Pobieranie prowizji od sponsorów, których nie sprowadził do klubu Janusz Stefański, a także prowizje od rzeczy niematerialnych takich jak materiały budowlane, narzędzia, czy... kiełbasa, zarzucają byłemu dyrektorowi i pełniącemu obowiązki prezesa KM Ostrów byli członkowie tego klubu.
Stefański, zdaniem pragnących zachować anonimowość członków klubu, na przestrzeni ostatnich pięciu lat pobierał prowizję od wszystkiego, co pojawiało się w klubie. Co ciekawe, na wszystkie zarzuty istnieją dowody w postaci dokumentacji wystawionej przez samego Stefańskiego. Czy zatem nie mając odpowiedniej podstawy prawnej były dyrektor klubu pobierałby pieniądze z kasy klubowej?
Janusz Stefański odpiera ataki. - Przez pięć lat mojej pracy w klubie, obowiązywały te same warunki umowy. Był to system, który obowiązuje we wszystkich możliwych miejscach, gdzie zatrudnia się przedstawicieli handlowych czyli krótko mówiąc system prowizyjny. W moim przypadku 10 procent. Do tego otrzymywałem stałą pensję w wysokości 3000 tysięcy złotych. Czyli wcale nie jakaś wygórowana stawka. Czasami te stawki wynoszą nawet 40 procent. Rozliczałem się z tego niezwykle rzetelnie. Przez pięć lat nikt nie miał do mnie o to pretensji. Dzisiaj - kiedy jest taka a nie inna sytuacja w KM Ostrów, szuka się po prostu kozła ofiarnego. Wyciąga się różnego rodzaju sprawy. Nie mam sobie absolutnie nic do zarzucenia i rozdmuchiwanie tej sprawy jest czymś, z czym nie mogę się absolutnie pogodzić - powiedział dla SportoweFakty.pl Janusz Stefański.
Były dyrektor KM Ostrów odniósł się również do prowizji pobieranej od rzeczy niematerialnych. - Zgodnie z umową również od tych rzeczy powinienem pobierać 10 procent prowizji. Natomiast w pewnym momencie prezes Łyczywek poprosił mnie, abyśmy zawarli swego rodzaju ugodę, abym pobierał od tego nie 10 a 5 procent prowizji. Obaj uznaliśmy jednak za bardzo sensowne to, aby w ten sposób pozyskiwać sponsorów. Dzięki temu KM Ostrów miał bardzo dużo wpływów, na które musiałby wydawać pieniądze. Weźmy chociażby remont stadionu, na który musiałby wydać około 100 tysięcy złotych. Myśmy to załatwiali barterowo. Podobnie było z przyjęciami podsumowującymi sezon. Za takie coś płaciłoby się kilkanaście tysięcy. Dzięki temu, że byliśmy operatywni, klub nie płacił nic lub symbolicznie. Takich przykładów mógłbym mnożyć. Pierwszym z brzegu jest finał Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. Na krótko przed imprezą firma poinformowała nas, że nie będzie w stanie przygotować pomieszczeń, w których mieli zostać przyjęci zaproszeni gości.
- Wówczas zadecydowaliśmy, że własnymi siłami to przygotujemy - kontynuuje. - Począwszy od pomalowania pomieszczeń, do zorganizowania samego przyjęcia. Firma Intar zadecydowała, że da swoich pracowników, my musieliśmy wtedy znaleźć odpowiednie materiały. Działalność klubu opierała się na współpracy ze sponsorami. I na każdy z tych 5 procent, które pobierałem, zapracowałem sobie niezwykle solidnie. Jest to dla mnie niepoważne i śmieszne, w jaki sposób burzy się wizerunek ostrowskiego klubu. Nie wierzę, że znajdzie się jeszcze operatywna osoba, która będzie chciała zaangażować się w ten klub. Bo jeżeli w przyszłości z tego tytułu, że ktoś załatwił dla klubu pieniądze i w ten sposób sam zapracował na swoje wynagrodzenie, będzie robiło mu się zarzut. To to jest faktyczny skandal - wyjaśnił Stefański.
Stefański wyjaśnił, dlaczego przyjęto taki, a nie inny sposób wynagradzania jego pracy. - Gdyby mi 5 lat temu, kiedy zaczynałem pracę, ktoś zaproponował, żebym miał 6-7 tysięcy złotych stałego wynagrodzenia bez żadnej prowizji, to pewnie wziąłbym to z pocałowaniem ręki. Jednak prezes Łyczywek z prezesem Bieńkiem zdecydowali, że ma to być system motywacyjny, który zmusi mnie do pracy. Ja krok po kroku do wszystkiego dochodziłem. Działałem bardzo dobrze. Tak - tym mogę się pochwalić. I wszystko zostało dokładnie w klubie udokumentowane. A rzucanie tego typu oskarżeń, to jest skandal. Przypomnę również, że jak rezygnowałem z pracy w klubie, to pojawiły się insynuacje, że wyprowadziłem jakieś faktury i że nadal do klubu spływają faktury za organizacje tego koncertu. Ja się pytam - gdzie one są? Czy ktoś je pokazał? Czy ktoś powiedział w końcu jakich dokumentów nie ma w klubie? - pyta były włodarz ostrowskiego klubu.
- Przecież to jest niedorzeczne, żebym musiał się tłumaczyć z kolejnych bezpodstawnych zarzutów. Dzisiaj każdy potrafi powracać tylko do mojej osoby i rzucać oskarżenia. Jasne - nie wszystkie podejmowane decyzje były dobre. Każdemu zdarzają się błędy. Nikt jednak nie przedstawił jeszcze swojej wizji na klub, który miałby startować w II lidze. Wszystko opiera się na oskarżeniach Stefańskiego. W ten sposób próbuje się budować podstawy nowego klubu. A ja miałem z klubem podpisaną odpowiednią umowę, która stanowiła podstawę mojego wynagrodzenia - zakończył Janusz Stefański.