Kacper Cymerman urodził się 11 września 2007 roku. Kilka lat temu za sprawą kolegi trafił do żużla i tak w nim już pozostał. Pierwsze kroki stawiał na motocyklach o pojemności 125cc, a następnie ścigał się w klasie 250cc, gdzie został mistrzem Niemiec.
Teraz czekają go wyzwania związane z jazdą na pięćsetkach i w Krajowej Lidze Żużlowej. Działacze Trans MF Landshut Devils zdecydowali się dać mu szansę startów w polskiej lidze, choć najpierw powalczy o ten skład z Mario Hauslem.
Konrad Cinkowski i Mateusz Kmiecik, WP SportoweFakty: Swoją przygodę ze sportami motorowymi rozpocząłeś od motocrossu i dopiero po jakimś czasie trafiłeś na żużlowe tory. Jak do tego doszło?
Kacper Cymerman, zawodnik Trans MF Landshut Devils: Kolega przeszedł z motocrossu na żużel i zaproponował mi, abym pojawił się na treningu oraz spróbował swoich sił. Bardzo mi się to spodobało. Jeszcze rok przejeździłem na motocrossie i zdecydowałem się na zmianę i pójście w kierunku żużla.
Po zaledwie kilku treningach wystartowałeś w pierwszych zawodach i zająłeś miejsce na podium. Lepszego początku kariery wymarzyć sobie nie można. To dodało ci motywacji do jeszcze cięższej pracy?
Tak, już po pierwszych treningach poczułem, że żużel jest dla mnie tym czymś. Szybko złapałem bakcyla i we wspomnianych zawodach udało mi się zająć trzecie miejsce.
Duża jest konkurencja wśród młodszych zawodników?
Adam Cymerman, ojciec Kacpra: W tym roku na dobrą sprawę nie było wielkiej konkurencji. Owszem, chłopcy walczyli, ale uważam, że większy poziom był w momencie, kiedy zaczynaliśmy swoją przygodę.
ZOBACZ WIDEO: Kościecha szczerze o swoim zawodniku. "Byłem sceptyczny do tego kontraktu"
Jak wygląda szkolenie młodych zawodników w Niemczech?
AC: Bardzo dobrze, ale tylko na papierze. Nie ma go tak naprawdę. Kacper pierwszy kontakt z trenerem miał dopiero we Wrocławiu podczas treningu 250cc, gdzie spotkaliśmy się z Wojciechem Kończyło. Pan Wojciech udzielał też pierwszych porad na 125cc. Na co dzień Kacper należy do klubu MSC Olching, ale tam też nie ma szkoleniowca. Czasami pojawi się Martin Smolinski i podpowiada młodym chłopakom. Jednakże to nie jest trening. Żeby takowy był, potrzeba systematycznej pracy. Na treningach w Landshut pomagał nam Herbert Rudolph i mam nadzieję, że teraz, kiedy Kacper został częścią drużyny, będzie bardzo intensywna i profesjonalna współpraca.
A co może pan powiedzieć o finansach?
AC: Sam żużel w Niemczech jest też dyscypliną niszową, wobec czego nie ma z tego żadnych pieniędzy. Jedyne dofinansowanie, jakie jest możliwe do uzyskania, to w momencie, kiedy zostanie się dołączonym do kadry Niemiec. Oprócz tego jest formacja młodzieżowa ADAC, która też może liczyć na wsparcie finansowe. To są granice 2500 tysiąca euro, więc to kropla w morzu potrzeb. My na przykład za wszystko musimy płacić sami. Kacper podpisał z klubem kontrakt profesjonalny, więc z nic nie dostał, ale z tym się liczyliśmy. Zatem za sprzęt, przygotowania, trenera mentalnego oraz fitness i dietetyka opłacamy sami.
Możecie liczyć na jakichkolwiek sponsorów?
AC: Nie, nie mamy żadnego. Mimo profesjonalnej oferty, którą przygotowaliśmy rok temu i wysłaliśmy do dwustu osób, nikt się tym nie zainteresował. Otrzymaliśmy dwie, może trzy odpowiedzi grzecznościowe, że dana firma nie ma budżetu i na tym się skończyło. Trochę szkoda. Myślę, że firmy mogłyby część nadwyżek finansowych przeznaczać na wsparcie młodych zawodników. Na przykład oddawać podatek na szkolenie dzieci i młodzieży, czy w ramach barteru.
Z czego może wynikać ten brak zainteresowania?
AC: Raczej z tego, że to sport niszowy. W Polsce jest tylu chłopaków, którzy jeżdżą w klubach, mają menedżerów i różne kontakty umożliwiają im zdobycie sponsorów. My aż takich znajomości nie mamy i nie jesteśmy w stanie tego przeskoczyć. Teraz też mamy gotową ofertę dla potencjalnych sponsorów, będziemy ją rozsyłać, ale czy będzie zainteresowanie, to nie mam pojęcia.
Wasza rodzina pochodzi z Wrocławia, ale obecnie mieszkacie w Bawarii i to właśnie dlatego Kacper ściga się z tamtejszą licencją w zawodach żużlowych. Panie Adamie, proszę wyjaśnić, dlaczego ewentualne starty z polską licencją wykluczyłyby Kacpra ze ścigania za naszą zachodnią granicą.
AC: Polski Związek Motorowy broni się z jakiegoś niezrozumiałego powodu, aby zawodnicy nie uciekali do innych federacji. W naszym przypadku wygląda to tak, że gdybyśmy ubiegali się o polską licencję, bo możemy z tego względu, że Kacper ma polskie obywatelstwo, to wtedy ograniczone są nasze starty w niemieckich rozgrywkach. I w drugą stronę jest tak samo.
Czyli można powiedzieć, że obie federacje nakładają pewnego rodzaju ograniczenia przy zmianach.
AC: Tak. Dlatego jazda z niemiecką licencją jest dla nas jedyną opcją, przynajmniej dopóki tutaj mieszkamy, czyli do momentu skończenia przez Kacpra szkoły. Co dalej? To czas pokaże. Stąd też decyzja o dołączeniu do Trans MF Landshut Devils była dla nas sporą szansą.
A gdybyście się zdecydowali na zmianę licencji i barw narodowych, to czy Kacpra obowiązuje karencja?
AC: Tego do końca nie wiemy, ale Kacper ma dwa obywatelstwa. Pierwszym było polskie, a niemieckie zostało przez niego nabyte. Jednak co roku z Polskiego Związku Motorowego dostajemy zgodę na używanie innej licencji. Stamtąd nasze dokumenty trafiają do niemieckiego związku.
Kacper, a ty, z którym krajem wiążesz swoją przyszłość?
KC: Z Polską. Jazda w tym kraju jest marzeniem każdego żużlowca. Życie pokaże, czy moja pasja i ciężka praca doprowadzą do tego, że będę mógł zostać profesjonalistą.
Kacper ma za sobą treningi na kilku polskich torach, ale przede wszystkim na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu. Podobno trener Dariusz Śledź zaproponował wam nawet kontrakt w Betard Sparcie?
KC: Trening we Wrocławiu był świetnym przeżyciem. Bardzo mi się podobała cała organizacja, atmosfera i ten stadion zrobił na mnie ogromne wrażenie.
AC: Odpowiadając na drugą część pytania, to była to taka luźna rozmowa, że jeśli Kacper chce, to może podpisać kontrakt i przyjeżdżać do Wrocławia na treningi. Jednak u nas to tak nie działa. Kacper, co prawda musi jeździć przynajmniej dwa razy w tygodniu, najlepiej raz trening i raz zawody, ale raz, że to dla nas wyzwanie logistyczne, a dwa, że Kacper ma szkołę. Żużel jest dla nas celem, ale on się może w każdej chwili skończyć. I trzeba mieć wykształcenie oraz zawód. To jest dla nas najważniejsze.
To może za kilka lat Kacper zawita do Sparty, jak już skończy szkołę?
AC: Zobaczymy. Ja nie wiem nawet jak traktować tamtą rozmowę, czy faktycznie zrobił jakieś wrażenie, czy to było tak sobie rzucone. Śmieszne w tej całej sytuacji jest, że kiedy trenowaliśmy z sekcją amatorską, wszystko było w porządku. A kiedy zgłosiliśmy się do klubu, by Kacper mógł sprawdzić się na tle miejscowych młodzieżowców, to otrzymaliśmy odmowę.
W poprzednim sezonie notowałeś Kacper bardzo dobre wyniki na krajowych torach, gdzie w klasie 250cc zostałeś mistrzem Niemiec (wyniki TUTAJ). Jak wobec tego podsumowałbyś swoje ubiegłoroczne występy?
KC: Na pewno był to dla mnie bardzo udany rok. Nieco lepszych wyników mogłem się spodziewać w SGP3. W Mistrzostwach Europy Par było nieźle ze średnią 2,16 pkt/bieg. Ogólnie jestem usatysfakcjonowany swoimi rezultatami.
Właśnie o mistrzostwa świata 250cc chcieliśmy zapytać. Czego twoim zdaniem zabrakło, by osiągnąć lepszy rezultat?
KC: Doświadczenia oraz mechanika i trafienia w dobre ustawienia.
AC: Trudno jest porównywać się np. do zawodników z Polski, którzy przyjeżdżają na takie zawody z dwoma mechanikami, trenerem kadry narodowej oraz Robertem Kościechą i wszystko mają opanowane. Sprzętowo mocno nie odstawaliśmy, ale zabrakło nam doświadczenia i odpowiednich przełożeń, w które nie mogliśmy trafić. W jednym z biegów Kacper jechał przed późniejszym mistrzem świata Rasmusem Karlssonem. Wiózł go na swoim tylnym kole, ale minimalny błąd popełniony na trasie sprawił, że to rywal wygrał. To nam pokazuje, że jest potencjał, ale brak zawodowego mechanika sprawiał, że nie mieliśmy stabilności. W tym roku już taka osoba się pojawi.
Czyli sprzętowo jesteście już przygotowani do nowego sezonu?
AC: Mamy zakupione dwa silniki od Wiktora Lamparta, jednoroczne, które przygotowywała stajnia Ryszarda Kowalskiego. Dodatkowo do treningów mamy jeden silnik od Patryka Dudka robiony przez Ashleya Hollowaya. I teraz czekamy na jeszcze jeden silnik Brytyjczyka, być może kupimy nowy, albo będziemy celować w jakiś używany, ale maksymalnie roczny. Motocykle też już mamy poskładane, pomógł nam w tym Kamil Antoniewicz, nowy mechanik Leona Madsena. Oprócz tego jest wiele nowych części, więc myślimy, że to zda egzamin. Wiktor Lampart mówił, że w PGE Ekstralidze silniki jechały należycie, więc mamy nadzieję, że i w Krajowej Lidze Żużlowej sobie poradzą. Tym bardziej że tak jak mówiłem, dojdzie nam wsparcie mechanika. Pierwsze treningi już 10 lutego we włoskim Lonigo.
Sprzęt jest, ale i sam zawodnik intensywnie pracuje nad formą.
KC: Zgadza się. Trenuję cztery, pięć razy w tygodniu, a oprócz tego mam dwa spotkania z trenerem mentalnym, zajęcia na basenie oraz na siłowni.
Trener mentalny w tak młodym wieku to rzadkość.
KC: Na razie zaczynamy współpracę i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Ma mi pomóc w panowaniu nad stresem, by zmniejszać go, podczas zawodów i żebym miał tym samym spokojniejszą głowę.
Na początku grudnia Trans MF Landshut Devils ogłosiło, że będziesz trzecim młodzieżowcem w kadrze bawarskiego zespołu. Jakie nadzieje wiążesz z kontraktem w Krajowej Lidze Żużlowej?
KC: Na pewno chciałbym mieć stałą pozycję w składzie i uczestniczyć we wszystkich meczach ligowych.
Liderem formacji młodzieżowej w Landshut będzie Erik Bachhuber, a ty o skład powalczysz z Mario Hauslem. Jak oceniasz swoje szanse?
KC: Z pewnością Erik jest tym najbardziej doświadczonym juniorem, ale wydaje mi się, że z każdym mam szansę powalczyć.
Czytaj także:
1. Jako 15-latek został mistrzem świata
2. Nowy przepis skomplikuje życie wielu klubów