogromny pech gospodarzy

Komentarze (0)