Deszczowy finał, który do końca wisiał na włosku spiął fantastyczną klamrą tegoroczne żużlowe zmagania i, co najważniejsze, dał kibicom porządną dawkę adrenaliny.
Unibax Toruń - Falubaz Zielona Góra
Mecz zdecydowanie na Hop. Do ostatnich chwil nie wiadomo było kto będzie zwycięzcą wielkiego finału. Falubaz, Unibax, czy może deszcz. Na szczęście cało i zdrowo obie drużyny dojechały ten sezon do końca.
Falubaz zdecydowanie na Hop. Moje wyróżnienie dla Nielsa Kristiana Iversena. Oczywiście, że inni zielonogórzanie jechali lepiej, ale Duńczyk w najważniejszym meczu wreszcie pojechał tak, jak po prostu powinien. Cała drużyna Falubazu dowiozła ważne punkty i stąd wspaniały sukces strefy myszy, która śmiało może wyprawiać mistrzowską osiemnastkę.
Unibax również na Hop, choć nieco mniejszy. Anioły ambitnie walczyły o triumf. W błocie, słocie, pocie czoła i w nerwach, które towarzyszyły temu finałowi w dawce, jakiej nigdy dotąd nie było. Benz dla Roberta Kościechy, który w decydującym meczu nie dowiózł ani jednego punktu. Rywale byli lepsi, ale na własnym torze zero nie przystoi.
I tak przeleciał nam jeden z najdłuższych sezonów w historii polskiego żużla. Wypada się cieszyć, że przez to przerwa między rozgrywkami będzie nieco krótsza i już niebawem znów odżyje czarne szaleństwo. Wszystkim życzę spokojnej i kapitalnej zimy.