Adam Pawliczek od lat kojarzony jest z rybnicką drużyną, której jest wychowankiem i właśnie na Śląsku rozpoczynał swoją żużlową karierę. Popularny "Paweł" to jeden z ulubieńców rybnickiej publiczności, ale nie da się ukryć, że jego kariera zbliża się ku końcowi, a wyniki osiągane na torze nie są już takie rewelacyjne. Trudno zatem dziwić się działaczom rybnickiego zespołu, którzy mocno walczyli z tym, żeby zajął się on w minionym sezonie trenowaniem, a nie jeżdżeniem na torze.
- Jeżeli ktoś uważa, że Pawliczek był dobrym duchem zespołu i budował dobrą atmosferę, to jest w głębokim błędzie. Jego doświadczenie miało procentować. Niestety, albo i stety, Adam był i jest zawodnikiem. My chcieliśmy, żeby trenował, a nie jeździł. Kilka razy z tego powodu dochodziło do niesnasek pomiędzy nami, gdy zabranialiśmy mu jeździć - powiedział Michał Pawlaszczyk, prezes RKM ROW Rybnik.
Z końcem sezonu 2009 Pawliczkowi zakończyła się umowa i pewne jest, że nie będzie piastował tego stanowiska w kolejnym sezonie. - Adam Pawliczek miał kontrakt do końca września i został on zamknięty. Adam niestety nie wykorzystał swojej szansy, nie wykorzystał szansy bycia tym numerem 1 w drużynie, a nie być marionetką w ręku zarządu, jak to bywa w większości zespołów w Polsce. Pawliczek niestety pogubił się w tym, że chciał jeździć i być trenerem. Wychodziły z tego wszystkiego słabe treningi, w których brakowało urozmaicenia - zakomunikował Dariusz Momot, członek zarządu rybnickiego klubu.
To właśnie Momot ma być tą osobą, która przejmie w trakcie meczu obowiązki trenera zespołu i będzie pełnił rolę menedżera. Sam zainteresowany nie boi się podjąć tego wyzwania i przejąć pałeczki, a jak sam mówi, lubi brać odpowiedzialność na siebie. - Zarząd jednogłośnie zdecydował o tym, że Pawliczek nie będzie już trenerem naszego zespołu. Ja osobiście nie przejmuję się tym, że ludzie rzucają we mnie kamieniami. Lubię sprawy wyjaśnione, a takie najlepiej rozwiązuje się rozmawiając twarzą w twarz. Ja się tego nie boję. Z prowadzeniem zespołu w parkingu podołam. Wezmę to na siebie, bo mam do tego wszystkie potrzebne mi dokumenty - dodaje Momot.
Klubowi włodarze długo zastanawiali się w ogóle nad przydatnością trenera w zespole. Doświadczonych zawodników bowiem jest już bardzo trudno czegokolwiek nauczyć, a bardzo często trener ma z nimi styczność tylko i wyłącznie w czasie spotkania, gdyż w ciągu tygodnia jeżdżą oni po innych ligach. Co prawda w Rybniku może i tak do końca nie było, ale coś w tym jednak jest.
- Naszego klubu nie stać na zakontraktowanie trenera z najwyższej ligowej półki. Takie nazwiska, jak Grabowski czy Czernicki nie wchodzą w grę z prostego powodu. Nie mamy na to odpowiednich środków finansowych. Dlatego trener u nas będzie odpowiedzialny tylko i wyłącznie za pracę z młodzieżą. Rozpatrujemy tutaj zatrudnienie kogoś z trójki Antoni Skupień, Mirosław Korbel czy wspomniany już Adam Pawliczek. Chcemy również kontynuować współpracę z miniżużlowym klubem Rybki Rybnik - dodaje Momot. - Korbel chce u nas trenować, ale sam powiedział, że chce trenować tylko młodzież. Mirek nie miał dużo do powiedzenia, gdy prowadził RKM, gdyż był po prostu marionetką, dlatego teraz chce współpracować tylko i wyłącznie na zasadzie szkolenia młodzieży.
W nadchodzącym sezonie na Śląsku chcą mocno poprawić pracę z młodzieżą. O Rybniku zawsze mówiono, że jest kopalnią diamentów, a talentów w tym klubie nie brak. Trudno zatem dziwić się, że od przyszłego sezonu praca z najmłodszymi ma być jednym z głównym tematów. - Chcemy poprawić szkolenie w Rybniku. Starsi doświadczeniem żużlowcy muszą dzielić się swoim doświadczeniem z młodymi, ale ci młodzi muszą też sami umieć zapytać, poprosić o pomoc. Każdy doświadczony zawodnik służy radą, może pokazać przecież, jak ustawić motor na dany tor, jaką ścieżką najlepiej pojechać. Nie może być tak, że młody żużlowiec wchodzi do parkingu, pokazuje się mu gdzie jest motor, gdzie metanol i jazda na tor kręcić kółka. To nie tak ma wyglądać przecież - kończy Momot.