Po bandzie: Żużel błyskawiczny? Nie, dziękuję! [FELIETON]

- Jeśli chcemy skrócić zawody, to dalej organizujmy MŚ na długim torze w Ostrowie. Natomiast klasyczna odmiana speedwaya niech się rozgrywa jak Pan Bóg przykazał, bez przewijania pilotem do przodu - pisze w swoim felietonie Wojciech Koerber.

Wojciech Koerber
Wojciech Koerber
Artiom Łaguta WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Artiom Łaguta
"Po bandzie" to cykl felietonów Wojciecha Koerbera, współautora książek "Pół wieku na czarno" i "Rozliczenie", laureata Złotego Pióra, odznaczonego brązowym medalem PKOl-u za zasługi dla Polskiego Ruchu Olimpijskiego.

***

Czytam, że władze PGE Ekstraligi (a może bardziej telewizja?) dążą do kolejnego ideału. Tym razem celem ma być rozgrywanie meczów w nie więcej niż 75-80 minut. No, zachodzi tu więc analogiczna sytuacja, jak z ideałem kobiety - każdy ma swój.

Spokojnie, nie jestem zwolennikiem wlokących się widowisk. Ba! Uważam, że spotkanie trwające dwie godziny to już trochę długo. Nie próbujmy jednak na siłę przyspieszać i kastrować widowisk - nie uważam, by skończyło się to sukcesem w postaci nowych kibiców speedwaya. Jeden przyjdzie, dwóch odejdzie.

ZOBACZ WIDEO To było kluczowe. Fredrik Lindgren zdradził czynnik, który pozwolił mu wrócić do wysokiej formy

W pełni popieram dążenie do sprawnego przeprowadzania meczów. Nie sądzę jednak, by komuś przeszkadzało widowisko trwające - plus minus - godzinę czterdzieści. Bo żużel to nie tylko piętnaście wyścigów na torze. To także sposób spędzania wolnego czasu. To dla wielu styl życia. Bo na stadionie oddycha się lepiej.

Otóż wytrawny kibic na stadionie ma wiele innych obowiązków niż tylko wpatrywanie się w tor. Trzeba wypić piwo albo dwa. Trzeba zamówić giętą, by mieć swoje zdanie w temacie rankingu najbardziej rasowych kiełbas na żużlowej mapie Polski. Niekiedy wymaga to postoju w kolejce, by zdobyć jadło i napitek. Wreszcie trzeba mieć czas, by wymienić kilka uwag z sąsiadem na sektorze lub też z dawno niewidzianym znajomym, którego gdzie indziej nie idzie spotkać. No i nie muszę chyba dodawać, że kolejki zdarzają się też pod toaletą.

Nie wiem, czy warto przemierzyć, dla przykładu, 400 km w jedną stronę, by obejrzeć mecz w godzinę piętnaście i wracać do domu. To oczywiście w przypadku tych, którzy za ukochaną dyscypliną lubią się włóczyć po Polsce. Poza tym widz telewizyjny też swoje wymagania ma.

Czy chciałbym zobaczyć eksperta w studiu? Tak. Czy chciałbym posłuchać zawodnika między biegami? Oczywiście. A jakiegoś krótkiego materiału związanego z wydarzeniem? Reportażu? No pewnie. Bo każde takie wydarzenie warto opakować, a nie podawać sauté, na golaska. O reklamach nie wspominam. I piszę to jako ktoś, kto przede wszystkim skupia się na rywalizacji sportowej, a dopiero później na dodatkowych atrakcjach towarzyskich. Choć zwracam uwagę, że nie wszyscy tak mają. W Szwecji na niektórych trybunach nie ma siedzisk, tylko ławki i stoły, ustawione prostopadle do areny walki. Bo żużel jest po to tylko, by na niego zerkać kątem oka. W wolnych chwilach przy okazji biesiady. No ale pikniki zostawmy na boku.

Jeśli rzeczywiście chodzi o to, by jednego dnia móc obejrzeć cztery mecze, a nie trzy, to ja jestem przeciw. Wolę trzy jakoś opakowane i podane, niż cztery w przyspieszonym tempie. W weekend trzeba też odpocząć, a nie się tylko spieszyć. Dać szansę zarobić mistrzowi grilla. I warto też uniknąć kłopotów, bo to przecież wynika z rachunku prawdopodobieństwa, że jakiś poważniejszy upadek na cztery spotkania się zdarzy. A wtedy ciasno zaplanowane transmisje zaczną się nakładać. Nakładać, czyli zjadać jedna drugą.

I warto pamiętać o jeszcze czymś. Otóż jeden jest żużlowym narkomanem i chciałby dostać świeżą transmisję zaraz po przebudzeniu. Natomiast drugi ma rodzinę i chciałby z nią pójść najpierw na basen albo na rower. A na żużel dopiero pod wieczór, na zwieńczenie miłego weekendu.

Nie zmienimy też tego, że speedway jest motorsportem. Polać musi czasem gospodarz w strefie VIP, ale i toromistrz. Natomiast zawodnik musi niekiedy dostać chwilę, by się ogarnąć, a jego mechanicy - by wyprostować pogięty motocykl. Z kolei lekarz, by zawodnika opatrzeć, wytrzeć krew i przykleić plaster na ranę. Bo nie powiecie mi chyba, że zawodnik z obtartym naskórkiem czy ze stłuczonymi gnatami nie powinien zostać dopuszczony do powtórki. To sport zawodowy, w którym walka idzie o miliony. A sport zawodowy wymaga niekiedy poświęceń.

Jeśli chcemy skrócić zawody, to dalej organizujmy mistrzostwa świata na długim torze w Rzeszowie czy Ostrowie. Natomiast klasyczna odmiana speedwaya niech się rozgrywa jak Pan Bóg przykazał - szybko, sprawnie, jednak bez przewijania pilotem do przodu.

Pamiętam, gdy przed kilkoma laty gorącym medialnym tematem we Wrocławiu były ceny za nowy parking przy Hali Stulecia, jakie ustalił prywatny operator. Krótko mówiąc, były one obrzydliwie horrendalne. A że w kultowym wrocławskim obiekcie rozgrywano akurat dużą międzynarodową imprezę w szachach błyskawicznych, pozwoliłem sobie dorzucić do pieca na lokalnych łamach, pisząc, że zważywszy na cennik postoju domyślam się, czemu akurat w błyskawicznych.

A więc szachy mogą być błyskawiczne, jednak żużel niekoniecznie. Nie jest to złoty środek, który wyniesie dyscyplinę w inny wymiar. Obawiam się, że nieprzekonanych da się przyciągnąć tylko wtedy, gdy czterech chłopaków puścimy ze startu w lewo, a kolejnych czterech w prawo. Natomiast prawdziwy kibic, by czerpać radość z uczestniczenia w imprezie, chciałby po prostu móc między biegami spokojnie zrobić siku.

Wojciech Koerber

Zobacz także:
Był twarzą Canal+ i współtworzył znany klub. Mówi, że dał się oszukać i wykorzystać
Co z klubami z Rawicza i Krakowa? Przewodniczący GKSŻ wyjaśnia

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×