Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty: Jesteś młodym zawodnikiem, który dopiero uczy się żużlowego rzemiosła. Na początek chciałbym, abyś przybliżył czytelnikom swoją osobę.
Zoltan Lovas, młody reprezentant Węgier: Mam piętnaście lat i jestem członkiem zespołu SpeedWolf Debreczyn. Zimą 2020 roku otrzymałem pierwszy silnik 125cc, a we wrześniu przesiadłem się na motocykle 250cc. Dwanaście miesięcy później zdałem egzamin na licencję w barwach klubu z Debreczyna, a od 2022 roku ścigam się w zawodach 250cc.
Jak to się stało, że trafiłeś na żużlowe tory?
Jeszcze będąc w łonie matki, byłem na zawodach żużlowych (śmiech). Odkąd skończyłem roczek, to rodzice zabierali mnie regularnie na stadion w Debreczynie. Moja miłość rozwijała się bardzo szybko. W przedszkolu na zabawę karnawałową przebrałem się za... motocykl. Nic dziwnego, że w przedszkolu organizowałem również wiele wyścigów terenowych na rowerkach biegowych. Ja byłem wtedy Nickim Pedersenem i tylko ja mogłem wygrywać (śmiech). Próbowałem tak naprawdę wszystkiego, co ma koła, ale nie mogłem jeździć na motocyklu, bo ojciec trzymał mnie od tego z daleka. Może dlatego, że sam kiedyś jeździł i wiedział, z czym to się wiąże.
Próbowałeś swoich sił w innym sporcie, czy w twoim życiu jest miejsce tylko na żużel?
Próbowałem również biegów, pływania, uprawiałem triathlon, judo, a także kolarstwo górskie. Jednak nic nie lubiłem tak, jak żużel.
ZOBACZ WIDEO: Zmarnowany potencjał U-24 Ekstraligi? Prezes odpowiada
Pytam, bo bycie żużlowcem na Węgrzech już samo w sobie wydaje się być dużym wyzwaniem. Myślałeś o perspektywach, szansach rozwoju, czy po prostu postawiłeś wszystko na jedną kartę?
Tak naprawdę jest bardzo ciężko, bo jest niewielu zawodników i równie mało torów. W kategorii 250cc nie ma nikogo więcej, muszę trenować sam i starać się o to, by jeździć w jak największej liczbie zawodów. W przyszłości chciałbym znaleźć klub w Polsce lub w Wielkiej Brytanii. Mam nadzieję, że kiedyś to się spełni.
Jakiś czas temu Jozsef Albok, właściciel klubu z Nagyhalasz, powiedział, że nie masz odpowiedniego zaplecza finansowego i nie zdziwi go, jeśli w klasie 500cc będziesz jeździł z czeską licencją. Rozważasz ze swoimi rodzicami takie rozwiązanie, które z pewnością pozwoliłoby ci na większy rozwój?
Nie mam pojęcia, dlaczego tak powiedział, bo nawet do głowy mi nie przeszło, żeby startować z czeską licencją. W tej chwili sport na Węgrzech jest w bardzo trudnej sytuacji, ale na szczęście mam sponsorów, dzięki którym mogę startować w międzynarodowych zawodach. Kiedy przejdę do klasy 500cc, to będę starał się o angaż w ligach zagranicznych.
Jesteś jedynym młodym węgierskim zawodnikiem, więc naturalnie z tobą wiązane są największe albo też jedyne nadzieje na lepszą przyszłość. Odczuwasz presję związaną z tymi oczekiwaniami i większym zainteresowaniem swoją osobą?
Na pewno czuję wsparcie fanów, którzy śledzą mnie w mediach społecznościowych i często gratulują kolejnych występów. Nigdy nie czułem presji, że są wobec mnie jakieś oczekiwania, bo po prostu sam z siebie chcę być najlepszy. Tak też było w ubiegłym roku w Debreczynie, ale schrzaniłem te zawody.
Dla polskich fanów jesteś jeszcze anonimowym zawodnikiem, ale mogliśmy cię zobaczyć na torze podczas Speedway Ekstraliga Camp 250cc. Jakie towarzyszyły ci odczucia związane z wizytą w Polsce i startem w Toruniu?
To był dla mnie drugi obóz, więc bardzo mi się podobał ten wyjazd - zarówno te treningi, jak i rywalizacja sportowa.
Tor chyba ci bardzo spasował, bo w obu turniejach zdobyłeś po 12 punktów i po biegu dodatkowym z Lesterem Matthijssenem zająłeś trzecie miejsce.
Bardzo lubię ścigać się w Toruniu, a tym bardziej kiedy mam dobrze ustawiony motocykl i mogłem dać z siebie wszystko. Moje trzecie miejsce podczas Speedway Ekstraliga Camp było dla mnie ważne, bo to bardzo prestiżowe dla nas, młodych chłopaków zmagania.
Z dobrej strony prezentowałeś się w ubiegłym sezonie również w Mistrzostwach Europy Par, ale nieco gorzej poszło ci w najważniejszych zawodach, czyli SGP3 oraz mistrzostwach Europy. Czego bardziej zabrakło do tego, by wystartować w finałach obu rozgrywek - szczęścia, umiejętności, lepszego sprzętu, czy może jeszcze czegoś innego?
Faktycznie, te Mistrzostwa Europy Par były dla mnie bardzo udane, bo udało mi się wygrać kilka wyścigów, a w ostatniej rundzie na torze w Bydgoszczy zajęliśmy z Pawłem Sitkiem drugie miejsce. Co do SGP3, to trochę szkoda, że nie udało nam się znaleźć optymalnego ustawienia. W IME z kolei nie awansowałem do finału przez regulamin. Zająłem ósme miejsce, ale przepustki nie otrzymał żaden zawodnik gospodarzy. By dać mu miejsce w finale, trzeba było jednego skreślić i padło na mnie.
Masz 15 lat, więc twoja przygoda z motocyklami o pojemności 500cc tak naprawdę dopiero się rozpocznie. Jednak chciałem cię zapytać, czy jest już zainteresowanie tobą polskich klubów? Dostałeś pierwsze zapytania, a może i poważniejsze oferty?
Dopiero w październiku skończę piętnaście lat, więc do tego czasu czekają mnie starty w klasie 250cc. Później mogę rozpocząć starty na pięćsetkach. Prezes Cellfast Wilków Krosno - Grzegorz Leśniak udzielił mi już zgody, abym brał udział w treningach juniorów tej drużyny, więc nie mogę się tego doczekać.
Opieka, jaką otrzymuje młody zawodnik od polskiego klubu, może być kluczowa dla dalszej kariery. Jazda w naszym kraju jest dla ciebie priorytetem?
Zdecydowanie. Mam świadomość, że żużel w Polsce funkcjonuje na najwyższym poziomie, więc jazda tam również jest niezbędna dla mojego rozwoju. Dlatego bardzo cieszę się z szansy, jaką daje mi klub z Krosna i mam nadzieję, że uda mi się sprawdzić.
Wracając jeszcze na chwilę do węgierskiego żużla. Uważasz, że w przyszłości może być lepiej?
Sytuacja jest bardzo trudna, ale są jakieś próby poprawy tego. SpeedWolf Debreczyn ma za sobą proces rekrutacji, a kandydaci rozpoczęli treningi pod okiem Jozsefa Tabaki. Mam nadzieję, że wkrótce pojawią się nowi juniorzy.
Jednak zamknięcie toru w Nagyhalasz na pewno nie pomaga kondycji węgierskiego żużla. Zawodników też trzeba traktować bardziej jak amatorów.
Trudno powiedzieć, bo mamy teraz jeden tor, gdzie mogą odbywać się zawody i jest to obiekt w Debreczynie. Oprócz tego potrenować możemy w Vasad oraz Morahalm, ale największym problemem jest to, że nie ma chętnych do jazdy. Dlatego ja muszę jak najszybciej podjąć się jazdy w lidze zagranicznej.
To jeszcze wróćmy do ciebie. Masz swojego ulubionego żużlowca?
Tak, to Daniel Bewley. Jest on moim wzorem do naśladowania, bo to bardzo konkretny i dobry zawodnik. Poza tym zawsze jest miły i w dobrym humorze.
Cele na sezon 2024 masz już wyznaczone?
Oczywiście. Chcę sprawić trochę radości węgierskim kibiciom przy okazji mistrzostw Europy 250cc w Debreczynie. Pragnę też w końcu awansować do finału SGP3, a poza tym odjechać jak najwięcej zawodów, jak to tylko możliwe.
Korzystając z okazji, chciałbym podziękować mojej rodzinie oraz fanom za to, że są przy mnie, bo bez ich pomocy i wsparcia nie mógłbym obecnie jeździć na żużlu i osiągać sukcesów.
Czytaj także:
1. Po fatalnym wypadku otarł się o śmierć. "Miałem bardzo ponure momenty"
2. Rywalizacja z nim napędzała Taia Woffindena. Chcieli coś sobie udowodnić