Żużel. To zły zwiastun dla innych klubów. Hitowych transferów nie będzie?

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Emil Sajfutdinow
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Emil Sajfutdinow

Chociaż sezon 2024 w PGE Ekstralidze ruszy dopiero za kilka miesięcy, to niektóre kluby kontraktują już żużlowców na rok 2025. Zjawisko będzie się nasilać, na czym korzystają głównie zawodnicy. Mogą wynegocjować odpowiednio wysokie stawki już teraz.

Zaczęło się od działań For Nature Solutions KS Apatora Toruń, który zapewnił sobie usługi Emila Sajfutdinowa i Roberta Lamberta już na rok 2025, choć jesteśmy kilka miesięcy przed startem sezonu 2024. W ostatnich dniach również Betard Sparta Wrocław potwierdziła przedłużenie współpracy z Artiomem Łagutą na rok 2025. Z kolei w Platinum Motorze Lublin przez kolejne dwa lata będziemy oglądać Bartosza Zmarzlika.

Zaskoczona takim obrotem spraw nie jest Marta Półtorak, zdaniem której w ekstraligowych warunkach brakuje żużlowców gwarantujących odpowiedni poziom punktowy. - Tak naprawdę działacze z Wrocławia byli prekursorami takich działań i podpisywania umów wieloletnich. Daje to komfort obu stronom. Zawodnik ma pewną pracę i pensję - mówi była prezes Stali Rzeszów w rozmowie z WP SportoweFakty.

Przedłużanie umów z zawodnikami oznacza zabetonowanie rynku transferowego i układu sił w PGE Ekstralidze. - Nawet jeśli rynek został uwolniony i nie ma limitów kontraktowych, to wiemy, że one były fikcją. Zawodnicy tacy jak Łaguta, Sajfutdinow czy Zmarzlik kalkulują i wiedzą, że raczej nie dostaną lepszej oferty finansowej, dlatego podpisują to, co leży na stole - dodaje Półtorak.

ZOBACZ WIDEO: Rekordowy budżet Apatora. Ile brakuje torunianom do walki o mistrzostwo?

Zdaniem Półtorak, chociażby Sajfutdinow jest wielkim wygranym ostatnich miesięcy. - Apator ma łeb na karku, że perspektywicznie przedłużył jego umowę. To drugi zawodnik ligi, który był gorszy tylko od Zmarzlika. Mógłby być pożądany przez inne ośrodki. Sam Emil też wie, co robi. Najlepiej podpisywać kontrakt, gdy jest się w samej czołówce punktujących. Nie wiadomo, czy tak będzie za rok czy dwa. Jeśli Sajfutdinow zaliczyłby gorszy sezon, to jego pozycja negocjacyjna przed rokiem 2025 byłaby słabsza. Negocjuje się, gdy się jest na szczycie - stwierdza była działacz z Podkarpacia.

- Z perspektywy innych klubów, choćby beniaminka, takie zabetonowanie rynku to nic dobrego. Gdyby chciały one naruszyć obecny status quo, to nawet mając pieniądze, nie są w stanie wiele zdziałać - dodaje Półtorak.

Podpisywanie wieloletnich umów może być też formą blokady ewentualnych zmian w przepisach. - Kluby powiedzą, że mają zawarte kontrakty, więc przepisy muszą być stabilne. Proszę sobie wyobrazić, co byłoby, gdyby nagle wprowadzono KSM albo jakieś ograniczenia w kwestii startów zawodników zagranicznych - ocenia Półtorak.

Ostatnie działania klubów to też kamyczek do dyskusji na temat budżetów. Pojawiają się bowiem sugestie, że kolejny kontrakt telewizyjny PGE Ekstraligi nie będzie tak duży, a to będzie oznaczało koniec finansowego eldorado. - Stawki żużlowców już teraz są wygórowane i oni chyba wiedzą, że osiągnęliśmy sufit. Dlatego Sajfutdinow, Łaguta czy Zmarzlik już teraz godzą się na kontrakty na rok 2025 - podsumowuje Półtorak.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
- Kolejny transfer w polskiej lidze. Junior zadebiutuje w nowym zespole
- "Stało się". Marcin Najman ogłosił sensacyjny pojedynek

Źródło artykułu: WP SportoweFakty