38-latek ostatni raz na ligowych torach w Polsce wystąpił w sezonie 2021. Jednakże tak naprawdę już od 2014 roku występował sporadycznie, odjeżdżając od tego czasu zaledwie 105 wyścigów w rozgrywkach w naszym kraju.
Zdaniem byłego żużlowca punktem kulminacyjnym był sezon 2013, gdy występował w barwach Renault Zdunek Wybrzeża. Wówczas gdańszczanie wywalczyli awans do Ekstraligi, posiadając w swoich szeregach, chociażby Tomasa H. Jonassona, Roberta Miśkowiaka, Krystiana Pieszczka oraz Renata Gafurowa.
- To były jeszcze czasy, gdy kluby mogły oszukać zawodników. Wtedy nie dostaliśmy pieniędzy za ani jeden mecz. W połowie sezonu były nawet głosy, że trzeba awansować, żeby łatwiej je odzyskać. A tak naprawdę to wszystko upadło. W 2013 roku zarobiłem mniej więcej 300 tysięcy złotych, ale nie odzyskałem tych pieniędzy. To mnie po prostu pogrążyło - powiedział Dawid Stachyra w trakcie audycji "Pięć Jeden" w Radiu Freee.
ZOBACZ WIDEO: To było kluczowe. Fredrik Lindgren zdradził czynnik, który pozwolił mu wrócić do wysokiej formy
- Wcześniej byłem na trzech rozmowach. Jedna z nich odbyła się w Częstochowie. Jak wiadomo, tamten klub też upadł po sezonie 2014. Druga w Gnieźnie, które jeździło wówczas w Ekstralidze, a przed rozgrywkami w 2016 roku też nie otrzymało licencji. Ostatecznie trafiłem do Gdańska. Tak naprawdę, obojętnie, gdzie bym nie poszedł, to i tak miałbym problemy - dodał.
Według syna Janusza Stachyra tamten okres był początkiem końca jego kariery, gdyż w kolejnych latach regularnie trafiał do złych drużyn. Przed sezonem 2014 przeniósł się do ŻKS ROW-u Rybnik, ale nie wspomina mile przytoczonego czasu, ponieważ w jego opinii było w kadrze za dużo zawodników na jedno miejsce w składzie i w czerwcu sam postanowił podziękować z dalszej jazdy - Byłem zmęczony tym, że jeździli żużlowcy, którzy nawet nie przyjeżdżali na treningi - stwierdził
Następnie najpierw podpisał kontrakt z klubem z Częstochowy, ale ten nie otrzymał licencji na starty na najniższym szczeblu rozgrywkowym, dlatego ostatecznie trafił do KSM-u Krosno. Aczkolwiek jeszcze w początkowej fazie sezonu doznał kontuzji, która wykluczyła go z jazdy na kilka tygodni. Urodzony w Rzeszowie żużlowiec uważa, że po powrocie nie był w stanie jeździć na sto procent swoich możliwości, a sprawy nie ułatwiał również trudny tor na jego domowym obiekcie.
Stachyra na przełomie 2016 i 2017 roku udał się na Indywidualne Mistrzostwa Argentyny. Ostatecznie okazał się najlepszy w całym cyklu zawodów, jednak musiał występować na pożyczonym sprzęcie, gdyż jego zaginął w trakcie transportu. - To był gwóźdź do trumny. W Opolu co prawda wytrzymałem do maja, ale stwierdziłem, że to nie ma sensu i się poddałem - podsumował 38-latek.
***
O komentarz do słów Dawida Stachyry zwróciliśmy się do Energa Wybrzeża Gdańsk. Poniżej prezentujemy odpowiedź:
- Wybrzeże Gdańsk S.A. nie zamierza się odnosić do słów Dawida Stachyry, które dotyczą sezonu 2013. Do sezonu 2014 włącznie, ligowy zespół wystawiał podmiot GKS Wybrzeże S.A. W latach 2015-2023 dokonywało tego Stowarzyszenie GKŻ Wybrzeże, a na sezon 2024 zespół do rozgrywek zgłosiło Wybrzeże Gdańsk S.A.
Czytaj także:
- Żużel. Został najlepszym Australijczykiem. Nad tym musi popracować
- Po bandzie: Żużel błyskawiczny? Nie, dziękuję! [FELIETON]