Wspomnienie Jana Łyczywka

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Jan Łyczywek w ostrowskim żużlu pojawił się w 2003 roku. Prezesem został zaraz po wywalczeniu awansu do pierwszej ligi. Zrezygnował z pełnionej funkcji po wybuchu tzw. afery korupcyjnej. Miał powrócić do fotel prezesa po oczyszczeniu z zarzutów. Wyrok sądu pierwszej instancji był korzystny dla Łyczywka. Nieco miesiąc później, pod koniec stycznia tego roku zginął tragicznie w wypadku samochodowym. Ostrowski żużel okrył się żałobą.

Jan Łyczywek był osobą, która odmieniła ostrowski żużel. Nowy klub. Nowe nadzieje i realne perspektywy na lepsze jutro speedway'a w grodzie nad Ołobokiem. Kiedy zdecydował się na sponsoring Klubu Motorowego Ostrów, pewnie nie przypuszczał, że będzie nim wkrótce zarządzał. Szybko okazało się, że wciągnął się w ten sport bez reszty.

Już w połowie sezonu zaczął dla klubu załatwiać pieniądze od innych sponsorów. Uczył się tego sportu od podstaw. Potrafił zjednać sobie środowisko zarówno sponsorskie jak i kibicowskie. Awans do pierwszej ligi otworzył przed Klubem Motorowym Ostrów nowe perspektywy. Łyczywek niejako przez środowisko żużlowe Ostrowa został namaszczony na prezesa. Ściągnął do Ostrowa wychowanka Iskry, Tomasza Jędrzejaka.

Zbudował profesjonalny klub, który przez trzy lata był stawiany jako wzór. Żużlowcy chcieli jeździć w Ostrowie, bo KM był wypłacalnym i wiarygodnym partnerem. Jakże ironicznie brzmią te słowa w sytuacji, w jakiej obecnie znalazł się Klub Motorowy. Wierzyć się nie chce, że w ciągu kilku miesięcy od śmierci byłego prezesa, ostrowski żużel tak zmienił oblicze. Speedway w Ostrowie stracił ojca - mówiono po śmierci Jana Łyczywka. Odszedł prezes prezesów - pisały lokalne gazety. Nie było w tych słowach przesady.

Można było się spodziewać, że po takiej stracie ostrowskiemu żużlowi będzie ciężko. Jednak, że aż tak szybko stoczy się na dno, chyba nawet najwięksi malkontenci nie byli w stanie przewidzieć. Spadek do II ligi, poważne kłopoty finansowe, zła opinia w środowisku – to wszystko wydarzyło się w zaledwie kilka miesięcy po śmierci Jana Łyczywka.

Pisząc o Janie Łyczywku nie sposób nie wspomnieć o niechlubnej aferze korupcyjnej, której niestety były prezes był także "bohaterem". Sąd pierwszej intancji oczywiścił go z zarzutów. Uprawomocnienia wyroku Jan Łyczywek nie dożył. Powtarzał, że kiedy niezawisły sąd wyda wyrok, on wówczas powie całą prawdę o aferze. Niestety, nie zdążył jej powiedzieć.

Dla kibiców - szczególnie tych spoza Ostrowa - warto przytoczyć pewną myśl, doskonale obrazującą osobę Jana Łyczywka i jego podejście do sportu. Kiedy w 2005 roku Klub Motorowy Ostrów przegrał baraże z Lotosem Gdańsk, a gdański zespół później nie otrzymał licencji na starty w ekstralidze, mógł tam startować Klub Motorowy Ostrów. Ostatecznie zaproszenie przyjął RKM Rybnik. Jan Łyczywek zapytany, dlaczego zrezygnował wówczas z miejsca w ekstralidze odpowiedział, że chce je wywalczyć w czystej sportowej rywalizacji, bo tylko to sprawi mu pełną satysfakcję. Sportowego awansu nigdy nie doczekał, choć jeszcze dwa razy KM był bliski zrealizowania marzeń prezesa.

Jan Łyczywek zapisał bardzo ważną kartę w historii ostrowskiego żużla. To były tłuste lata dla tego sportu w grodzie nad Ołobokiem. Ostatnie wydarzenia pokazują, że ciężko będzie znaleźć kogoś z taką charyzmą i zapałem jak były prezes, który miał plan i wizję rozwoju tego sportu. Nie zdążył ich zrealizować, ale i tak pozostanie w pamięci ostrowskich kibiców jako ten, który nie bał się konsekwetnie wcielać w życie marzeń. Wszystkie marzenia zostały jednak brutalnie przerwane w feralną noc 29 stycznia 2009 roku na drodze z Odolanowa do Świecy.

Marzenia pozostały tylko marzeniami, a prezes Jan Łyczywek pozostanie na zawsze w pamięci tych, którzy go znali i mieli przyjemność z nim współpracować.

Spoczywaj w spokoju, niezapomniany prezesie...

Źródło artykułu:
Komentarze (0)