Tradycyjnie już do końca października kluby muszą być rozliczone z zawodnikami na zero, aby móc myśleć o otrzymaniu licencji na starty w sezonie 2024. W tym roku sytuacja jest nieco inna, bo zniesiono limity kontraktowe, które nie spodobały się UOKiK. Uwolnienie stawek nie wywróciło jednak żużlowego rynku.
Z informacji WP SportoweFakty wynika, że problem z płatnościami pojawił się w jednym ośrodku, gdzie większość zawodników oczekuje jeszcze na pieniądze zarobione w tym roku na torze. W innych klubach nie powinno być natomiast kłopotów z wypełnieniem wymogów licencyjnych.
- Zobaczymy, co wydarzy się do końca października. Mamy jeszcze kilka dni. Nie ma jakiegoś masowego problemu, uwolnienie kontraktów po ruchach UOKiK nie wstrząsnęło rynkiem. Sytuacja dotyczy pojedynczych klubów. Niektóre po prostu nie lubią płacić - mówi WP SportoweFakty Krzysztof Cegielski, szef Stowarzyszenia Żużlowców "Metanol".
ZOBACZ WIDEO: Dominik Kubera z medalem w Grand Prix? Menedżer nie ma wątpliwości
- Niektórzy działacze kombinują, fantazjują, straszą. Później zawodnicy przed Trybunałem PZM muszą udowadniać swoje racje, wygrywają te sprawy, a potem czekają na wypłatę pieniędzy z odsetkami. Niektórzy działacze rozliczą się zaś w ostatnich godzinach. Są tacy, który mają to w genach. Mają problem, żeby kliknąć zrobienie przelewu - dodaje Cegielski.
Zaskakujące jest to, że jeden z klubów jest nierozliczony ze swoimi zawodnikami, a przedstawił już niemal całą kadrę na sezon 2024. Skąd bierze się ten fenomen, że żużlowcy podpisują kontrakty w ośrodkach, które nie mają opinii dobrego płatnika? - Sytuacja jest trudna dla zawodników. Oni wierzą, że ich ta sytuacja nie będzie dotyczyć. Czasem wybierają większe pieniądze, ale mniej pewne, kosztem mniejszych sum na umowie w innym klubie - komentuje szef Stowarzyszenia Żużlowców "Metanol".
Cegielski podkreśla też, że sami działacze potrafią się zachowywać bardzo różnie względem swoich zawodników. - Ich postawa zależy od tego, czy chcą żużlowca w składzie na kolejny sezon czy nie. Jak chcą, to płacą solidnie. Jak nie chcą, to nagle pojawiają się problemy. Dlatego zawodnicy mają dylemat. Do tego jest duża konkurencja. Jak nie zdecydują się na podpis, to za chwilę zrobi to ktoś inny - podsumowuje.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Unia Leszno zaskoczyła swoją decyzją. "Ogromne ryzyko"
- Ważna decyzja Przyjemskiego. "To jeden z największych talentów na świecie"