Krzysztof J. to były żużlowiec wrocławskiej Sparty, który współtworzył tzw. złotą drużynę. W sezonach 1993-1995 nie miała ona sobie równych w polskiej lidze, zdobywając trzy kolejne tytuły mistrza Polski. Jednak kilka lat później zakończył swoją karierę, już bez większych sukcesów.
4 stycznia 2022 roku brał on udział w awanturze w jednej z kamienic na wrocławskim Śródmieściu, która zakończyła się śmiercią Wiesława P. Ofiara została uderzona w twarz przez J., po czym spadła ze schodów. Były żużlowiec został oskarżony o zabójstwo.
Prokurator Cieśla wnioskował o 25 lat pozbawienia wolności dla oskarżonego. Obrońca byłego zawodnika, mecenas Andrzej Malicki, wnioskował do sądu o zmianę kwalifikacji czynu, aby nie karać J. za zabójstwo. Według niego nie ma dowodów, że pobicie doprowadziło do morderstwa, a Wiesław P. mógł zginać wskutek upadku ze schodów.
Malicki w trakcie poprzedniej rozprawy przytoczył również opinię biegłego, który nie przesądził, czy "obrażenia są aktywne, czy bierne". Oznacza to, że nie wiemy, czy powstały wskutek uderzenia w twarz, czy też upadku ze schodów (Więcej o tej sprawie pisaliśmy TUTAJ).
W czwartek w Sądzie Okręgowym we Wrocławiu ogłoszono wyrok w procesie Krzysztofa J. Ostatecznie sędzia Mariusz Wiązek, który przed laty jako pierwszy niesłusznie skazał Tomasza Komendę, postanowił przychylić się do wniosku obrony i skazał oskarżonego na 12 lat pozbawienia wolności.
Prokurator wraz z rodziną od razu zamierzają złożyć apelację, ponieważ uważają wyrok za niesprawiedliwie niski i cały czas będzie domagać się 25 lat pozbawienia wolności dla byłego zawodnika Sparty. - Proszę wybaczyć, ale 12 lat za takie katowanie człowieka, to nie jest sprawiedliwy wyrok. Człowiek ukradnie bułkę i za kradzież może dostać kilka lat - powiedziała w rozmowie z WP SportoweFakty po ogłoszeniu wyroku, córka zamordowanego.
- Dla mnie nie jest uzasadnieniem to, co powiedział sędzia. Czyli, że J. nie szedł z zamiarem zamordowania. To jak można skakać i kopać leżącego? Co on w takim razie chciał zrobić? Zginął człowiek i to naprawdę w okrutny sposób. Widziałam mojego tatę, byłam na bieżąco z sekcją zwłok i innymi rzeczami - przyznała.
Czytaj także:
- Żużel. Diagnozy się potwierdziły. Zawodnik Włókniarza po operacji
- Żużel. Kolejny polski klub gotowy do startu w przyszłorocznych rozgrywkach. "Zaangażowani poważni ludzie"