Żużel. Zaskakujące dane. Czy to znów wywoła gigantyczną dyskusję?

Prezes PGE Ekstraligi Wojciech Stępniewski stanowczo deklaruje, że przynajmniej w perspektywie pięciu najbliższych sezonów nie ma szans na powrót KSM. Kilka klubów nie ustępuje, a dane wskazują, że to właśnie oni mogą mieć rację.

Mateusz Puka
Mateusz Puka
Jack Holder i Fredrik Lindgren WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Jack Holder i Fredrik Lindgren
Dyskusja na temat reformy ligi i ewentualnego powrotu do stosowania Kalkulowanej Średniej Meczowej, to już tradycja zimowej przerwy w rozgrywkach żużlowych. W tym roku jest ona mniej intensywna niż poprzednio, ale dane z ostatniego sezonu rzucają na sprawę nowe światło. Okazuje się bowiem, że kolejność drużyn na koniec PGE Ekstraligi 2023 niemal całkowicie odpowiada ich KSM-owi.

Okazuje się więc, że w przeciwieństwie do tego co sądzą krytycy tego rozwiązania, KSM dobrze oddaje prawdziwą moc drużyny. To może być kolejny argument, dla przynajmniej kilku klubów, które nie ustają w walce o wprowadzenie limitów przy budowaniu drużyn. W teorii miałoby to obniżyć ceny za zawodników, ale także uatrakcyjnić rozgrywki. Po ostatnim sezonie orędownicy tego pomysłu zyskali kolejny argument.

Sumy KSM poszczególnych drużyn w sezonie 2023 i miejsce na koniec sezonu:
1. Platinum Motor Lublin 45,55 (1. miejsce w lidze)
2. Betard Sparta Wrocław 44,09 (2. miejsce)
3. KS Apator Toruń 42,71 (3. miejsce)
4. Tauron Włókniarz Częstochowa 41,06 (4. miejsce)
5. ZOOleszcz GKM Grudziądz 38,96 (7. miejsce)
6. ebut.pl Stal Gorzów 38,46 (5. miejsce)
7. Fogo Unia Leszno 38,29 (6. miejsce)
8. Cellfast Wilki Krosno 35,33 (8. miejsce)

ZOBACZ WIDEO: Fredrik Lindgren kolejnym takim przypadkiem. Co takiego ma w sobie Motor Lublin?

Przy liczeniu KSM poszczególnych drużyn wzięliśmy uwagę wyniki zawodników z trzech poprzednich sezonów. Ten zakres czasowy najlepiej oddaje bowiem aktualną pozycję żużlowców w lidze, a jednocześnie sprawia, że współczynnik nie jest narażony na gigantyczne wahania sezon po sezonie.

Widać więc wyraźnie, że jedyną różnicą pomiędzy sumą KSM, a ostatecznym wynikiem drużyny jest przypadek GKM-u Grudziądz, który miał w składzie Wadima Tarasienkę z bardzo dobrymi wynikami w I lidze, a przez to całkiem wysokim KSM oraz Nickiego Pedersena, który spisywał się gorzej niż zakładano. Wyniki pozostałych drużyn odzwierciedlają ich realną moc. Gdy różnica KSM wynosiła więcej niż dwa punkty trudno było mówić o równorzędnej walce.

W latach 2011-2013 maksymalny KSM dla drużyny był ustalony na poziomie 44 punktów. Już od dawna mówiło się, że gdyby rozwiązanie faktycznie znów miało się pojawić w PGE Ekstralidze, to limit byłby ustawiony znacznie niżej i to na poziomie 38-40 punktów. To z kolei oznaczałoby, że jakakolwiek zmiana w przepisach odnośnie KSM wywołałaby w lidze prawdziwą rewolucję. Nawet jeśli do niej nie dojdzie, to widać, że ten współczynnik może okazać się dość pomocny do mierzenia rzeczywistej mocy drużyn.

Przypomnijmy, że wskaźnik KSM to w uproszczeniu średnia biegopunktowa zawodników z poszczególnych sezonów pomnożona przez cztery. Na KSM drużyny składają się współczynniki sześciu najlepszych żużlowców.

Czytaj więcej:
Kończy się rozdawnictwo ze spółek?
Nagrody za punkty dla wychowanków

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy uważasz, że KSM powinien wrócić do PGE Ekstraligi?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×