Przewietrzenie cyklu - tak można podsumować działania Warner Bros Discovery Sports i FIM, które we wtorek ogłosiły nazwiska zawodników ze stałymi "dzikimi kartami" w SGP 2024. Nominację do startów w mistrzostwach świata otrzymali Daniel Bewley, Tai Woffinden, Andrzej Lebiediew, Kai Huckenbeck i Dominik Kubera.
W gronie zaproszonych do walki o mistrzostwo świata zabrakło m.in. Macieja Janowskiego i Andersa Thomsena. Działacze podejmując decyzję kierowali się geografią światowego speedwaya, czego zresztą sami nie ukrywają. W kolejnym sezonie będziemy mieć w cyklu przedstawicieli dziewięciu różnych nacji, a takiej sytuacji nie mieliśmy od lat.
Kibice krytykują jednak obecność na liście startowej Huckenbecka czy Lebiediewa, bo Niemcowi i Łotyszowi daleko poziomem choćby do Janowskiego. Inni zwracają uwagę na to, że po raz kolejny pokrzywdzona została Polska, bo nie tylko pominięto kapitana Betard Sparty Wrocław, ale też mającego za sobą świetny sezon Janusza Kołodzieja.
ZOBACZ WIDEO: Polski mistrz szczerze o swojej przemianie. "Byłem łobuzem"
- Może jestem w mniejszości, ale chciałabym nowych nazwisk w SGP. Nie ukrywajmy, że kibicuje się swoim. 50 proc. Polaków na liście startowej mistrzostw może byłoby świetną wiadomością dla nas, ale jeśli mamy popularyzować dyscyplinę w innych krajach, to musimy się otwierać na nowe rynki - komentuje w rozmowie z WP SportoweFakty Marta Półtorak, była prezes rzeszowskiej Stali.
- Może poziom będzie minimalnie niższy, ale może uda się zrealizować przy tym inny cel? Osobiście chętnie pooglądam np. Lebiediewa w mistrzostwach. Są przecież zawodnicy, którzy jeżdżą w cyklu od lat i nic wielkiego w nim nie pokazali. Nawet wybrani Polacy czasem zamykali stawkę. Narodowość nie musi być wyznacznikiem emocji, Lebiediew może namieszać swoją zadziornością i determinacją - dodaje Półtorak.
Była działacz "Żurawi" zwraca uwagę na to, że obsada SGP przez dwa lata pozostawała niemal taka sama, a wówczas kibice narzekali na "zabetonowanie" mistrzostw. - Warto dać szansę innym. Czy niektórzy mają jeździć w cyklu do emerytury? - pyta.
Zdaniem Półtorak, promotorowi mistrzostw świata łatwiej będzie promować żużel w takich krajach jak Niemcy, Łotwa czy Czechy, jeśli na liście startowej znajdować się będzie zawodnik z tego kraju. - Ci zawodnicy, nawet jeśli mniej znani, mogą dodać trochę nieprzewidywalności do cyklu. Znów Lebiediew może być przykładem zawodnika, który ciągle walczy, a mieliśmy w stawce takich, którzy raczej z tego nie słynęli - stwierdza była sternik Stali Rzeszów.
- Rozumiem narzekania Polaków, którzy chcieliby w mistrzostwach Janowskiego, być może jeszcze Kołodzieja i Dudka. Grand Prix nie może być jednak polsko-polskie. Propagujmy też żużel wśród innych nacji - podsumowuje ekspert w rozmowie z WP SportoweFakty.
Czytaj także:
- Jakub Kępa mówi o relacjach z byłymi zawodnikami. Jest jeden wyjątek
- Duża niespodzianka w Falubazie. Dopięli kolejny ważny transfer!