Po kłopotach ze zdrowiem Janusza Kołodzieja wynikających z zanotowanego upadku w meczu rolę lidera na swoje barki wziął Bartosz Smektała, który zwyciężył w czterech wyścigach, a łącznie w sześciu gonitwach wywalczył 15 punktów, dzięki czemu zanotował najlepszy mecz w tym sezonie PGE Ekstraligi.
W pomeczowej mixzonie zdradził, co odpowiadało za tak zdecydowanie lepszą postawę. - W piątek mieliśmy dobry trening, pogrzebaliśmy trochę przy sprzęcie i są tego efekty - powiedział 24-latek na antenie Canal + Sport 5.
Leszczynianie, chociaż już do samej niedzielnej potyczki przystąpili zdziesiątkowani, to w trakcie jej trwania stracili również Kołodzieja, który mocno ucierpiał po tym, jak w jego motocykl w czwartym biegu wjechał Oskar Paluch i upadł na tor. Mimo wszystko Byki mocno postawiły się rywalom z Gorzowa Wielkopolskiego i przegrali zaledwie ośmioma punktami.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Miss Euro szaleje! "Mamba na koniec"
- Wszyscy zawodnicy, którzy tu dzisiaj byli są profesjonalistami. Nie trzeba ich dodatkowo motywować, każdy chce wygrywać i jeździć jak najlepiej. W momencie, gdy brakuje nam żużlowców, żeby wyjechać do wyścigu i się ścigać, to ta motywacja powstaje sama i nikt jej nie musi dodatkowo podkręcać - przyznał były indywidualny mistrz świata juniorów.
Po drugiej stronie barykady za to jednym z najskuteczniejszych zawodników był Oskar Fajfer, autor 10 punktów i dwóch bonusów. To także był jak do tej pory najlepszy występ w tegorocznych rozgrywkach reprezentanta ebut.pl Stali Gorzów. Po meczu nie ukrywał, że wiele poświęcił w ostatnim okresie, aby tak się stało.
- Miałem dwa słabsze mecze. Wiedziałem też, że zabrakło moich punktów. Naprawdę dużo trenowałem i testowałem. Wiedziałem też, że potrzebuję trochę czasu, aby się wjechać. Dysponuję nowymi silnikami, przez co nie tak łatwo jest trafić bez notatek, tym bardziej na torach, gdzie dawno mnie nie było. Fajnie, że udało się pomóc drużynie, chociaż jak widać, spotkanie nie było łatwe i było co robić.
Przed niedzielnym pojedynkiem mówiło się również o kłopotach ze zdrowiem 29-latka. Ten jednak przystąpił do meczu i nie miał kłopotów z płynną jazdą. - Duża zasługa rehabilitantów i przedmeczowa interwencja pana Jurka Buczaka, który ma doświadczenie z piłki ręcznej. Dobrze tę nogę zabezpieczył i teraz mógłbym chyba nawet wyjść do ringu i nią pokopać - podsumował wychowanek Startu Gniezno.
Czytaj także:
- Żużel. Zawodnik Wybrzeża Gdańsk zdobył Złoty Kask. Kaczmarek najlepszy z Polaków, groźny upadek Holty
- Żużel. Pedersen pogroził Zmarzlikowi. Jest odpowiedź