Żużel. Półtora okrążenia: Sądny dzień. Licencje dla wszystkich? [FELIETON]

WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Krzysztof Kasprzak na pierwszym planie
WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Krzysztof Kasprzak na pierwszym planie

Wraz z końcem października kluby muszą być rozliczone z zawodnikami. Z niektórych ośrodków docierają informacje o problemach z przelewami. Przypuszczam jednak, że wszystkie kluby dostaną licencje - pisze Marta Półtorak.

"Półtora okrążenia" to cykl felietonów Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.

***

31 października to sądny dzień w polskim żużlu. Po tym terminie kluby muszą być "na czysto" z zawodnikami. Krzysztof Cegielski na łamach WP SportoweFakty mówił niedawno, że niektórzy prezesi kombinują i celowo przeciągają moment wykonania przelewu. To trochę niepokojące.

Jeśli takie zagrywki działaczy są celowe, jest to niewłaściwe zachowanie z ich strony. Z drugiej strony, sama wiem, że to nie zawsze jest działanie wymierzone na utrudnianie życia żużlowcom. Przechodziłam przez to w Stali Rzeszów i wiem, że zawodnicy potrafią nie wywiązywać się z podpisanej umowy. Czasem zapominamy, że kontrakt rodzi obowiązki też po drugiej stronie.

Nie dziwi mnie natomiast informacja, że w niektórych ośrodkach jakieś poślizgi z płatnościami są. Kluby często działają na wyrost. Wystarczy mniejsza frekwencja na stadionie albo brak wpłaty od któregoś ze sponsorów, aby pojawił się problem. U mnie takich kłopotów nigdy nie było. Stal Rzeszów za mojej kadencji dostawała licencję za pierwszym razem.

ZOBACZ WIDEO: Bartosz Zmarzlik zdradził, co go napędza. "Wtedy czuję się wolnym człowiekiem"

Tak samo nie jestem zaskoczona tym, że zawodnicy nie idą do mediów i nie mówią otwarcie o zaległościach finansowych w danym klubie. Niekoniecznie mogą się o tym swobodnie wypowiadać, bo ciąży nad nimi widmo kary. Takie zachowanie nie pomagałoby też w uzyskaniu zaległych należności.

Niektóre ośrodki płacą w późniejszym terminie, co tłumaczą np. przelewami miejskich funduszy na koniec roku. Jeśli druga strona wie o tym od razu, że otrzyma pieniądze, ale np. w grudniu i zdecyduje się podpisać kontrakt, to ja nie widzę w tym nic złego. Nie można mieć wtedy żadnych pretensji do działaczy.

Tak jak zauważył Krzysztof Cegielski, zawodnicy mają wolny wybór. Mogą wybrać pieniądze mniejsze, ale pewniejsze w klubie X. Mogą też zdecydować się na starty u prezesa Y, który obieca im więcej, ale może się okazać, że na te fundusze trzeba poczekać nieco dłużej. Jedno, co należy potępić, to jakieś stawianie żużlowców pod murem, szantażowanie, straszenie Trybunałem PZM. Tego nie powinno być.

Ciekawe jest też to, że za nami pierwszy sezon funkcjonowania bez limitów finansowych, które zostały zniesione po działaniach UOKiK. Brak ograniczeń kontraktowych nie wywrócił nam żużla do góry nogami, zdecydowana większość klubów zachowała płynność finansową. Nie powinniśmy być tym zaskoczeni. Wszyscy wiedzieliśmy, że limity były fikcją i niemal każdy prezes starał się je obejść.

Marta Półtorak

Czytaj także:
- Dobre wieści dla Falubazu. Przekazał je prezydent miasta
- Mówi wprost o tym, jak płacą kluby w Polsce. Szokujący rekord!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty