[tag=30691]
Ernest Koza[/tag] 25 maja przyszłego roku będzie świętował 30. urodziny. I choć dla żużlowca jest to młody wiek, bo niektórzy ścigają się nawet i po pięćdziesiątce, to tarnowianin zdecydował się powiedzieć "pas" i odwiesić kevlar na kołku.
Decyzja była sporym zaskoczeniem dla kibiców. Tym bardziej że miniony sezon nie był dla niego zły. 90 punktów i 7 bonusów w 54 wyścigach dał mu osiemnastą średnią biegową.
- To było tak naprawdę trochę zaplanowane od dłuższego czasu. Chciałem widzieć, jak te wyniki sportowe wypadną, w którą stronę to pójdzie. Stwierdziłem, że nie ma sensu tego ciągnąć na siłę. Mam małe dzieci i szukam też trochę stabilizacji. W sporcie kontuzja może się często zdarzyć, a to od razu wyklucza Cię z kilku spotkań, a to też cios pod kątem zarobkowym - powiedział Koza w rozmowie z portalem tarnow.ikc.pl.
ZOBACZ WIDEO: Czy Janusz Kołodziej marnuje się w Fogo Unii Leszno?
Ostatnim występem w karierze Ernesta Kozy był VI Memoriał Krystiana Rempały. Dwukrotny brązowy medalista Drużynowych Mistrzostw Polski (2014, 2015) spisał się wybornie, bo z jedenastoma punktami zajął czwarte miejsce.
Co czuł, wiedząc, że przed własną publicznością jechał po raz ostatni w karierze? - Cieszyłem się! Zależało mi, aby się dobrze pokazać, chciałem objechać zdrowo i stanąć na podium. Finalnie niewiele brakło, bo zająłem 4. miejsce, trochę pechowe, ale i tak się cieszę - dodał Koza.
Zawodnik nie zamierza odciąć się od speedwaya i na pewno nadal będzie w jakimś stopniu związany z tym sportem, choć już nie w roli czynnego jeźdźca. Na co dzień będzie jednak utrzymywał się z czegoś innego, bo z żużla jest ciężko. Tym bardziej na poziomie drugiej ligi.
Przeczytaj także:
- Wybitnie udowodnili, że się nie dogadują
- Był gwarantem zwycięstw swojej drużyny. To była deklasacja