Przed sezonem z mieszanymi uczuciami część kibiców ebut.pl Stali Gorzów podchodziła do transferu Oskara Fajfera. Nie wszyscy byli bowiem przekonani do tego, że zawodnik, który został pozyskany z pierwszoligowego klubu odnajdzie się w PGE Ekstralidze na tyle, by dorzucać cenne punkty do dorobku drużyny.
Tymczasem Fajfer okazał się idealnym uzupełnieniem dla trójki liderów w osobach Martina Vaculika, Andersa Thomsena i Szymona Woźniaka. Ba, zdarzały się mecze, w których to on wiódł prym i był jednym z lepiej punktujących w zespole. Tak było choćby w Grudziądzu. Szczegółowe wyniki z tego spotkania można sprawdzić tutaj ->>.
Sezon dla Stali już się zakończył. Gorzowianie przegrali ćwierćfinał z Tauron Włókniarzem Częstochowa, ale bardzo niewiele zabrakło im do pozycji "lucky loosera". Zważywszy na to, że musieli sobie radzić bez kontuzjowanego Thomsena, mogą kończyć rozgrywki z podniesionymi głowami.
ZOBACZ WIDEO: Kto trenerem Fogo Unii? Zengota mówi o kandydatach
Sam Fajfer zapytany przez WP SportoweFakty o swoje odczucia po powrocie do elity, przyznał, że jest usatysfakcjonowany możliwością rywalizacji na najwyższym poziomie. - Cieszę się bardzo, że tutaj jestem, że tu zagościłem, że zadomowiłem się w Stali Gorzów. To naprawdę świetny klub i po prostu czuję, że się rozwijam - powiedział 29-latek.
- W końcu mogę się ścigać z bardzo dobrymi zawodnikami. Widzę jednak jakie jeszcze mam braki. Na sprzęcie, którym obecnie dysponuję, robię po 7-8 punktów, czasami więcej. Wiem jednak, że stać mnie na robienie nawet dwucyfrówek. Widać to było w ostatnim meczu z Włókniarzem. Potrafiłem dobrze wyjechać ze startu, jechać najlepszą linią, a i tak to było za mało przy nie do końca spasowanym motocyklu - dodał żużlowiec drużyny dowodzonej przez Stanisława Chomskiego.
W ostatnim ligowym starciu, Oskar Fajfer zdobył dla Stali 7 punktów. Odnalazł się dopiero w swoim trzecim starcie. Po zawodach wyjaśnił, dlaczego tak się stało. - Postanowiłem zaryzykować i pożyczyć silnik od innego zawodnika. Pierwsze biegi pokazały, że była to klapa. Totalnie mi to nie pasowało, ustawienia nie tak jak trzeba. Zmieniłem motocykl na swój i jedynie co, to mogę żałować, że od początku na nim nie jechałem - wyjaśnił.
Wytłumaczył też, co spowodowało, że na początku meczu postawił na cudzy sprzęt. Jak się okazuje, inny zawodnik, od którego pożyczył silnik, zdobył na nim w Częstochowie 14 punktów. Fajfer zaprzeczył jednak, aby był to sprzęt od Andersa Thomsena.
- Nie mogę zdradzić kogo to silnik, bo nie mam na to zgody. Zaryzykowałem, postawiłem na jedną kartę i nie zadziałało. Nie wiem czy Anders wspomógł innych kumpli, natomiast ja nie miałem od Andersa silnika - przekazał. - Po fakcie mogę powiedzieć, że żałuję mocno. Myślałem, że to wypali, natomiast była to totalna klapa. To nauczka na przyszłość, by stawiać na swój sprzęt - podsumował Oskar Fajfer.
Czytaj również:
Tej zmiany domagali się kibice. Za rok play-off już nie będą loterią