Minusy weekendu przyznaje Mateusza Puka
- W drużynie Platinum Motoru Lublin w trakcie meczu w Grudziądzu nie wydarzyło się nic, co usprawiedliwiałoby tak wysoką porażkę mistrzów Polski z... najsłabszą drużyną w tabeli. Zawodnicy Platinum Motoru Lublin zdobyli zaledwie 34 punkty i nie był to niestety pierwszy raz w tym sezonie, gdy widać wyraźnie, że w zespole Motoru nie wszystko funkcjonuje tak jak należy.
Po pierwsze, w przerwie zimowej popełniono błędy przy dosypywaniu materiału, przez co lublinianie do dziś mają problemy z domowym torem. To jednak nic, w porównaniu z kolejnymi błędami, które czynią zespół zupełnie bezradnym.
Prezes Jakub Kępa konsekwentnie nie zamierza inwestować dużych pieniędzy w drużynę U24, a nawet jeśli w tym roku trafił na dobry sezon Fina Anttiego Vuolasa, to zawodnik nie dostaje szans, by wybrać się na mecze z pierwszą drużyną. Wystarczy więc jedna kontuzja, by z hegemona ligi, Motor stał się drużyną osiągalną nawet dla najsłabszych klubów.
ZOBACZ WIDEO: Co za jazda Oskara Fajfera. Zobacz jak oszukał rywala na ostatnich metrach!
Poza tym, choć klub z Lublina funkcjonuje już od siedmiu lat to wciąż nie doczekał się choćby jednego wychowanka mogącego nawiązać walkę w PGE Ekstralidze. Mistrzowie Polski mogli więc jedynie z zazdrością patrzeć jak ich liderami dzielnie walczy choćby Kacper Łobodziński.
Jak na klub, który ma jeden z najwyższych budżetów w historii polskiego żużla i jest wspierany przez gigantyczne spółki Skarbu Państwa, to lista "grzechów" jest dość spora. Lublinianie muszą teraz trzymać kciuki za powrót do zdrowia Dominika Kubery jeszcze przed play-off, bo inaczej sytuacja może się jeszcze mocniej skomplikować.
- Adrian Gała podczas meczu w Gdańsku miał udowodnić swojemu byłemu pracodawcy jak wiele stracił, a zamiast tego sam się skompromitował. Rzadko używamy tego wyrażenia w stosunku do sportowców, ale to co wyczyniał doświadczony zawodnik w meczu z Zdunek Wybrzeże Gdańsk nie przystoi nawet juniorowi tuż po licencji.
Nie dość, że dwoma upadkami Gała poważnie skomplikował sytuację InvestHousePlus PSŻ Poznań, to praktycznie wykluczył możliwość angażu w przyszłorocznej 1. LŻ. Żaden z działaczy, który oglądał sobotni mecz, na pewno nie zdecyduje się go zatrudnić na tym poziomie rozgrywkowym.
- Oskar Paluch nie miał w niedzielę swojego dnia i mógł spowodować poważne urazy u dwóch rywali. Najpierw w biegu juniorskim zaledwie centymetrów zabrakło mu do wjechania w tylne koło Antoniego Mencela. Tym razem jednak obaj wyszli z groźnej sytuacji cało. Mniej szczęścia Paluch miał zaledwie kilka minut później, gdy wjechał w Janusza Kołodzieja. Choć zawodnik od razu przeprosił swojego rywala za lekkomyślną jazdę, to niesmak jednak pozostaje.
Plusy weekendu przyznaje Łukasz Kuczera
+ Stary człowiek i może. Nicki Pedersen w tym sezonie prezentuje kameleonową formę. W meczach wyjazdowych nie stanowi wsparcia dla ZOOleszcz GKM-u Grudziądz, ale na grudziądzkim torze wciąż czuje się jak ryba w wodzie i stanowi mocny punkt drużyny. Dla żużla to dobrze, że 46-latek wciąż "może", bo to jednak legenda i nieoczywisty bohater.
Twardy orzech do zgryzienia będą mieć jednak po sezonie działacze, bo czy warto kontraktować zawodnika, który gwarantuje punkty tylko w połowie meczów? Bo nie oszukujmy się - z wiekiem Pedersenowi będzie coraz trudniej o zdobycze na wymagających torach. Dywagacje na temat przyszłości 46-latka będzie można snuć jednak w momencie, gdy ZOOleszcz GKM utrzyma się w PGE Ekstralidze.
+ Jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale w niedzielę Gleb Czugunow w końcu przypominał zawodnika, któremu się chce i którego przed laty uważano za wielki talent światowego speedwaya. Kolejne tygodnie dadzą odpowiedź na pytanie, czy Rosjanin z polskim paszportem przełamał kryzys. Jeśli tak, szanse grudziądzan na utrzymanie wśród najlepszych wzrosną.
+ Nie wiadomo, czy ROW Rybnik utrzyma się w 1. Lidze Żużlowej, bo jest ona w tym roku niezwykle wyrównana, ale trzeba przyznać, że decyzja Krzysztofa Mrozka o postawieniu na Mateja Zagara i wypożyczeniu Krystiana Pieszczka do II-ligowego Rzeszowa zaczyna się bronić.
Słoweniec ustabilizował formę na pewnym poziomie, brak Pieszczka w składzie pozwala z kolei w pełni wykorzystać potencjał Jana Kvecha. Czech w niedzielę dostał pięć okazji do startów i zdobył z bonusami komplet punktów. Gdyby w składzie nadal znajdowałby się wychowanek gdańskiego Wybrzeża, o taki wyczyn byłoby Kvechowi dość trudno. Na dodatek "Rekiny" zgarnęły trzy punkty do ligowej tabeli, co jest niezwykle ważne.
Czytaj także:
- Fatalny mecz mistrzów Polski. GKM łapie drugi oddech?
- Janusz Kołodziej po badaniach. Jest komunikat Unii Leszno