Żużel. Z jego udziałem działo się najwięcej. Lider Motoru staje się w tej kwestii kolekcjonerem

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Od lewej Jack Holder i Fredrik Lindgren
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Od lewej Jack Holder i Fredrik Lindgren

Jak sam przyznaje nie był to jego idealny mecz, choć wywalczył dwucyfrówkę. Fredrik Lindgren opisuje pojedynek Motoru Lublin ze Stalą Gorzów. Szwed staje się liderem w jednej z klasyfikacji w PGE Ekstralidze.

[tag=7379]

Fredrik Lindgren[/tag] z dorobkiem 10 punktów i 3 bonusów zakończył piątkowy mecz przeciwko ebut.pl Stali Gorzów. Trzeba przyznać, że z udziałem Szweda trochę się działo. Wystarczy przypomnieć wyścig trzeci, w którym to Lindgren oraz Bartosz Zmarzlik pokonali Andersa Thomsena.

- Anders miał świetny start, a Bartek bardzo mocno naciskał go po zewnętrznej. Ja próbowałem utrzymywać prędkość po wewnętrznej. Nie chciałem wchodzić mu w drogę, bo nabierał prędkości. Minął go, po czym zwietrzyłem swoją szansę, a ja znalazłem się na drugim miejscu. Zrobiliśmy świetną robotę - tłumaczy Lindgren.

O ile minięcie Thomsena zostało dobrze odebrane, o tyle w 11. biegu Szwed jechał na końcu stawki za Oskarem Paluchem. Ostatecznie żużlowiec Motoru wybrnął z opresji. 

- Miałem zły start, do tego zrobiłem zły manewr na pierwszym łuku, co spowodowało, że nie nabrałem wystarczająco przyspieszenia na pierwszym okrążeniu. Wkładałem cały trud przez cztery okrążenia. Dużo mnie kosztowało wyrwanie tego punktu - stwierdza 37-latek.

ZOBACZ WIDEO: Czy Mateusz Świdnicki żałuje transferu do Wilków? Zawodnik zabrał głos

Reprezentant obecnego Drużynowego Mistrza Polski przyznaje, że nie do końca znalazł odpowiednie ustawienia, by triumfować w większej liczbie gonitw. - Uważam, że miałem dobrą prędkość przez całe zawody, ale starty nie należały do najlepszych. Dopiero, gdy skorygowaliśmy motocykl, to w ostatnim starcie udało się pojechać dobrze. Wiem, że nie miałem zbyt dużo trójek i lepiej się czujesz, gdy wygrywasz biegi, lecz jechałem za kolegami z drużyny, przebijając się na dystansie.

Jacek Ziółkowski w rozmowie z mediami przyznał, że cieszy go, że Lindgren zbiera tyle bonusów, co stawia go na pierwszym miejscu w PGE Ekstralidze pod tym względem. 

- (śmiech). Wiem, robię ich wiele, ale to wynika też z faktu, że dogadujemy się z zespołem i idzie nam dobrze, mam dobrych partnerów na torze. Bywa, że nie wygrywam biegów, ale jak widzę, że kolega z zespołu jedzie przede mną, to dbam o to, aby nie narobić bałaganu. Cieszy mnie nawet, gdy inny zawodnik naszej drużyny zwycięża, a ty potrafisz być drugi - mówi uczestnik cyklu Speedway Grand Prix.

Wynik 52:38 sprawia, że pełna pula za to spotkanie została w Kozim Grodzie. Choć wynik jest spory, to nikt nie mówi, że lublinianie mieli spacerek. 

- Nie powiem, że było łatwo. Zaczęliśmy od 1:5, więc szybko musieliśmy przeciągnąć mecz na swoją stronę. Była walka o każdy punkt, widzieliśmy świetne pojedynki. Zmarzlik dokonał fenomenalnych manewrów. Miło oglądać takie obrazki. Cieszy nas, że jest z nami Dominik Kubera. Jego powrót jest dla nas bardzo ważny, nie tylko ze względu na punkty, ale to znakomity gość. Wiele spotkań przed nami, a jego obecność w składzie będzie nam bardzo pomocna - mówi doświadczony żużlowiec. 

W następnej kolejce Platinum Motor Lublin uda się do Krosna na mecz, który będzie trzeba wygrać. Fredrik Lindgren będzie musiał się do niego specjalnie przygotować, gdyż w Krośnie Szweda nie było bardzo dawno. 

- Rzeczywiście, nie jeździłem tam zbyt wiele, minęło już wiele lat. Startowałem jeszcze dla klubu z Daugavpils. Wiem, że to już jest inna nawierzchnia. Nie mam zbyt dużej wiedzy na temat tego toru. Muszę pooglądać filmiki i coś wywnioskuję. Wiadomo presja będzie na nas, ale jak znajdziemy odpowiednie ustawienia, to sobie poradzimy.

Lubisz żużlowe historie? Zajrzyj TUTAJ

Zobacz także:
Żużel. Wybrzeże nadal na powierzchni. Olbrzymi problem Orła
Zmarzlik gościem na F1! Ależ spotkanie w padoku

Komentarze (0)