Sędzia Mariusz Wiązek jest przewodniczącym III Wydziału Karnego w Sądzie Okręgowym we Wrocławiu. To on w 2003 roku niesłusznie skazał Tomasza Komendę na 15 lat więzienia (później Sąd Apelacyjny zaostrzył wyrok). Teraz został wyznaczony do prowadzenia sprawy Krzysztofa J., byłego żużlowca Sparty Wrocław. W styczniu 2022 roku J. uczestniczył w awanturze w jednej z kamienic na wrocławskim Śródmieściu.
Trzykrotny złoty medalista Drużynowych Mistrzostw Polski miał pchnąć Wiesława P., po czym ten spadł ze schodów. - Z tego, co udało nam się ustalić, panowie pili i się pobili - mówiła nam zaraz po zdarzeniu prok. Małgorzata Dziewońska, ówczesna rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Krzysztof J. nie przyznał się do winy
J. został oskarżony o zabójstwo. Z informacji WP SportoweFakty wynika, że były drużynowy mistrz Polski nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Grozi mu nawet kara dożywocia. Z zeznań 52-latka wynikać ma, że to zmarły mężczyzna wszczął awanturę, a J. chciał jedynie wyjaśnić sprawę i uspokoić sytuację. Dalszy ciąg zdarzeń miał być następstwem nieszczęśliwego wypadku.
ZOBACZ WIDEO: Cegielski komentuje gigantyczne kary dla PZM i PGE Ekstraligę. "To była patologia"
Podczas rozprawy we wrocławskim sądzie J. zapewnił, że "nigdy nie był negatywnie nastawiony" do swojej ofiary. - W dalszym ciagu mam swoje zastrzeżenia odnośnie zeznań świadków, te zeznania się zmieniają, prawda wygląda całkiem inaczej - powiedział były żużlowiec (cytat za tuwroclaw.com).
Zeznania świadków różnią się od tych złożonych przez Krzysztofa J. Wynika z nich, że były zawodnik Sparty Wrocław uderzył Wiesława P. pięścią w twarz, po czym ten faktycznie spadł ze schodów. P. miał być też kopany w głowę i tułów.
Tragicznie zmarły mężczyzna był osobą bezdomną. Krzysztof J. znał go ze wspólnej pracy na budowie. W sądzie były żużlowiec zdradził, że wielokrotnie, zwłaszcza w okresie zimowym, pomagał Wiesławowi P. Pożyczał mu pieniądze, dawał papierosa, zabierał na obiad.
Wyrok jeszcze w czerwcu?
Obrońca Krzysztofa J. chciał, aby do sprawy powołano biegłego z zakresu psychologii sportu, który oceniłby stan byłego zawodnika Sparty. Adwokat twierdził podczas rozprawy, że "żużlowcy często przejawiają agresję". Ewentualna opinia biegłego psychologa mogłaby być argumentem za wydaniem łaskawszego wyroku dla J.
Z wnioskami obrony nie zgodził się sędzia Mariusz Wiązek. Odrzucił pomysł powołania biegłego, jak i przeprowadzenia eksperymentu procesowego polegającego na odtworzeniu przebiegu zdarzenia. Uznał, że to nie wniesie nic nowego do sprawy.
Ciąg dalszy procesu przewidziano na 30 czerwca. Wtedy w Sądzie Okręgowym we Wrocławiu usłyszeć mamy mowy końcowe. Niewykluczone jest też wydanie wyroku ws. Krzysztofa J.
Sędzia Mariusz Wiązek skazał Tomasza Komendę
Mariusz Wiązek jest niezwykle doświadczonym sędzią. To on znajdował się w składzie sądu, który w listopadzie 2003 roku niesłusznie skazał Tomasza Komendę na 15 lat więzienia. Wraz z nim orzekał też inny sędzia oraz ławnicy. Na podstawie przedstawionych wtedy dowodów uznano, że Komenda miał dopuścić się gwałtu ze szczególnym okrucieństwem.
- Główny dowód, na którym oparł się sąd, to opinia traseologiczna potwierdzająca, że ślady zębów na ciele ofiary to odcisk zębów Tomasza K. Ta kwestia była analizowana wyjątkowo szczegółowo. Biegły, który wydał opinię, był wzywany do sądu wiele razy, aby rozwiać nasuwające się ciągle wątpliwości - mówił sędzia podczas ogłaszania wyroku ws. Komendy w 2003 roku.
Po latach, gdy stało się jasne, że Komenda został niesłusznie skazany, sędzia Wiązek nie chciał komentować sprawy. Biuro prasowe sądu oświadczyło natomiast WP, że "wszystko zostało wyjaśnione w uzasadnieniu".
Tomasz Komenda za niesłuszne spędzenie w więzieniu 18 lat otrzymał 12 mln złotych zadośćuczynienia oraz 811 tys. 533 zł odszkodowania. Został uniewinniony przez Sąd Najwyższy w 2018 roku. Jego wyjście na wolność było możliwe dzięki mozolnej pracy dwóch prokuratorów, którzy ponownie przeanalizowali dowody ws. gwałtu i zabójstwa 15-letniej Małgorzaty K. Dowiedli oni, że Komenda nie miał nic wspólnego ze zbrodnią.
Ponowne dochodzenie ws. tzw. zbrodni miłoszyckiej doprowadziło do prawomocnego skazania Ireneusza M. i Norberta B. Ten pierwszy usłyszał wyrok 25 lat więzienia, drugi - 15 lat pozbawienia wolności.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Znów głośno o Pawle H. Trafił do więzienia
- Trwa walka o Mateusza Szczepaniaka. W grze są dwa kluby!