Żużel. Zabrakło mu wiary w samego siebie. W polskim klubie czuł się jak w domu

WP SportoweFakty / Wojciech Szubartowski / Anton Rosen (w kasku żółtym)
WP SportoweFakty / Wojciech Szubartowski / Anton Rosen (w kasku żółtym)

Przez szwedzki żużel w ostatnim czasie przewinęło się wielu utalentowanych zawodników, którym z różnych przyczyn nie udało się zrobić kariery. Jednym z takich przykładów jest Anton Rosen.

Szwedzka Avesta położona jest w regionie Dalarna nad rzeką Dal. Jeszcze niedawno miasto założone w 1936 roku zamieszkiwało niespełna 15 tysięcy osób. To stamtąd pochodzi sześciokrotny Indywidualny Mistrz Świata Tony Rickardsson, czy młoda nadzieja speedwaya w kraju Trzech Koron - Philip Hellstroem-Baengs.

21 sierpnia 1991 roku w Avescie na świat przyszedł Anton Rosen. Od małego ciągnęło go do sportów motorowych. Bardzo szybko złapał żużlowego bakcyla, a już od pierwszych treningów przejawiał ogromną smykałkę do jazdy w lewo.

Zaczynał na motocyklach o pojemności 50 centymetrów sześciennych. Kolejnym etapem w jego sportowej karierze był mini żużel, ale bez spektakularnych sukcesów. Jako 15-latek rzutem na taśmę zakwalifikował się do półfinału Złotego Trofeum 80cc, ale w nim wywalczył zaledwie jeden punkt. To jednak nie przekreśliło wiary w to, że w przyszłości może zostać kimś wielkim.

ZOBACZ WIDEO: Mistrz Polski "dostaje po pysku"?! Mocne słowa prezesa

Rok później zadebiutował na pięćsetkach. W Allsvenskan League zbierał doświadczenie i raczej oglądał plecy rywali. Ale w Division 2 (czwarty poziom rozgrywkowy) był jedną z wiodących postaci. Rozwijał się prawidłowo, a jako 18-latek pojawił się w kadrze narodowej i osiągnął pierwszy poważny sukces, jakim był srebrny medal Drużynowych Mistrzostw Europy Juniorów. W kolejnym sezonie na jego szyi znów zawisło srebro DMEJ, a na koniec wieku młodzieżowca dorzucił do swojego CV brąz Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów.

I choć przez kilka sezonów należał do młodzieżowej czołówki w Szwecji, to indywidualnie nigdy niczego tak naprawdę nie osiągnął. Najlepszym jego wynikiem w juniorskim czempionacie było ósme miejsce, które zajął w 2010 roku. Ani razu nie powiodło mu się ściganie o finał Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. - Żałuję, że nigdy nie udało mi się tam awansować - powiedział Rosen w jednym z wywiadów.

- Kiedy teraz patrzę na swoją karierę, to na pewno poradziłbym sobie lepiej, gdybym mógł sobie zorganizować lepsze zaplecze sponsorskie. Przy większym wsparciu mógłbym zbudować większy team, a co za tym idzie zakupić lepsze silniki - dodał Szwed.

Anton Rosen w kasku białym
Anton Rosen w kasku białym

[b][h2]Brak wiary we własne możliwości

[/h2][/b]
Anton Rosen jest jednym z wielu zawodników, których nie oszczędzały kontuzje. Najczęściej wskutek upadków cierpiała głowa, co spowodowało, że w pewnym momencie Szwed nie czuł się w pełni sprawny. Walczył z silnym niepokojem, a brak radości z jazdy w lewo spowodował, że w 2016 roku zdecydował się powiedzieć "pas" i odwiesił kevlar na kołku

Poszedł do normalnej pracy, a każdą wolną chwilę spędza z partnerką oraz synem. Od sportu jednak nie odszedł, bo kiedy ma możliwość to gra w padla oraz hokeja. Pytany, co poza zdrowiem stanęło jeszcze na przeszkodzie w rozwoju kariery, odpowiedział: - Przede wszystkim myślę, że miałem więcej talentu, niż dobrego sprzętu. Nigdy nie miałem jednak takiej pewności siebie, nie wierzyłem, że jestem naprawdę tak dobry, jak wszyscy mówili - skomentował.

W 2010 roku złapał pierwszy angaż w Polsce. Szansę 19-letniemu wówczas zawodnikowi dał sztab szkoleniowy Kolejarza Rawicz, choć duża w tym zasługa Sebastiana Aldena i jego teamu. To oni podsunęli nazwisko Rosena działaczom, a zawodnik odpłacił się postawą na torze. Co prawda jego średnia biegowa nieznacznie przekroczyła półtora punktu, to ambicją i wolą walki zaskarbił sobie serca rawickich fanów. Chyba wówczas nie przypuszczał, że ekipa z Wielkopolski będzie jedyną, jaką będzie reprezentował w Polsce.

W rawickim zespole ścigał się jeszcze przez cztery sezony, ale z każdym sezonem liczba występów z niedźwiadkiem na plastronie malała. W 2014 roku pojechał zaledwie jeden mecz, w którym dwukrotnie zameldował się na trzecim miejscu i dwa razy nie dojechał w ogóle do mety. Po rocznej przerwie wrócił do Polski, ale nie dostał już żadnego powołania.

- W Rawiczu czułem się jak w domu, a Dariusz Cieślak bardzo wiele mi pomagał i był prawie, jak mój polski tata. Bardzo podobał mi się tamtejszy tor i te spotkania z kibicami. Zawsze lubiłem Rawicz i czułem, że wierzą tutaj we mnie, więc tak naprawdę nie chciałem stąd wyjeżdżać - wspomniał Anton Rosen.

Czytaj także:
1. Zawodnik Platinum Motoru został na lodzie
2. Lebiediew znalazł Cellfast Wilkom nowego zawodnika

Komentarze (0)