Kyle Newman urodził się 14 grudnia 1991 roku w angielskim Poole. Jego ojcem jest Keith Newman, były żużlowiec, którego kariera nie była jednak bogata w sukcesy.
Brytyjskie źródła mówią, że w rozgrywkach ligowych Keith Newman pojechał w zaledwie pięciu wyścigach. Wszystkie zaliczył w 1987 roku w zespole z Exeter, ale punktów nie wywalczył.
Potomkowi Keitha Newmana wystarczył sam fakt, że ojciec jeździł na żużlu. On też zdecydował się na jazdę w lewo i po raz pierwszy w zawodach juniorskich pojawił się w lipcu 2007 roku, kiedy to wskoczył do drużyny Weymouth Wildcats, startującej wówczas w Conference League.
I choć zaliczył tylko kilka spotkań, to zapracował sobie na kontrakt w pełnym wymiarze i pewne miejsce w składzie na sezon 2008. Szybko stał się ulubieńcem fanów z południowej Anglii. Ci wybrali go "Zawodnikiem Roku". Miał to być początek długiej i międzynarodowej kariery obfitej w międzynarodowe sukcesy. Równie skutecznie w 2007 roku radził sobie w barwach Rye House Raiders, gdzie jego CMA na koniec sezonu wyniosło prawie 7 punktów.
ZOBACZ WIDEO: Nowy system rozgrywek. Czy w PGE Ekstralidze pojawią się etatowi rezerwowi?
Wielki talent na horyzoncie
Młody Brytyjczyk z każdym miesiącem coraz śmielej zaznaczał swoją obecność wśród najlepszych brytyjskich młodzieżowców. Zaledwie dwa lata po ligowym debiucie stanął na podium mistrzostw Wielkiej Brytanii do 18. roku życia.
Na torze w Scunthorpe lepsi byli tylko Jerran Hart oraz Kyle Howarth. Nic dziwnego, że nazwisko Newmana trafiło do notesów polskich trenerów oraz menedżerów, choć turniej wśród starszych zawodników, czyli do 21. roku życia pokazał, że przed Newmanem jeszcze dużo nauki. W tym samym sezonie zameldował się również w seniorskim finale, gdzie oglądał rywalizację z parku maszyn w roli rezerwowego.
I choć z roku na rok osiągał coraz lepsze wyniki, to nie był w stanie wykazać pełni swojego potencjału. Stale coś mu w tym przeszkadzało, a niestety najczęściej były to kontuzje. Miewał też inne "problemy".
- Moim marzeniem było podpisanie umowy na sezon 2011 w polskiej lidze. Niestety, mimo ogromnych chęci, ofert, które były dla mnie atrakcyjne, musiałem zrezygnować. Wszystko przez to, iż podpisałem kontrakt w Birmingham, które przeniosło się do Elite League. Musiałem koniecznie znaleźć sobie klub w Premier League. Wypadło na Newcastle Diamonds. Ta drużyna rozgrywa mecze w niedzielę, czyli tak jak cała polska liga - mówił kilka lat temu w rozmowie z WP SportoweFakty.
Szybko znalazł za to uznanie w oczach selekcjonera reprezentacji kraju. Jako 19-latek zadebiutował w barwach narodowych, kiedy to otrzymał powołanie do startu w finale Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów.
O turnieju w Rye House z pewnością chciał szybko zapomnieć. W swoim pierwszym wyścigu dotknął taśmy, a kilka minut później został wykluczony z powodu upadku. Dopiero w drugiej części zmagań udało mu się dwukrotnie dojechać do mety, ale daleko za plecami rywali.
Ostatni sezon w gronie młodzieżowców (2012 rok - dop. red.) był dla Newmana najlepszy w dotychczasowej karierze, choć nadal bez spektakularnych sukcesów. W finale mistrzostw Europy wywalczył zaledwie pięć punktów. Dużo lepiej wypadł w mistrzostwach świata juniorów.
Otrzymał dziką kartę na turniej w Coventry i przy swoim nazwisku zapisał dziesięć punktów, co pozwoliło mu zająć szóste miejsce. Tuż za jego plecami obecne gwiazdy światowego speedwaya - Bartosz Zmarzlik, Mikkel Michelsen i Patryk Dudek.
Niewykorzystany potencjał
Przez kilka lat młodzieżowej kariery zdobył tylko jeden medal. Wielokrotnie stawał na podium imprez międzynarodowych, ale były to turnieje towarzyskie, jak chociażby w Belgii. Kyle Newman zdaje sobie sprawę z tego, że mógł osiągnąć znacznie więcej.
- Moja kariera nie przebiegła tak, jakbym tego oczekiwał i kto wie, jaka czeka mnie przyszłość. Jeśli zdecyduję, że to będzie dla mnie ostatni sezon na żużlu, to chciałbym, by był to rok o wszystko albo nic - mówił przed sezonem w rozmowie z brytyjskim Speedway Starem.
W 2015 roku Newman osiągnął swój cel i podpisał pierwszy w karierze kontrakt w Polsce. Szansę Brytyjczykowi dała MDM Komputery Dreier ŻKS Ostrovia Ostrów, a już pierwsze treningi pokazały, że w nowym nabytku drzemie spory potencjał.
- Jeździć to on umie. Żeby jednak coś tutaj znaczyć, trzeba mieć sprzęt. Widzę, że chłopak jest uparty, chce się uczyć. Jak będzie wytrwały, to dojdzie do czegoś. Już po pierwszych treningach wie, że na takim sprzęcie, jaki ma, na tym torze się nie pojeździ - mówił Marek Cieślak dla WP SportoweFakty.
W trakcie sezonu został jednak wypożyczony do Łączyńscy-Carbon Startu Gniezno. I to właśnie w barwach ekipy z pierwszej stolicy Polski zadebiutował w naszym kraju. Nie był to jednak wymarzony debiut. O ile indywidualnie mógł być w miarę usatysfakcjonowany, bo w sześciu wyścigach zdobył 7 punktów, tak jego drużyna w Rybniku przegrała różnicą prawie 50 punktów. Newman mówił otwarcie, że to wstyd, że zespół tak się zaprezentował.
Ostatecznie w całym sezonie wystąpił jeszcze w dwóch meczach i ściganie w 1. Lidze zakończył z dorobkiem 13 punktów i 2 bonusów. Zimą zdecydował się na zmianę otoczenia i trafił do Polonii Piła. Był to jednak fatalny dla niego ruch, bo liczbę swoich występów mógł policzyć na palcach jednej dłoni. I choć on sam myślał o PGE Ekstralidze, to dziś ściga się wyłącznie w ojczyźnie.
Gest Hansa Andersena
Newman po pilskiej przygodzie zniknął z polskich torów. W kolejnym sezonie chciał udowodnić polskim menedżerom, że warto na niego stawiać, jednak podczas otwierającej sezon imprezy towarzyskiej zanotował paskudny upadek, którego konsekwencją było złamanie łopatki oraz uszkodzenie mięśni. Lekarze szacowali, że wrócić na motocykl będzie mógł dopiero pod koniec maja.
Na dobrą sprawę zamykało to dla niego szanse na to, by dobrze się "zareklamować". Nie został jednak w tym trudnym dla siebie momencie sam. Hans Andersen zdecydował się przeznaczyć na leczenie kolegi gażę, którą zarobił w meczu Poole Pirates z Belle Vue Aces.
- Już w zeszłym sezonie miał kontuzję i widziałem, jak ciężko walczył o to, by wrócić do żużla. Nabawić się kolejnego urazu w takich okolicznościach, bez ukończenia choćby jednego okrążenia w nowym sezonie... To chwyta za serce. Dlatego postanowiłem mu pomóc. Jest moim kolegą z pary i naprawdę jest mi go szkoda - powiedział Andersen w rozmowie z "Daily Echo".
Czytaj także:
1. Postanowił trzymać się z daleka od polskiej ligi. Ma konkretny powód
2. Chce skorzystać z tego polskiego przepisu, by się rozwijać