Jak informowały WP SportoweFakty, Canal+ wystosował do PZM pismo, w którym domaga się ok. 180 tys. zł odszkodowania w związku z odwołaniem finału Indywidualnych Mistrzostw Polski w Krośnie. Zawody dwukrotnie nie dochodziły do skutku pomimo słonecznej pogody z powodu kiepskiego stanu toru. Organizatorzy IMP nie byli w stanie odpowiednio przyszykować nawierzchni, a stacja poniosła spore koszty w związku z przygotowaniem transmisji.
Działania Canal+ w tej sprawie to poważna rysa na współpracy z PZM, gdyż dotąd obie strony dobrze się dogadywały. Dość powiedzieć, że stacja transmituje na swoich antenach PGE Ekstraligę, 1. Ligę Żużlową i 2. Ligą Żużlową, a cykl zmagań o Indywidualne Mistrzostwo Polski objęła partnerstwem tytularnym.
- Wilki Krosno stały się wygodnym chłopcem do bicia, więc może to klub zapłaci tę karę? - ironizuje Marta Półtorak, była prezes Stali Rzeszów, pytana przez WP SportoweFakty o ostatnie działania C+.
ZOBACZ WIDEO: Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Pawlicki, Zengota, Kępa i Chomski
Była działacz nie ma jednak wątpliwości, że jeśli tylko stacja będzie chciała pójść na wojnę z żużlowymi działaczami, to wywalczy żądaną kwotę. - Canal+ wystosował takie pismo do PZM, bo najpewniej miał taką możliwość w oparciu o podpisane umowy. Zakładam, że ludzie w związku też wiedzą, co jest w kontraktach - dodaje.
Półtorak zwraca uwagę na to, że na kilka dni przed finałem IMP odpowiedzialność za przygotowanie toru w Krośnie wzięły na swoje barki osoby z PZM i GKSŻ. - To nie instytucja źle przyszykowała nawierzchnię, a konkretne osoby. Tu trzeba nazwisk i to one powinny zostać pociągnięte do odpowiedzialności, jeśli przez ich działania związek straci 180 tys. zł. Taką kwotę można przecież przeznaczyć na szkolenie czy inne cele ważne dla dyscypliny - stwierdza była prezes klubu z Rzeszowa.
Zdaniem Półtorak, PZM i GKSŻ stoją na straconej pozycji w tej sytuacji i są tak naprawdę uzależnione od dobrej woli Canal+. Żużel jest dla tej stacji ważną pozycją w ramówce, dlatego działaczom nie pozostaje nic innego jak liczyć na gest ze strony telewizji.
- Już samo to, że C+ wysyła pismo do PZM, to oznaka, że ma ku temu podstawy. To poważna stacja, więc nie bawiłaby się w takie zagrywki i nie wzięła sobie tego z sufitu. Jeśli szefowie Canal+ będą zdeterminowani, to będzie trudno, żeby PZM nie zapłacił tej żądanej kwoty. Można jedynie próbować ją zmniejszyć w toku negocjacji albo obiecać w zamian coś innego. Pytanie, co? - kończy Półtorak.
Przedstawiciele C+ obecnie nie chcą komentować całej sprawy, podobnie jak i władze PZM oraz GKSŻ.
Czytaj także:
- Pedersen nie znajdzie pracy na przyszły sezon?
- Ze stadionu do Senatu? Zaskakujący kandydat