Żużel. Kiepskie wieści w sprawie Mateusza Jabłońskiego. Co teraz?

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Mateusz Jabłoński
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Mateusz Jabłoński

Od poważnego wypadku 17-letniego Mateusza Jabłońskiego niedługo minie już sześć tygodni. Choć ojciec zawodnika Mirosław Jabłoński na antenie Canal+ robił wszystko, by bagatelizować uraz, to wiadomo, że sytuacja jest dość poważna.

Młody zawodnik nie został zgłoszony do majowego egzaminu na licencję żużlową, a kolejną szansę będzie miał dopiero pod koniec czerwca. Nic jednak nie wskazuje na to, by jego sytuacja miała się nagle poprawić. Mateusz Jabłoński od momentu wypadku nie był widziany na żadnym z ligowych torów i nie wiadomo, czy w tym sezonie w ogóle wróci do regularnych jazd.

To duże zaskoczenie, bo od początku tego sezonu młody zawodnik bardzo ambitnie zabrał się za powrót do swojego ukochanego sportu. Jak się okazało, rozwiązał wcześniejszą umowę ze Startem Gniezno i przygotowywał się do zaliczenia egzaminu na licencję oraz podpisania zawodowego kontraktu. Żużlowiec nie zdążył jednak wrócić do najwyższej formy, bo treningi przerwała mu kolejna poważna kontuzja.

Pod koniec kwietnia Wojciech Koerber ujawnił, że młody zawodnik doznał kompresyjnego złamania kręgosłupa. Chwilę póżniej tę informację wyśmiał na antenie Canal+ sam Mirosław Jabłoński. Jego zdaniem jedynym efektem wypadku miała być przecięta warga. Jeśli byłaby to prawda, to już teraz śmiało można uznać młodego zawodnika za rekordzistę świata, bo jeszcze nikt po takim urazie nie potrzebował na dojście do zdrowia aż sześciu tygodni.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Gollob, Leśniak i Kowalski gośćmi Musiała

Wokół młodego zawodnika pojawiło się w ostatnim czasie wiele plotek sugerujących nawet koniec kariery, ale to nie skłoniło jego opiekunów do publicznego wyjaśnienia sytuacji. W tym celu skontaktowaliśmy się z Mirosławem Jabłońskim, który podczas relacji telewizyjnych wielokrotnie podkreślał, że zależy mu na rzetelności przekazu medialnego.

Opiekun młodego zawodnika nie chciał odpowiedzieć na pytania, dlaczego jego syn nie przystąpił do ostatniego egzaminu na licencję, ani dlaczego nagle przestał pojawiać się na treningach. Nie dostaliśmy także wyjaśnienia poprzednich słów o przecięciu wargi oraz tego, czy Mateusz Jabłoński planuje kontynuować swoją karierę.

Warto dodać, że tak dużego zamieszania wokół zawodnika pewnie by nie było, gdyby nie zdarzenia z 2021 roku. Jeden z najzdolniejszych polskich żużlowców młodego pokolenia, uczestniczył w wypadku na torze w Toruniu i uderzył w tor na tyle nieszczęśliwie, że przez kilka dni walczył o życie. Choć lekarze początkowo nie dawali mu szans na powrót do sprawności, to ostatecznie po ponad roku intensywnej rehabilitacji Jabłoński mógł wsiąść na motocykl i znów zaczął marzyć o wielkiej karierze. Kolejny poważny wypadek dość mocno zaniepokoił jednak całe środowisko żużlowe.

Sygnałem, że wszystko jest w porządku miało być zdjęcie umieszczone w mediach społecznościowych tydzień po całym zamieszaniu. Mateusz Jabłoński został sfotografowany uśmiechnięty na rowerze. Dwa dni po złamaniu kręgosłupa i zaledwie dzień po poważnej operacji kręgów, na stadionie Motoru Lublin pojawił się Dominik Kubera i po nim również nie było widać żadnych skutków kontuzji, choć wiadomo, że czekają go przynajmniej 2-3 miesiące przerwy.

Fanom żużla pozostaje mieć nadzieję, że wkrótce rodzina Mateusza Jabłońskiego zmieni strategię i wyjawi prawdziwe powody nieobecności młodego zawodnika.

Czytaj więcej:
UOKiK nałożył gigantyczne kary na władze żużla
Janusz Kołodziej już po badaniach

Źródło artykułu: WP SportoweFakty