Na pełnych prawach Daniel Bewley startuje w cyklu Grand Prix dopiero drugi sezon. A przecież pierwszy był możliwy tylko z uwagi na zawieszenie żużlowców z Rosji. W 2022 roku reprezentant Wielkiej Brytanii obronił się jednak wynikami, bo w klasyfikacji generalnej zajął szóste miejsce i to do końca walcząc o medal. Ponadto przebrnął przez światowe eliminacje i już tam wywalczył sobie prawo jazdy w elicie na trwający obecnie sezon.
W tym Bewleyowi zaczęto przyczepiać powoli łatkę zawodnika, który wchodzi do półfinału raczej bez żadnych problemów, ale w nich traci swoją moc i odpada. Tak było w Gorican, Warszawie, Pradze i Teterow. W stolicy Czech nawet wygrał rundę zasadniczą. Brakowało spokoju, może jeszcze doświadczenia, ale niekiedy też szczęścia, bo w Niemczech zawiodła go tuż przed upływem czasu dwóch minut maszyna i Brytyjczyk został wykluczony.
W Gorzowie dość niespodziewanie natomiast 24-latek nie awansował do pierwszej ósemki i niewiele brakowało, a w Malilli znów musiałby się udać po fazie podstawowej zawodów pod prysznic. W ostatnim biegu wyrwał jednak przed linią mety punkt Robertowi Lambertowi i pod rzeczony prysznic wysłał Andrzeja Lebiediewa. W półfinale zanosiło się, że znów obejdzie się smakiem z awansem do TOP4, lecz tam z kolei wyprzedził Jacka Holdera.
A gdy już Bewley melduje się w finałowym wyścigu w GP - to go wygrywa. W poprzednim sezonie rudowłosy zawodnik znalazł się bowiem w tym miejscu we Wrocławiu oraz Cardiff i w obu imprezach zajmował pierwsze miejsce. W Malilli znów to zrobił, wyprzedzając na trzecim okrążeniu Martina Vaculika. Postawę zawodnika z Wysp Brytyjskich można więc określić chyba tylko słynną kwestią Włodzimierza Szaranowicza, że "sam sobie to wyrwał!".
ZOBACZ WIDEO: Nicki Pedersen sprzedał jeden z najlepszych silników. Wyjaśnia powody
Skuteczność Bewleya w finałach jest więc rewelacyjna. Taką samą miał kiedyś tylko jeden zawodnik. Na samym początku istnienia formuły GP, w latach 1995-1996, swoje pierwsze trzy decydujące biegi w turniejach z udziałem najlepszych żużlowców na świecie wygrywał Tommy Knudsen. Dokonywał tego w Abensbergu i Linkoeping oraz w następnej edycji we Wrocławiu.
Duńczyka i Brytyjczyka - jak widać - łączą nie tylko starty w Sparcie Wrocław, której ten pierwszy był gwiazdą w latach 90., natomiast drugi stał się takową w ostatnim czasie. Bewley może niedługo przebić wyczyn Knudsena, który w sumie wystąpił w czterech finałach, ale ten ostatni w Lonigo przypłacił upadkiem i kontuzją, przez co znalazł się poza podium. Zresztą słynny żużlowiec z kraju Hamleta był już wtedy u schyłku kariery, natomiast wielce utalentowany jeździec z Maryport wciąż jest na jej początku i jak na razie... wiedzie mu się naprawdę dobrze.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Zmarzlik wciąż niezagrożony. Oto klasyfikacja cyklu Grand Prix
Groźny upadek w finale GP Szwecji. Lindgren przeszarżował! [WIDEO]