Mejza przegrał z byłym prezesem klubu żużlowego. "Wagony pieniędzy" nie przekonały

PAP / Lech Muszyński / Na zdjęciu: Łukasz Mejza
PAP / Lech Muszyński / Na zdjęciu: Łukasz Mejza

Robert Dowhan i Łukasz Mejza stoczyli walkę o głosy kibiców żużla w okręgu zielonogórskim. Większe poparcie zdobył były prezes Falubazu, choć to polityk PiS w marcu obiecywał "wagony pieniędzy" dla klubu i pojawił się nawet na konferencji prasowej.

W okręgu wyborczym numer 8, obejmującym m.in. Zieloną Górę i Gorzów Wielkopolski, kibice żużla mieli do wyboru dwóch skrajnie różnych kandydatów kojarzonych ostatnio z dyscypliną. Robert Dowhan znalazł się na liście Koalicji Obywatelskiej do Sejmu po spędzeniu kilku lat w Senacie, natomiast Łukasz Mejza starał się o pozostanie na Wiejskiej jako kandydat Prawa i Sprawiedliwości.

Dowhan i Mejza stoczyli pojedynek o głosy kibiców

Dowhan jako były prezes Falubazu Zielona Góra i twórca ostatnich sukcesów tego klubu mógł wydawać się magnesem na kibiców "czarnego sportu". Skompromitowany po publikacjach Wirtualnej Polski Mejza też postanowił puścić oko do fanów żużla. W marcu pojawił się na konferencji prasowej Enei, gdy była ona przedstawiana jako sponsor tytularny klubu. Wtedy też obiecywał "wagony pieniędzy" dla sportu w Lubuskiem.

Kibice nie pokochali jednak Mejzy. Jeszcze w marcu usłyszał od nich, że ma "w****ć". Taka była reakcja fanów na polityka, który poprzez jedną ze swoich firm obiecywał leczenie nieuleczalnych oraz śmiertelnych chorób oraz organizował wyjazdy do Meksyku, na nikomu nieznaną terapię, do człowieka, który okazał się oszustem.

ZOBACZ WIDEO: Czy Kołodziej chciał wymóc wzmocnienia w Unii? "Zaakceptowałem to"

Mejza po tamtych wydarzeniach zmienił taktykę. Nie wspomniał więcej o Falubazie, nie pogratulował nawet drużynie awansu do PGE Ekstraligi. Im bliżej było wyborów, tym bardziej obklejał jednak małe miejscowości między Zieloną Górą a Gorzowem Wielkopolskim swoimi banerami. Często robił to w sposób nielegalny, bez pytania o zgodę. Jego koledzy z listy PiS dodają przy tym, że najpewniej przekroczył budżet dozwolony na kampanię.

Co innego Dowhan, który na tydzień przed wyborami pojawił się na finale 1. Ligi Żużlowej, chętnie pozował do zdjęć z kibicami, a po zakończonym spotkaniu obrał kierunek na Warszawę i Galę PGE Ekstraligi. "A w kraju bez zmian. Masowy pomór dystrybutorów na Orlenie, dymisje najważniejszych generałów, inflacja, brak KPO… i wyliczać można długo! Jeszcze kilka dni i będzie normalnie" - zapowiadał z kampanijnej trasy.

Pojedynek Dowhana i Mejzy okazał się nad wyraz wyrównany. Gdy w poniedziałkowy poranek zaczęły spływać pierwsze głosy, dość niespodziewanie to kandydat PiS miał większe poparcie w okręgu numer 8. - Czasem ciężko oceniać, czym kierują się wyborcy - powiedziała WP SportoweFakty Marta Półtorak, była prezes Stali Rzeszów, która zdążyła dość dobrze poznać Roberta Dowhana w trakcie swojej działalności w żużlu.

Półtorak była zaskoczona tym, że Mejza po licznych publikacjach Wirtualnej Polski zdobył tak wiele głosów. Poparło go 10 162 obywateli. Dowhan, gdy zaczęły spływać wyniki z miejskich komisji, prześcignął konkurenta i zdobył 14 761 głosów. W samej Zielonej Górze na Dowhana głosowało 4901 osób, na Mejzę - ledwie 778. Ostatecznie obaj zasiądą w sejmowych ławach w nowej kadencji.

- Nie ma co ukrywać, że Robert zbudował popularność dzięki żużlowi, jednak potem dał się poznać jako sprawny polityk. Nie zapominajmy, że przed czterema laty, gdy obecna opozycja zdobyła minimalną większość w Senacie, to był kuszony przez konkurencję i wtedy okazał się być człowiekiem o twardym kręgosłupie - przypomniała była prezes Stali.

Jak wytłumaczyć fenomen Mejzy?

Jak można było przeczytać w Wirtualnej Polsce, lokalni politycy PiS są zirytowani faktem, że Łukasz Mejza znalazł się na ich liście i ostatecznie wypchnął z Sejmu uznaną lekarkę i doświadczoną parlamentarzystkę Elżbietę Płonkę. - Kampania Łukasza Mejzy była bezwzględna - powiedziała Płonka w rozmowie z WP.

Jak wytłumaczyć fenomen Mejzy? Półtorak zwraca uwagę na liczne banery, jakie zawisły w okolicach Zielonej Góry. O działaniach polityka informowały media z całego kraju, aż wieści o tym dotarły na Podkarpacie. Na konieczność czyszczenia miasta z plakatów Mejzy złościł się chociażby prezydent Janusz Kubicki, który cztery lata wcześniej udzielił mu poparcia w kampanii.

"Lepiej by zrobił gdyby pieniądze przeznaczył na leczenie dzieci, a nie na banery. Ktoś, kto nie szanuje przestrzeni miejskiej, nie szanuje też mieszkańców. Tak to odbieram i takie mam zdanie. Drodzy mieszkańcy, prosimy o sygnały, gdzie one są, abyśmy mogli zrobić porządek, nie ma zgody na zaśmiecanie miasta" - napisał Kubicki w długim wpisie.

- Ludzie głosują czasem na kogoś, kto jest znany albo ma głośne nazwisko. Nawet nie wiedzą, skąd kojarzą to nazwisko, ale widzą na liście i stawiają "krzyżyk". Wszystko w myśl zasady "nieważne co mówią, ważne by mówili". Żyjemy w demokracji, każdy ma prawo głosować jak chce - w ten sposób Półtorak skomentowała wyborczy sukces Mejzy.

Mejza w środę po raz pierwszy od wyborczej niedzieli zabrał głos na Facebooku. Nie podziękował wyborcom za głosy, zamiast tego zapytał swoich fanów o... ostatni odcinek "Resetu", czyli serialu TVP o rzekomych powiązaniach poprzedniej władzy z Rosją. Nie powinno to dziwić, bo przez całą kampanię skompromitowany polityk powtarzał: "Pogonimy Tuska".

Niewykluczone, że wkrótce Mejza będzie musiał się też tłumaczyć przed PKW. Część mieszkańców województwa lubuskiego chce udokumentować rozmach w jego kampanii i dowieść, że przekroczył on dozwolone limity.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
- Senator złożył ważną obietnicę. Chodzi o Motor Lublin
- Niedawno ścigał się w Grand Prix. Teraz pojedzie w II lidze

Źródło artykułu: WP SportoweFakty