Żużel. Syn dogryzał mu z powodu braku sukcesów. "Drażni mnie to, więc nie mogę mu na to pozwolić!"

Newspix / Rafal Włosek / Na zdjęciu: Aaron Summers
Newspix / Rafal Włosek / Na zdjęciu: Aaron Summers

Aaron Summers jest jednym z tych, którzy 1 marca obchodzą urodziny. Były już żużlowiec cały czas pozostaje przy czarnym sporcie, bowiem w jego ślady idzie syn. Ten sam, który sprawiał mu nieprzychylne komentarze.

Józef Kafel, David Howe, Uppie Bos, czy Ihor Borysenko. To kilku z wielu zawodników, którzy przyszli na świat dokładnie 1 marca. W tym gronie jest również Aaron Summers, który urodził się w 1988 roku w australijskiej Adelajdzie.

Jako nastolatek uchodził za zawodnika z potencjałem, co potwierdził, wygrywając w 2004 roku mistrzostwa kraju do 16. roku życia. Był to jednak jego pierwszy i tak naprawdę ostatni indywidualny sukces w karierze.

Zawodnik z tego tytułu miał pewne "nieprzyjemności", choć słowo to trzeba brać z przymrużeniem oka. Docinał mu jednak z tego powodu syn, który teraz idzie w jego ślady, czyli Senna Summers, który jako 13-latek został mistrzem świata w mini bike'ach.

ZOBACZ WIDEO: Słaby sezon 2023 Patryka Dudka. Jak odbudować jego formę?

- Senna jest obecnie tym, który w naszym domu odnosi największe sukcesy. Drażni mnie to, więc nie mogę mu na to pozwolić! - żartował Aaron Summers w rozmowie ze "Speedway Star". - Oczywiście to dla niego duże osiągnięcie i promieniuję dumą z tego powodu - dodał.

Były zawodnik Wandy Kraków nigdy nie namawiał swoich dzieci do tego, by szły jego śladami i też próbowały swoich sił w czarnym sporcie. Te jednak ostatecznie trafiły na żużlowe tory i obecnie Senna uczy się już żużlowego rzemiosła w barwach Oxford Chargers. Z kolei Oakley jest dopiero u progu wielkiej przygody, bo jako 12-latek może tylko podziwiać swojego brata i samemu prezentować się na treningach.

A Aaron zakończył właśnie swoją karierę. Postanowił powiedzieć "pas" i skupić się na czymś innym. Przez wiele lat jego pasją było majsterkowanie przy zabytkowych samochodach. Wskrzeszał stare, japońskie, klasyczne sprzęty. Spod jego rąk wychodziły wyścigowe maszyny, które jeszcze kilka miesięcy wcześniej były pokryte rdzą i nadawały się co najwyżej do zezłomowania.

Summers żartował, że kiedy zakończy swoją karierę, to chciałby spróbować swoich sił jako kaskader w serii "Szybcy i wściekli". - Jak odejdę od żużla, to będzie już zapewne dwunasta część - mówił w 2018 roku. Był blisko. W ubiegłym roku swoją premierę miała "dziesiątka".

- Może mógłbym połączyć te dwie rzeczy i kiedy przejdę na emeryturę, to zostałbym kolejnym Vin Dieselem? To byłoby idealne! - mówił Summers. Kto wie, co czas przyniesie. Nie byłby pierwszym przedstawicielem czarnego sportu w kultowych produkcjach. W przeszłości swoje "pięć minut" na szklanym ekranie mieli m.in. Rick Miller, Henny Kroeze, czy Bruce Penhall.

35-latek ścigał się głównie w Australii oraz w Wielkiej Brytanii. W Polsce zaliczył tylko epizod, kiedy w 2018 roku odjechał trzy mecze w barwach Wandy Kraków. W 14 wyścigach udało mu się zdobyć 15 punktów. Raz udało mu się minąć linię mety na pierwszej pozycji. Na Wyspach w 2010 roku wraz z Coventry Bees świętował mistrzostwo Elite League.

Czytaj także:
1. Żużel doczeka się reprezentanta Japonii? "Byłbym bardzo szczęśliwy"
2. Zawiodła ich postawa Niemców. "Trochę nie fair"

Komentarze (0)