Faworytem niedzielnego meczu na Łotwie był Optibet Lokomotiv Daugavpils, choć goście zawitali tam z dobrze znanymi Nikołajowi Kokinowi postaciami - Olegiem Michaiłowem i Peterem Ljungiem.
Gospodarze dobrze rozpoczęli ten mecz, bo od dwóch podwójnych zwycięstw. Po jedenastu wyścigach na tablicy wyników widniał wynik 38:28 i wydawało się, że dwa ligowe "oczka" są kwestią kropki nad "i" w wykonaniu Lokomotivu.
Tymczasem goście się obudzili i przed ostatnim wyścigiem mieliśmy rezultat 43:41. W piętnastej gonitwie pachniało niespodzianką.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Gollob, Leśniak i Kowalski gośćmi Musiała
- Prowadziliśmy ten bieg na 5:1 i został przerwany po trzecim okrążeniu. Dziwna sytuacja, bo okazało się, że wirażowy machnął chorągiewką. Ja tego nie widziałem, bo byłem skupiony, by dowieźć wynik, ale taki jest żużel. Takie sytuacje się zdarzają i trzeba brać to na klatę - powiedział Adrian Cyfer w rozmowie z telewizją klubową.
Sytuacja na pewno podrażniła pilan, o czym mogą świadczyć te słowa: - Trener mówi, że za taką sytuację musimy odbić w Pile za trzy punkty.
Cyfer był liderem Polonii na Łotwie, bo wywalczył 14 punktów z bonusem w sześciu startach. Równie skuteczny był Peter Ljung, który dorzucił 12 punktów i dwa bonusy. - Rozmawialiśmy gdzieś o Peterze, bo wiemy, że to doświadczony zawodnik i na polskich torach ma je spore. Myślę, że jego wiedza nam pomoże, bo kilkanaście lat jeździ na żużlu. Musimy się skupić na następnych meczach, a szczególnie, by wygrywać u siebie - zakończył Cyfer.
Czytaj także:
Zdobył dwa tytuły mistrza świata. Kończy karierę w wieku 21 lat
W Częstochowie pomoże mu... magia Jasnej Góry?