31 stycznia 1963 roku w Rydułtowach urodził się Mirosław Korbel. Od najmłodszych lat uwielbiał motocykle. Zafascynowany żużlem trafił do szkółki, a były to czasy, gdy zapisywały się do niej dziesiątki młodych adeptów. Zawodnikami zostawało niewielu. Korbel licencję zdał w 1982 roku, a w kolejnym sezonie zadebiutował w drużynie ROW-u Rybnik.
Był nadzieją na przyszłość
Już wtedy w Rybniku była tęsknota za wielkimi sukcesami. ROW po ostatni tytuł sięgnął w 1972 roku. Fani ekscytowali się jednak każdym meczem i wspominali, jak przed laty wielcy Antoni Woryna czy Andrzej Wyglenda dominowali na miejscowym torze. Korbel chciał być taki, jak wielkie postaci czarnego sportu. I robił wszystko, by tak się stało.
Korbel szybko wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie i był pewnym punktem zespołu. W pierwszym sezonie startów wraz z zespołem cieszył się z awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej. W elicie z roku na rok radził sobie coraz lepiej. W końcu został liderem z prawdziwego zdarzenia, trzykrotnie kończąc sezony ze średnią powyżej dwóch punktów na bieg.
ZOBACZ WIDEO: Był rewelacją PGE Ekstraligi. Co dalej?
W Rybniku cieszyli się, że wychowanek osiąga coraz większe sukcesy. Występował na arenie międzynarodowej, walczył o awans do finałów Indywidualnych Mistrzostw Polski. Do niego należał sezon 1990. On spisywał się znakomicie, a rybnicki żużel pogrążony był w coraz większym kryzysie.
O krok od tytułu
Korbel wtedy świetnie spisywał się w rozgrywkach ligowych i indywidualnych. Wygrał Złoty Kask, który wtedy cieszył się dużym prestiżem i składał się z sześciu rund. Swoją wysoką formę potwierdził w finale Indywidualnych Mistrzostw Polski, który rozegrano w Lublinie. Po biegu dodatkowym sięgnął po srebrny medal. Lepszy od niego był tylko Zenon Kasprzak.
Był wówczas liderem ROW-u, który balansował na granicy I i II ligi. Korbel był za mocny na niższą klasę rozgrywek, a ROW za słaby na elitę. Dlatego w 1995 roku zdecydował się na odejście do Polonii Piła. I to był punkt zwrotny w jego karierze. W pilskim zespole spisywał się słabo i po roku wrócił o Rybnika. Do czołówki polskiego żużla już nigdy nie wrócił. W 1999 roku jeździł dla Wandy Kraków, a kolejne dwa sezony spędził w Śląsku Świętochłowice. Następnie zakończył karierę.
Po niej zajął się pracą trenerską. Potrafił dotrzeć do rybnickiej młodzieży i dostał nawet szansę prowadzenia ROW-u w Ekstralidze. Te próby nie były jednak udane, ale nie jest to wina szkoleniowca. Cechował go spokój i klasa. Tak było choćby wtedy, gdy na konferencji prasowej będący pod wpływem alkoholu Rafał Szombierski zwyzywał go.
Czytaj także:
To już pewne. Kolejny znany żużlowiec kończy bogatą w sukcesy karierę!
Dzielił i rządził w Polsce. Wygrał wszystko. Aż doszło do tragedii