Kolejny akt oskarżenia przeciwko Markowi G. Tym razem problemy może mieć także jego były klub

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Były prezes Stali Gorzów Marek G.
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Były prezes Stali Gorzów Marek G.

Znany biznesmen i były prezes Stali Gorzów, Marek G. nie ma ostatnio dobrej passy. Okazuje się, że niedawno do zarzutów o pranie brudnych pieniędzy, doszedł także akt oskarżenia w sprawie możliwego wyłudzenia miejskiej dotacji na Stal Gorzów.

Śledczy w Gorzowie Wlkp. prowadzili w tej sprawie postępowanie od blisko półtora roku i ostatecznie zebrali na tyle mocny materiał dowodowy, by przekazać do sądu akt oskarżenia w sprawie czterech osób. Jak udało nam się ustalić, na ławie oskarżonych już niedługo zasiądą były prezes Stali Marek G., dyrektor klubu Tomasz M. oraz jeden pracownik klubu i jego kontrahent.

Sprawa wydaje się poważna, a jeśli podejrzenia śledczych znajdą potwierdzenie w sądzie, to konsekwencje nieprawidłowości w finansach klubu odczuć mogą nie tylko byli działacze, ale także sam klub. Mowa o całkiem dużej kwocie.

- Mogę potwierdzić, że do Sądu Okręgowego w Gorzowie Wlkp. skierowaliśmy już akt oskarżenia  w sprawie potencjalnego wyłudzenia dotacji przy wykorzystaniu poświadczającej nieprawdę faktury. Wartość wyłudzeń miałaby wynosić 480 tysięcy złotych. Na ławie oskarżonych zasiądą cztery osoby: prezes Marek G., dyrektor Tomasz M., a także pracownik klubu i jeden z kontrahentów. Wskazane czyny zagrożone są karą nawet do 10 lat więzienia - mówi nam rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim, Łukasz Gospodarek.

ZOBACZ WIDEO: PGE Ekstraliga planuje ważną zmianę w regulaminie. Najlepsze kluby będą miały kłopoty?

- Ze względu na wysoką wartość szkody, prokuratura zdecydowała się zastosować przepis zaostrzający ewentualną odpowiedzialność i stąd tak wysoka potencjalna kara - wyjaśnia od razu rzecznik gorzowskiej prokuratury.

Dwaj najważniejsi działacze Stali Gorzów zarzuty usłyszeli nieco ponad rok temu. Od tego czasu śledczy badali kolejne wątki w sprawie, a wśród przesłuchanych byli nie tylko pracownicy klubu, ale nawet jego zawodnicy.

Akt oskarżenia dotyczy nieprawidłowości w rozliczeniu miejskiej dotacji na sekcję piłki ręcznej z 2020 roku. Początkowo mówiło się, że pieniądze z dotacji przeznaczonej dla szczypiornistów miały trafiać do żużlowców i służyć do pokrycia wydatków przedstawicieli tej sekcji. Mowa była choćby o obozie sportowym, który z powodu pandemii nie doszedł ostatecznie do skutku. Prokuratura nie potwierdza jednak tej wersji i nie chce mówić o szczegółach.

Sprawie przygląda się aktualny zarząd klubu, bo niekorzystny wyrok może oznaczać, że Stal zostanie zmuszona do zwrotu błędnie rozliczonej dotacji. Brak w budżecie blisko 0,5 mln złotych byłby sporym ciosem, a taką dziurę w budżecie niełatwo byłoby załatać.

- To dla nas nowa informacja, więc dopiero zaczniemy ją analizować. Mogę jednak zapewnić, że ponownie postaramy się, by klub nabył w procesie status pokrzywdzonego. Poprzednio złożony wniosek został odrzucony ze względu na zbyt wczesny etap postępowania. Warto zaznaczyć, że zarzuty dotyczą sekcji piłki ręcznej, która od dwóch lat jest osobną spółką. Akt oskarżenia to świeża sprawa, dlatego nie miałem jeszcze okazji rozmawiać o tym z prawnikami reprezentującymi klub. Proces nie wpływa jednak na funkcjonowanie Stali Gorzów, a klub pozostaje jedynie obserwatorem wydarzeń - zapewnia prezes Stali, Waldemar Sadowski.

O komentarz do najnowszych informacji poprosiliśmy Marka G., ale ten poprosił jedynie, by przekazać, że prokuratura w tej sprawie już wcześniej wycofała się z większości zarzutów. Jak widać, jednak nie ze wszystkich.

To kolejne jego problemy, bo przed sądem toczy się już postępowanie, w którym G. oskarżony jest o to, że wspólnie i w porozumieniu z trzema innymi osobami miał przyjąć na rachunek bankowy prowadzonego przez siebie kantoru internetowego ponad 68 milionów złotych, które przy pomocy jego firmy miały zostać wpuszczone legalnie do obrotu.

Byłemu prezesowi Stali jeszcze do niedawna groził rok i cztery miesiące więzienia, 220 tysięcy złotych grzywny i 685 tys. zł przepadku majątku. Biznesmen wycofał się jednak z porozumienia z prokuraturą, a ta będzie się teraz zapewne domagała wyższej kary.

Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Wiemy, ile kosztuje utrzymanie w PGE Ekstralidze
Państwowy gigant blisko umowy z kolejnym klubem

Źródło artykułu: WP SportoweFakty