Bartłomiej Czekański - Bez hamulców: Po żużel… z pistoletem

Dziś krótko i na temat, jako że zaraz idziemy na stadion, przed telewizor lub do komputera. Startują bowiem ligi żużlowe. Naród ma swoje święto lasu. A raczej głównie to ta małomiasteczkowa część narodu ma frajdę. Bo na żużlu generalnie jeździ się właśnie po wsiach mniejszych lub nieco większych. Z nielicznymi wyjątkami typu Gdańsk, Wrocław, Poznań czy Łódź. A więc jak za dawnych dobrych czasów, po sumie jest czas na gminną rozrywkę i przedstawienia kuglarzy. Tutaj: kuglarzy na dwóch kółkach.

W tym artykule dowiesz się o:

Zdaje się, że TVN nawet w pogodynce nie zawsze potrafi być do końca obiektywny, bo od kilku dni uparcie zapowiadał na dzisiejszą niedzielę, w zasadzie w całym kraju, deszcze niespokojne, co to potargają sad i potargają też inauguracyjną kolejkę ligową w naszym speedwayu. A tu w moim Wrocku, normalnie ukochanym, od rana świeciło sobie słoneczko, tak więc na ławeczce w parku w tych pięknych okolicznościach przyrody można było dla spokojności przyjąć browarka z żużlowego browaru Warka. No dobra, teraz kole godz. 14, rzeczywiście przychmurzyło się trochę. A jak jest u was? Padu, padu, padu, padu (trzeba to szybko wymawiać), czy raczej pogodnie? TVN skromnie nie chwali się, że jeśli podaje nam sprawdzalność swej pogodynki, to podaje ją jeno dla Warszawki. Tylko co nas obchodzi nieszczęsna stolyca, skoro na tej wschodniej wsiurze nie ma żużla?!

Na mokrym decyduje siła w ręcach

Jeśli jednak TVN nie da całkowicie plamy z tymi swoimi prognozami pogody i gdzieniegdzie rzeczywiście mocniej popada, to liga może nam dziś w oczy sypnąć jakąś niespodzianką, choć nie bardzo w to wierzę. Dlaczego mówię tu o niespodziankach? Bo gospodarze meczów do upadłego trenowali u siebie raczej na suchej nawierzchni i do takiej dobrali przełożenia w swych motorach i na taką są przygotowani psychicznie. Goście zaś przyjadą na ogół z nastawieniem „co ma być, to będzie”. I wtedy na ogół lepiej sobie radzą w trudnych warunkach, choć nie jest to reguła. Na mokrym, przyczepniejszym torze niekoniecznie o zwycięstwie decyduje silnik jak żyleta. Większe znaczenie ma wtedy to, czy ktoś ma jaja, nie ma kabla i czy ma siłę w „ręcach”. Zmoczony, ciężki tor zawsze daje szansę mniej utytułowanym i mniej utalentowanym zawodnikom. Choćby na pokonanie Golloba, który od kilku lat przecież nie lubi, jak ma mokro…

Gollobowi i wam wszystkim, wbrew pogodynkom TVN-u, życzę byście dziś mieli sucho. I słonecznie.

Western w Lesznie

Głód żużla w Polandii (a przynajmniej w tzw. Polandii B) jest tak ogromny, że gdzieniegdzie na niektóre nędzne i nic nie sugerujące przedsezonowe sparingi przyszło i cztery czy nawet pięć tysiączków ludożerki! A jeden zakręcony kolo, jak podały media (u mnie m.in. Gazeta Wrocławska), pobiegł po karnet do siedziby królewskiej Unii Leszno z… pistoletem, co by owego karnetu dla niego nie zabrakło. Giwera była, zdaje się, na jakieś niegoźne kulki, ale chyba i tak ów kibol-desperat speedway raczej obejrzy sobie teraz co najwyżej w Rawiczu. Tylko nie wiem, czy z tamtejszego więźnia widać stadion Kulejorza. No i zza krat kiepsko widać. W Lesznie lubią westerny. O ile dobrze pamiętam, to ileś lat temu działacze Unii wzajemnie oskarżali się w mediach, że na jednym z zebrań zarządu tego klubu ktoś kogoś straszył pistoletem. Fajnie tam jest. Dziki Zachód.

Leniuszki z PO chcą pokazać, że jednak czasem coś w rządzie robią i - jak czytam - przygotowują przepisy, które dałyby narodowi szerszy i łatwiejszy dostęp do palnej broni. Już sobie wyobrażam, że na naszych żużlowych stadionach kanonady wzajemnych wyzwisk rzucanych przez kiboli, zamienią się w kanonady ostrymi nabojami. Trup będzie się ścielił gęsto. Będzie się działo! Doczekamy tego? Oby nie. Już przecież na meczach ligowych jest wystarczająco „wesoło”, a raczej groźnie.

Nudziarstwo po staremu

Słuchajta, jak na razie nic ciekawego, nowego i niespodziewanego się nie dzieje. Brzydki, choć odchudzony i przypakowany (Cycu Kiepski pęka z zazdrości) Nicki Pedersen znowu leje wszystkich jak chce, choć na sparingu we Wrocku nie upolował Jelenia, który mu skutecznie uciekł ze startu. Ale w tamtym biegu Nickoś pojechał na rezerwowej maszynie. Czyli, jak nie ma pod tyłkiem superszafy, to może i jest do ogrania? Adams wygrał Memoriał Smoczyka, czyli w Lesznie, a Gollob Turniej Asów w Bydzi, gdzie od lat jest nie do pokonania. „Nadmiar Adrenaliny” Jonsson, podobnie jak w ubiegłym roku, zdaje się, kolejny raz osłabił Polonię, bo już na początku połamał sobie witki. A i Kościecha, jak czytam po gazetach i internetach, póki co, chyba nie załapie się do składu Apatora-Mulatora. Tą razą jednak nie z powodu kontuzji, ale po prostu, jak zapodają tu i ówdzie, musi zrobić miejsce dla „syna trenera, czyli młodego Ząbera”.

No i ludożerka tera na okrągło gada, iż o złotko pościgają się, jak w poprzednim sezonie, Unia Leszno i bogaty Apator, który ma taką kasę, że ponoć może sobie kupić nawet Valentino Rossiego. Na razie przepłacił za „Brzydkie Kaczątko” Hansa Bajkopisarza Andersena i niewiernego australijskiego juniora Holdera, co to niecnie dla kasy zdradził WTS, choć na klubowej szafie przygotowanej przez majstra Alka Krzywdzińskiego zrobił wicka w IMŚJ.

„Krzyżacy” są jeszcze mocniejsi niż w ubiegłym sezonie, ale i Leszno nie będzie słabsze. Te bachory-Batchelory, Pavlice-piwnice czy Kajochy-śpiochy zrobią postęp, no i Unia nie ma już w składzie najsłabszego ogniwa, czyli „Miśka” Miśkowiaka. Do tego Baliński, Krzysiek Kasprzak, wspomniany Adams, co to nie chce się zestarzeć oraz Hampel, którego liga brytyjska przywróci do pionu, a być może i do GP. Tak, Unia pojedzie z poole position jak Robert Kibica, przepraszam, Kubica.

Kto trzeci do brydża?

Powiadają, że w tę awanturę o koronę mogą włączyć się „Medaliki” z Czewy, co to fundnęły sobie misia świata Pedersena (dwa miliony dwieście-najdroższy w mieście), ale cuś tego nie za bardzo widzę. No chyba, żeby koleżka „Gapa”, co to ma papiery na dużą jazdę, wreszcie przestał być tylko królem treningu i sparingu. Czego mu oczywiście życzę.

No i jest Zielonka wzmocniona Dobruckim i Klindtem. Ten drugi, jak słyszę, złapał jednak kabla i lubi sobie przed meczem pobalować na disco. A w Zielonej Górze jest przecież jakieś „disco na klepisku”? Czy młody Dun okaże się więc jakimś znaczącym wzmocnieniem? Ja bym się tak nie napinał, bo w ubiegłym roku w dość podobnym składzie (choć bez Rafiego) Falubazy wylądowały ledwie w barażach. Przyznaję, że dość pechowo, ale zawsze. Jeśli dzisiaj nie wygrają ze słabiutkimi „Jaskółkami” w Tarnowie , to chyba już nigdzie na wyjeździe nic nie ugrają. To będzie taki test prawdy dla Zielonki.

A propos: na www.spartawroclaw.pl (serwis kibiców Sparty Wrocław) przeczytałem niepokojący „news” jeszcze z 16 marca:

„ Z dniem wczorajszym tzn. 15.03 przestała istnieć zgoda pomiędzy Spartą Wrocław a Falubazem Zielona Góra. Decyzję podjęli kibice zielonogórscy. Jednocześnie informujemy, że jedyne kontakty jakie pozostały między kibicami obu ekip są czysto towarzyskie bez podtekstu kibicowskiego. Od dnia wczorajszego jedyną zgodą Sparty Wrocław pozostaje Wybrzeże Gdańsk. Kibicom Falubazu życzymy powodzenia w dalszych działaniach.

Fanatycy Sparty Wrocław”.

O co poszło zielonogórzanom i co jest tutaj grane? Przecież im więcej tzw. zgód między kibolami drużyn, im więcej ligowych meczów przyjaźni, tym lepiej dla całego naszego speedwaya!

Dziadki raczej się nie rozkleją

Stal Gorzów, co to sypnęła groszem na Golloba i Holtę, to teraz, jak zauważył red. Wojtek Koerber, mniej więcej dom spokojnej starości, tudzież ZBOWiD. Sami „młodzi i rozwojowi”, np. Gollob (37 wiosen, o ile dobrze obliczyłem), Holta (35), P. Karlsson (39), Monberg (dawnej Jensen- 31) i Ferjan (31). Słowem drużyna przyszłości. Skład jak przystało na czarnego konia Ekstraligi, ale oby ten koń nie okazał się starą i zmęczoną szkapiną. Nazwiska same nie jadą. Zapytajcie w Tarnowie. Oni to już przerabiali. Ten ZBOWiD na Atlas dziś raczej wystarczy (frycowego, czyli „beniaminkowego” tutaj jeszcze nie będzie). Gorzowskie dziadki chyba nie dadzą się u siebie rozkleić klejowym, którzy skleili dość mizerny skład. Ale co potem? Obadamy.

W Gorzowowie poszli na calaka i na swoim stadionie wybudowali piętrowe trybuny. Robią one wrażenie, ale przecież nie jadą. Ja tam wolę żużu oglądać w takim Opolu, gdzie śmigających po torze ścigantów mam na wyciągnięcie ręki niż z wysokiej i oddalonej od akcji trybuny. Nie ta szybkość, nie to wrażenie.

Obiecanki macanki

Tarnów, Wrocek i Rzeszów (w tej kolejności) skazywane są przez ludożerkę na pożarcie, ale te ekipy nie chcą nawet o tym słyszeć. Janusz Kołodziej zapewnia: - Tarnowska Unia nie spadnie, na pewno nie tym razem.

Jak nie teraz Piaście Kołodzieju, to kiedy? Składzik to macie, ale drewna. Nie na Ekstraligę.

Najlepszy polski coach Marek Cieślak: - Mojemu Atlasowi nie będzie łatwo w tym roku, ale damy radę. Jeleniewski będzie zasuwał, a i Schlein się rozjeździ.

Wrocławscy kibole proszą tylko Australijczyka, by się zdążył rozjeździć przynajmniej… do jesiennych baraży. Bo na sparingu z Czewą był cieniutki. – On dopiero testował nowe motory- wyjaśniał Marek Cieślak.

Z „Medalikami” nie popisał się też Mikael Max, któremu Pedersen odjeżdżał niczym ekspress od osobowego. Nie tylko zresztą Nicki. Niepokojące. Nie ta liga sprzętowa? Już nie ten wiek i nie ta forma?

Z grupy skazywanej na pożarcie, najsolidniej prezentuje się skład Rzeszowa. Zawsze bojowa Marma wcale nie musi być taka marna (choć ciężko jej będzie powtórzyć ubiegłoroczne sukcesy, bo są solidni, ale bez gwiazd). Trudno tej Stalówce jednak kibicować z całego serca, gdyż w składzie ma tylko jednego Polaka: juniora Lamparta. No i naturalizowanego Rosjanina Povażhnego, ale to takie niepovażhne. No chyba, żeby jakimś cudem załapał się do tej zagranamicznej sbornej Dawidek Stachyra. A pomyśleć, że dotąd rzeszowscy kibole naśmiewali się z wrocławskiej armii zaciężnej. Nie śmiej się dziadku z czyjegoś wypadku – tak by się teraz chciało im powiedzieć.

Dziś generalnie typuję zwycięstwa gospodarzy. Poza Tarnowem. Choć… niech wygrają wszyscy, acz to niemożliwe.

A pierwszą ligę GKSŻ tak ułożyła, by Ostrów pozbawiony na starcie siedmiu punktów za aferę dopingową nie dał rady awansować w tym roku, bo byłaby poruta. Ja tam Lazurowi – Glazurowi z Ostrowa życzę awansu do Ekstraligi, ale dopiero po sezonie ‘2009. Kara w tym przypadku musi być długa i uciążliwa, żeby nikogo w naszym żużlu już nie świerzbiały lepkie rączęta.

Debiut telewizorów publicznych

Dziś debiut ekipy red. Rafała Darżynkiewicza, która w TVP Sport (kiedy wreszcie trafi do największych kablówek? - oby jak najszybciej!!!) pokaże mecz Unii z Czewą (godz. 16.30), a na lokalu (tylko w Lubuskiem i na Dolnym Śląsku?) pojedynek Gorzowa z Atlasem (z poślizgiem godz. 18.30). Oba spotkania, zdaje się, że naraz - bo takie były plany - można będzie również oglądać na internetowej stronie www.itvp.pl. To takie nowoczesne (zawsze dżezi i trendy prezio Kowalski z Ekstralipy pewnie jest cały happy), ale czy wyda, czy owa strona nie zawiesi się, gdy tysiące żużlomaniaków zechcą się tam wedrzeć? Zobaczymy. Albo i nie zobaczymy. Pomeczowe żużlowe komentarze mają być też w „Sportowej niedzieli” o godz. 22 w TVP Sport i godzinę później na TVP Info. Wiecie, że mię tam zaprosili? Więc nie sadzajcie przed telewizorem dzieci, bo mogę je wystraszyć swoją niewyjściową facjatą.

A w poniedziałek na TVP Sport o godz. 21.31 oraz na www.itvp.pl, a potem o godz. 1 w nocy na ogólnodostępnym TVP Info zobaczymy magazyn „Wokół toru” uroczej „wydawczyni” Sylwii Dekiert. Pierwsza w nocy na TVP Info to późno (za późno, Telewizjo!!!), ale rozumiem, że publiczna telewizornia wcześniej nie chce straszyć szerszej widowni moją facjatą (thriller i horror w jednym), bo na końcu tego magazynia mam swój króciutki złośliwy felieton. Pierwszy (w ub. poniedziałek) był udany. To znaczy program „Wokół toru” był udany, a nie mój felieton. Ale o żużlu w publicznej telewizorni jeszcze wam napiszę i wspólnie podyskutujemy na ten temat.

Co byśmy bez nich zrobili?

Przy okazji przypominam najważniejsze przepisy wprowadzone do polskiego żużla przez spółkę Ekstralipa, przepraszam, Ekstraliga:

- nawet na tzw. świeżym powietrzu na murawie i w parku maszyn nie wolno palić papierosów (a co z trawką?), funkcyjni na murawie muszą mieć na sobie ciemne gacie, zaś lekarze pozostający na boisku, muszą siedzieć w trakcie wyścigów itp., itd.

Redaktor Noga na łamach „TŻ” słusznie się dziwił, jak przez te wszystkie lata polski żużel w ogóle mógł funkcjonować bez tych „światłych” przepisów? No jak?

A teraz na bufet, na bufet!

A teraz kibicowska wiaro szybko zauwaj na trybuny stadionów, do pubów, gdzie mają TVP Sport (i zimny browar), do sąsiada, który ma odpowiednią kablówkę (plus coś na gardło w lodówce), ewentualnie do internetu. Tylko tym razem bez inauguracyjnej zadymy, proszę! Żeby nie było jak w Zielonce rok temu!

I to tak na szybkiego, specjalnie dla was!

PS z ostatniej chwili!!!

A jednak pogodynki z TVN-u nie wszędzie się pomyliły. Gdzieniegdzie padu, padu, padu, padu i już wiemy, że nici z dzisiejszej żużlowej inauguracji m.in. w Gorzowie i Tarnowie. Szkoda, ale co się odwlecze, to nie uciecze. Kiedy jednak dojrzejemy finansowo i organizacyjnie do zasuwanych dachów na stadionach naszych żużlowych? W XXII wieku? Bartek Cz.

Bartłomiej Czekański

Źródło artykułu: