H.Skrzydlewska Orzeł Łódź przez wielu ekspertów wskazywany był na czarnego konia 1. Ligi Żużlowej. Papier jednak przyjmie wszystko, za to tor brutalnie zweryfikował zespół prowadzony przez Marka Cieślaka. Zamiast walki o ewentualną niespodziankę jest bój o to, by nie spaść do 2. Ligi Żużlowej.
Łodzianom dotychczas udało się wygrać zaledwie trzy spotkania. Osiem razy musieli uznawać wyższość przeciwników.
- Dla Orła ten sezon jest jak wspinaczka po trudnym terenie. Skład był zbudowany optymistycznie, prezes powybierał zawodników, bo wiadomo, że troszeczkę go zaskoczyło to, że tylu zawodników mu odeszło. Było późno i co zostało, to wybierał, podpierając się przy tym moim nazwiskiem. Myśleliśmy, że to odpali i to będzie dobra drużyna, może nie na awans, ale na czwórkę - powiedział Marek Cieślak w wywiadzie dla TV Orion.
ZOBACZ WIDEO: Firma Boll zainteresowana przejęciem KS Apatora? Termiński wyjaśnia
Liderem H.Skrzydlewska Orła w tym sezonie jest Jakub Jamróg, który w 49 wyścigach wywalczył 88 punktów i 10 bonusów. Ze średnią biegową, która wynosi 2,000 zajmuje 11. miejsce w klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników zaplecza PGE Ekstraligi. Jest to jedyny żużlowiec, do którego w Łodzi nie ma większych zastrzeżeń.
- Timo Lahti w ubiegłym sezonie był gwiazdą i robił średnio 12-13 punktów, a teraz przechodzi tak olbrzymi kryzys, że to jest niezrozumiałe. Teraz zrobił cztery punkty, w Landshut sześć. Jak na lidera, to jest nic. Iversen też jeździ... jakby nie jeździł. Na dodatek Tomasz Gapiński przed meczem z Wybrzeżem złapał kontuzję, a to wszystko przez defekt sprzęgła. Urwała się linka, wystartował, złapała go taśma i zbił mięśnie, tak samo jak Woryna. Jak zaczął jeździć, to połamał obie ręce - dodał nieco podłamany Cieślak.
W niedzielę łodzianie zmierzą się z InvestHousePlus PSŻ-em Poznań. Na Moto Arenie trwa pełna mobilizacja, by wygrać to spotkanie, które określane jest meczem o być albo nie być w 1. Lidze Żużlowej w sezonie 2024. Cieślak też mówił otwarcie o pospolitym ruszeniu i testowaniu wszystkich możliwych jednostek napędowych, jakie jego podopieczni byli w stanie zdobyć.
- Lahti... nie rozumiem, bo "codziennie" przyjeżdża z innym silnikiem. Kupił teraz jednostki od Hollowaya, coś od Przemysława Pawlickiego. Mamy trudny czas, by to ogarnąć i przygotować. Jest jednak optymizm. Tonder też pojechał ostatnio dobrze, ale nie na swoim silniku. Pieniądze poszły, ale nie wiadomo na co, bo silników nie było - skomentował Cieślak.
- Myślę, że Andrzej Rusko ma patent, że zawodnicy muszą pokazywać faktury z zakupów sprzętu na sezon. Dostają pieniądze na przygotowanie, a później się okazuje, że jakiś sprzęt mają, bo mają dużo silników, ale wszystko jest chodzone - zakończył Cieślak dosyć tajemniczo wątek łódzkiego Orła.
Czytaj także:
Po tych słowach na rywali Betard Sparty Wrocław padł blady strach!
Tym zaskoczyła ich Betard Sparta. Trener Tauron Włókniarza zabrał głos ws. toru