O śmierci Tomasza Guzowskiego poinformował klub AKS Chóragan Riders Zielona Góra. "Z wielkim smutkiem i ciężarem serca zawiadamiamy o odejściu naszego przyjaciela , zawodnika i współzałożyciela AKS Chóragan Tomasza Guzowskiego. Jego pasja do motocykli, niezmierzone wsparcie dla społeczności żużlowej i nieustanne dążenie do doskonałości klubu pozostawiły niezatarte ślady w sercach wszystkich, którzy mieli przyjemność go znać" - przekazano za pośrednictwem Facebooka.
"Tomasz był nie tylko duchem naszego klubu, ale również inspiracją dla wielu pokoleń riderów. W tych trudnych chwilach, nasze myśli są z jego rodziną i bliskimi. Zostawiając za sobą dziedzictwo pasji, przyjaźni i braterstwa, Tomek na zawsze pozostanie w naszych sercach. Spoczywaj w pokoju, nasz drogi przyjacielu. Twoja pamięć i duch będą z nami zawsze" - dodano.
Guzowski miał 40 lat. W ostatnich latach cierpiał na X-ALD w wersji dorosłej, czyli adrenomieloneuropatię. Kilkanaście lat temu swoich sił próbował jako żużlowiec-amator. Jego problemy zaczęły się w 2012 roku. Wcześniej byłem normalnym facetem, który kochał taniec i żużel. Nagle zaczęły się problemy z chodzeniem.
Dwa lata trwała jego wędrówka po lekarskich gabinetach. Tak trafił do kliniki chorób rzadkich w Krakowie. Zrobiono mu badania, pobrano płyn z kręgosłupa. - Dokucza mi mocna spastyka, pęcherz nadreaktywny, choroba Addisona, a moje mięśnie z dnia na dzień są coraz słabsze. W Polsce nie ma dla mnie nadziei, dlatego zacząłem szukać ratunku poza granicami i trafiłem do USA, gdzie tamtejsi specjaliści po serii badań zaproponowali mi nowatorską terapię genową. Jest jednak pewien szkopuł, taka terapia kosztuje prawie milion złotych. Na tyle wyceniono moje życie - mówi.
Głośno było o nim w grudniu 2021 roku, gdy wziął udział w konferencji prasowej Łukasza Mejzy. Guzowski był wspólnikiem polityka w firmie Vinci NeoClinic, wokół której było mnóstwo kontrowersji. Ówczesny wiceminister sportu chciał w ten sposób zareagować na aferę, która została nagłośniona przez Szymona Jadczaka i Mateusza Ratajczaka w Wirtualnej Polsce. W skrócie chodzi m.in. o to, że polityk założył firmę, dzięki której zarabiał pieniądze na cierpieniu ciężko chorych dzieci.
Miał być dowodem na to, że proponowane przez nią niekonwencjonalne metody leczenia działają. Mejza mówił, że jest "ozdrowieńcem". Na konferencję przyjechał na wózku inwalidzkim. Opowiadał o swojej chorobie. Mówił, że chciał pomagać innym i zachęcił do tego Mejzę. W pewnym momencie wstał z wózka inwalidzkiego. W ten sposób chciał pokazać, że w jego przypadku leczenie przyniosło efekty.
Czytaj także:
Padł kolejny rekord. Wiemy, ile Canal+ zapłacił za PGE Ekstraligę!
To ta telewizja będzie pokazywać Metalkas 2. Ekstraligę! Od 2025 roku czeka nas ważna zmiana