Żużel. Czy śpimy na pieniądzach? One się kiedyś skończą [OPINIA]

WP SportoweFakty / Jakub Malec / Na zdjęciu: Jacob Thorssell (w kasku czerwonym)
WP SportoweFakty / Jakub Malec / Na zdjęciu: Jacob Thorssell (w kasku czerwonym)

Klub, który ledwo utrzymał się w PGE Ekstralidze dysponował 16 mln zł. Za to ośrodki I-ligowe muszą mieć co najmniej 8-9 mln zł na sezon. Inflacja nam wystrzeliła w żużlu. Czy pieniędzy będzie przybywać w nieskończoność? - pyta Marta Półtorak.

"Półtora okrążenia" to cykl felietonów i opinii Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.

***

Z zaciekawieniem przeczytałam informacje o budżetach różnych klubów żużlowych w Polsce. Bliska mi Texom Stal Rzeszów dopiero co awansowała do Speedway 2. Ekstraligi i ma skład, który powinien pozwolić jej na spokojne utrzymanie na zapleczu. Prezes klubu mówi natomiast, że budżet na tegoroczne rozgrywki zamknie się w kwocie 8-9 mln zł.

Jeszcze ciekawsze jest to, że ZOOleszcz GKM Grudziądz w ubiegłym sezonie dysponował kwotą 16 mln zł, a ledwo utrzymał się w PGE Ekstralidze. Jak to podsumuję? Też liczbami. W moich czasach Unia Tarnów  za 12 mln zł budowała dream team i zdobywała w cuglach mistrzostwo Polski.

Czy to oznacza, że inflacja wystrzeliła w żużlu? Tak. Na pewno w czasach mojej prezesury pieniądz inaczej kosztował, ale też mamy inne czynniki zewnętrzne. W ostatnich latach w dyscyplinie i motoryzacji koszty poszły mocno w górę, chociażby z powodu pandemii COVID-19 i wojny w Ukrainie. To nie powinno dziwić. Efekt jest taki, że rynek się dostosował, ale też trochę rozregulował.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozalny błąd sędziego. Co on zrobił?!

Zawsze powtarzam, że mamy popyt i podaż. Mechanizmy rynkowe, które decydują o wszystkim. Kluby mają większe budżety, bo urosły kontrakty telewizyjne. Z drugiej strony mamy mniej dobrze punktujących zawodników, co pozwala im żądać wyższych kwot podczas negocjacji kontraktowych.

W tej całej inflacji żużlowej martwi mnie jedno. Sytuacja mniejszych ośrodków, takich jak chociażby Rawicz, które często utrzymywane są ze środków samorządowych. Wiemy, że gminy mają określone budżety, które w dużej części pochodzą z podatków mieszkańcy. Prezydent czy burmistrz nie jest w stanie przelewać dodatkowych milionów na konta klubów żużlowych. Z pustego i Salomon nie naleje.

Oczywiście, są samorządy dające więcej na żużel i sport, są i takie wydające mniejsze kwoty. Pieniądze jednak nie rosną na drzewach, więc zawsze w miastach odbywa się to kosztem czegoś i mieszkańcy muszą mieć tego świadomość. Jest też temat spółek Skarbu Państwa, który "wałkujemy" od wielu miesięcy. Czy SSP powinny przelewać grube miliony na profesjonalne kluby? Bo to przecież ten jeden z czynników wywołujących inflację w żużlu.

Rodzi się pytanie, czy budżety klubów będą rosnąć w nieskończoność. Gdyby tak było, mielibyśmy do czynienia z fenomenem. Oznaczałoby to, że na rynku jest zbyt dużo wolnego pieniądza. W gospodarce mamy hossę i bessę. Zawsze po gorącym okresie rozwoju przychodzi schłodzenie. Czy ono nadchodzi w żużlu? Nie wiem, ale spójrzmy na rzeczywistość i nieco szerzej na portfele Polaków.

Płaca minimalna w Polsce rośnie, ale to napędza inflację. PKB kraju rośnie, ale jednak wolniej niż wcześniej. Kibice natomiast coraz częściej wybierają mecze w telewizji z pewnym trunkiem w ręku, zamiast wizyty na stadionie. Takie przynajmniej odnoszę wrażenie.

Marta Półtorak

Czytaj także:
- Klarowny cel Andersa Thomsena. To chce udowodnić
- Wiadomo, ile pieniędzy dostanie Motor Lublin. Miasto podzieliło dotacje

Źródło artykułu: WP SportoweFakty