Wyjechał z Polski i czuje się szczęśliwy. W Szwecji odnosi pierwsze sukcesy

WP SportoweFakty / Łukasz Forysiak / Na zdjęciu: Piotr Żyto
WP SportoweFakty / Łukasz Forysiak / Na zdjęciu: Piotr Żyto

Piotr Żyto to doświadczony szkoleniowiec, który w przeszłości prowadził drużyny, chociażby z Zielonej Góry, Rybnika i Opola. Zresztą z Falubazem odnosił największe sukcesy, zdobywając złoty i srebrny medal Drużynowych Mistrzostw Polski.

W 2022 roku ponownie prowadził zespół z województwa lubuskiego, ale z powodu niezadowalających wyników został zwolniony. 61-latek jednak nie pozostawał długo bezrobotny i dość szybko nawiązał kontakt z nowym pracodawcą, choć nieco zaskakującym.

Okazało się, że znalazł on zatrudnienie w Szwecji. Trzeba jednak pamiętać, że Piotr Żyto w przeszłości już pracował w tym kraju. Teraz obowiązków miał sporo. W Rospiggarna Hallstavik współpracował z głównym trenerem oraz zajmował się młodzieżą. Prowadził za to Vargarnę Norrkoeping, która występowała w Allsvenskan League.

Wicemistrzostwo na drugim szczeblu rozgrywkowym

Podopieczni byłego żużlowca radzili sobie bardzo dobrze i okazali się zdecydowanie najlepsi w rundzie zasadniczej. W finale lepsza była już jednak Njudungarna Vetlanda. Mimo tego klub polskiego trenera złożył wszystkie potrzebne dokumenty do szwedzkiego związku i bardzo możliwe, że otrzyma on licencję na starty w Bauhaus-Ligan i w przyszłym roku będzie walczył o mistrzostwo Szwecji.

ZOBACZ WIDEO: Czy władze Grand Prix nie miały szacunku wobec Macieja Janowskiego?

W rozmowie z WP SportoweFakty Żyto zdradził, jak wygląda taki proces. - To jest liga zamknięta. Drużyna zgłasza akces do federacji. Tutaj nie ma wymogów dotyczących torów czy oświetlenia. Kogo stać, ten najczęściej w tych rozgrywkach startuje. W najlepszej szwedzkiej lidze brakuje zespołów, więc myślę, że wniosek zostanie rozpatrzony pozytywnie. Na decyzję federacji trzeba czekać do 15 października.

Jego zdaniem, jeśli Vargarna pozyska sponsorów i odpowiednie zaplecze, to nie będzie miała problemów z uzyskaniem licencji. Co więcej, to także opłaca się Szwedom, gdyż większa liczba drużyn w Bauhaus-Ligan, oznacza dodatkowe spotkania, a to podnosi jakość rozgrywek. Warto dodać, że w tym roku zespołów było siedem, przez co tylko jedna nie awansowała do play-offów. - Zarząd na pewno będzie musiał postarać się o pozyskanie minimum dwóch czołowych żużlowców, którzy przyciągną publiczność. Wejść do tej ligi, żeby przegrywać, jest bez sensu. To tylko odtrąci ludzi od przychodzenia na trybuny - przyznał.

Praca w Rospiggarnie Hallstavik

Urodzony w Lesznie szkoleniowiec, zespołu z Norrkoeping w przyszłym roku najpewniej nie poprowadzi. Oczywiście na to wpływa fakt, że pomaga on także pierwszej ekipie Rospiggarny Hallstavik, a co więcej, otrzymał od tego klubu propozycję nowego kontraktu. W Szwecji na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, poza wyjątkowymi przypadkami, mecze rozgrywane są we wtorki o godzinie 19, dlatego synowi Henryka Żyty trudno byłoby być w obu miejscach jednocześnie.

Nasz rozmówca zwrócił uwagę, że sama Rospiggarna także osiągnęła dobry wynik. Przed sezonem była ona skazywana na dolne rejony tabeli. Ostatecznie odpadła dopiero w półfinale, a do tego udało się zredukować dług. Jest on również zadowolony, że w zespole w tym roku występował Wiktor Przyjemski. - Dzięki temu na pewno podniósł swoje umiejętności. Chcielibyśmy z nim przedłużyć umowę i myślę, że to się uda - przekazał Żyto.

Zdradził on jednak, że nie łatwo jest kontraktować polskich zawodników, szczególnie w Hallstavik, które w porównaniu do innych żużlowych miast w Szwecji, jest bardziej wysunięte na północ, co sprawia problemy logistyczne. W Allsvenskan League z kolei mecze są w czwartki. Wówczas na przeszkodzie stoją polskie rozgrywki, a konkretnie treningi, które w te dni się odbywają, szczególnie gdy klubom idzie gorzej. W naszym kraju płaci się więcej, dlatego dla żużlowców wybór jest prosty. Dodatkowo uzdolnionym jeźdźcom z naszego kraju trudno występować w Bauhaus-Ligan, gdyż w tym samym dniu odbywa się U-24 Ekstraliga. Z tego samego powodu uzdolnieni Szwedzi nie występują w polskiej lidze dla zawodników do 24. roku życia.

Sukcesy młodych podopiecznych

61-latek na co dzień mieszka w Hallstavik i pracuje z młodzieżą w Rospiggarnie. W tym roku udało mu się osiągnąć kilka sukcesów. Oprócz wcześniej wspomnianego srebra z Vargarną jego żużlowcy wywalczyli krążki tego samego koloru w ligach 250cc oraz 85cc. Drugie miejsce jego podopieczni zajęli także w Mistrzostwach Szwecji Par 85cc. Na tym samym stopniu podium w Indywidualnych Mistrzostwach Szwecji 250cc stanął Dante Johansson, a tuż za nim uplasował się Jonny Eriksson. Na silnikach o pojemności 85cc wicemistrzem kraju został z kolei Tyr Soederblom, a piąty był Fabian Magnusson.

Jak widać, praca Polaka przynosi pierwsze efekty. Zresztą już wcześniej w Magazynie PGE Ekstraligi wspominał, że wprowadził zimą pewne ćwiczenia, których wcześniej nikt nie organizował. Ten sezon natomiast w rozmowie z naszym portalem nazwał "srebrnym rokiem". - Szkoda, że tylko drugie miejsca, ale trzeba się cieszyć z tego, co jest. Najbardziej żałuję finału w Allsvenskan League, bo wcześniej szliśmy jak burza, a w decydującym momencie nie poszło nam tak dobrze. Widać, że moja praca przyniosła efekty - podsumował wychowanek Wybrzeża Gdańsk.

Wydaje się, że szwedzki żużel może pomału się odradzać i po dość sporej dziurze międzypokoleniowej, ponownie wrócić do światowej czołówki. Władze tamtejszego związku mocno skupiły się na pracy z najmłodszymi i już w tym sezonie zawodów dla nich było o wiele więcej, niż w poprzednich latach. Takie mini obozy treningowe organizował, chociażby Linus Sundstroem, w trakcie których zawodnicy zapoznawali się z różnymi torami i pracowali nad sprzętem. Polski szkoleniowiec przyznał, że kilka nazwisk się wyróżnia, a na "pięćsetki" przejdzie Rasmus Karlsson, który zwyciężył w SGP3.

Źródło szczęścia

Nie da się ukryć, że były opiekun Falubazu Zielona Góra jest bardzo dumny z osiąganych wyników, ale jak sam podkreślił, nic tak nie raduje trenera, jak widok ciężko pracujących zawodników, którzy później odnoszą sukcesy. Aczkolwiek sam nie potrafi jednoznacznie stwierdzić, czy więcej radości dała mu praca z młodzieżą, czy z pierwszą drużyną. - Mnie satysfakcjonuje wszystko. Jeśli osiąga się dobre wyniki i widać, że twoja praca daje efekty, to można być szczęśliwym - zakończył Piotr Żyto.

Czytaj także:
Żużel. "Awans ma słodko-gorzki smak". Wiemy, co ze stanem zdrowia Krystiana Pieszczka
Żużel. Polacy przełknęli gorycz porażki. Muszą zadowolić się tytułem wicemistrzowskim

Źródło artykułu: WP SportoweFakty