[b]
Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Niedawno mówił pan, że ostatnie miesiące nie były dla pana łatwe. Jak dzisiaj wygląda sytuacja zdrowotna?[/b]
Tomasz Gollob, mistrz świata na żużlu z 2010 roku: Mijająca zima była dla mnie wyjątkowo trudnym okresem. Zmieniające się temperatury, śnieg, deszcz, wiatr czy wahania ciśnienia destabilizowały moje życie. Dla zepsutego organizmu każdy taki czynnik, to dodatkowa przeszkoda. W takich okresach częściej niż zwykle pojawiają się bóle spastyczne i złe samopoczucie. Nawet najmniejszy ruch powoduje przeszywający ból, którego nie da się opisać słowami. Od wypadku na motocyklu motocrossym mija niedługo siedem lat, ale do tego nie da się przyzwyczaić.
Teraz jest już lepiej?
Na szczęście od czterech tygodni sytuacja się ustabilizowała, a ja postanowiłem, że wdrażam nowy plan rehabilitacji. Na szczęście teraz zdrowie mi dopisuje, dzięki czemu zacząłem trenować mocniej niż kiedykolwiek wcześniej. Takiej intensywności od siedmiu lat jeszcze nie doświadczyłem.
Co to dokładnie oznacza?
Staram się trenować przynajmniej dwie godziny dziennie, bez żadnych przerw czy dni na regenerację. Gdy mam lepszy dzień, to spędzam na sali rehabilitacyjnej nawet trzy godziny. W końcu mój stan zdrowia pozwala na to, by każde ćwiczenie wykonywać na maksimum możliwości.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Pawlicki, Hansen i Okoniewski
Jak w takim razie dokładnie wygląda teraz pana rehabilitacja?
Niemal codziennie korzystam z egzoszkieletu, chodzę przy chodziku czy ćwiczę stanie. Później korzystam z rowerka na ręce, wyciskam sztangi czy ćwiczę mięśnie przy użyciu różnych gum. Pobudzam mięśnie w każdy możliwy sposób. Staram się robić jak najwięcej powtórzeń z mniejszym obciążeniem. Robię wszystko po kolei.
Widzi pan już pierwsze efekty?
Od siedmiu lat nie byłem w tak dobrej formie. Obserwuję, jak mój organizm dostosowuje się do obciążeń treningowych. Nic mnie nie boli w trakcie ćwiczeń, na razie omijają mnie także choroby. Mam wrażenie, że organizm zaakceptował tę dawkę treningową. Praktycznie w każdym ćwiczeniu biję swoje rekordy. Podczas naszej rozmowy wybiło mi właśnie czterdzieści minut nieprzerwanej jazdy na hand-bike'u. Jeszcze niedawno co chwilę musiałem przerywać ćwiczenie, bo coś mnie bolało. Jestem także dumny z rekordu stania - byłem w stanie utrzymywać organizm w takiej pozycji przez dwie godziny. Może dla kogoś to będzie dziwne, ale przy moich dolegliwościach to naprawdę duży sukces.
Skąd w panu aż tak duża motywacja od tego roku?
Po prostu czuję się lepiej, więc postanowiłem, że to odpowiedni czas, by po siedmiu latach w końcu zacząć bardzo mocne treningi. Mimo tylu lat ciągłego bólu nie przestaję mieć nadziei, że organizm w końcu włączy niedziałające funkcje. Na razie cieszę się z małego przełomu, czyli tego, że w końcu mogę ćwiczyć tyle, ile chcę. Wcześniej ograniczał mnie organizm, a ja ćwiczyłem z dużym zaangażowaniem, ale jednak musiałem uważać, by nie przesadzić. Dzisiaj trenuję bardzo dużo i pewnie dopiero za kilka miesięcy przekonam się, jaki to ma wpływ na mój organizm.
Czy jest obecnie szansa na jakąś terapię eksperymentalną, która mogłaby przyspieszyć walkę o odzyskanie czucia w nogach?
Tak naprawdę czekam na sygnał. Jak tylko dostanę informację, że mam wsiadać do samochodu, to od razu to zrobię. Może kiedyś doczekam się przełomu w medycynie i tego, że w końcu uda się znaleźć sprawdzony sposób na moją dolegliwość. Jeśli chodzi o totalne eksperymenty, to nie mogę sobie na nie pozwolić.
Jeszcze nie tak dawno latał pan regularnie na terapię do USA. Jak to się skończyło?
Skorzystałem z tej pomocy, ale na ten moment ta droga jest już zamknięta. Teraz skupiam się przede wszystkim na rehabilitacji i liczę, że właśnie w ten sposób uzyskam kolejną poprawę stanu zdrowia. Nie ma co ukrywać, że przeszkodą do kolejnych takich inicjatyw są także pieniądze. To są bardzo drogie rzeczy, a gwarancji nie ma żadnej. Ja muszę myśleć o takich sprawach i brać to mocno pod uwagę.
Żałuje pan dotychczasowych eksperymentów? Chyba żaden z nich nie przyniósł do tej pory wymiernego efektu?
Nie mogę ich żałować, bo tak naprawdę nie wiem, w jakim stanie byłbym, gdybym na swojej drodze podejmował inne decyzje. Wiem na pewno, że gdybym mógł cofnąć czas, to postąpiłbym dokładnie tak samo. Czuję się lepiej, więc wierzę, że wszystkie rzeczy, których spróbowałem w jakimś stopniu mi pomogły.
Wyjazd na akupunkturę do Chin sprzed kilku lat także? Wydaje się, że po dwumiesięcznym pobycie w klinice w Nankin wrócił pan w gorszym stanie niż był przed kuracją.
Chiny faktycznie były bardzo trudnym doświadczeniem. Dwa razy dziennie moje ciało było bardzo głęboko nakłuwane. Te igły były naprawdę długie. Ból był gigantyczny i trudno było wytrzymać choćby pojedyncze zabiegi, a co dopiero takie nagromadzenie sesji. Dzisiaj jednak tak naprawdę nie wiem, czy późniejsza poprawa to nie był także efekt tej terapii. Z perspektywy czasu także to doświadczenie oceniam pozytywnie.
Dzisiaj mówi pan o delikatnej poprawie stanu zdrowia. Czy to oznacza, że wrócił pan już do normalnego funkcjonowania?
Nie wróciłem i wszystkim, którym wydaje się, że tak właśnie jest, chcę powiedzieć, że są w dużym błędzie. Widzę wokół siebie duży optymizm, ale tak naprawdę tylko nieliczni wiedzą, ile to wszystko kosztuje mnie wysiłku. Każdy mój dzień jest zaplanowany z dużym wyprzedzeniem. Mogę prowadzić samochód, ale rzadko podróżuję, bo to wszystko bardzo mnie męczy i pogarsza stan zdrowia. Wprowadziłem do swojego życia dużą dyscyplinę i dzięki temu jakoś funkcjonuję.
Co to dokładnie oznacza?
Wszystko w moim życiu jest teraz zaplanowane nawet lepiej niż w czasie kariery żużlowej. Zdarza mi się wstawać nawet o szóstej rano, wykonuję plan i nie ma od niego żadnych odstępstw. Komentuję mecze dla Canal+, ale każdy występ jest zaplanowany z dużym wyprzedzeniem i cały plan jest ułożony właśnie pod to. Każdego dnia muszę mieć czas na regenerację, ćwiczenia i swoje sprawy. Wiem, że niektórzy mogą to lekceważyć, ale to ich sprawa. Wiem, że nie żyłbym tak dobrze, gdyby nie taki reżim.
Lepszy stan zdrowia oznacza, że może pan nieco odpocząć od wizyt w szpitalu?
To cały czas jest jedna z ważniejszych części mojego życia. W szpitalu jestem bardzo regularnie, czasami nawet co tydzień. Przechodzę konsultacje z lekarzami, mam prowadzone badania kontrolne. To nieodłączny element mojego życia. Zaakceptowałem to.
Wciąż ma pan marzenia związane ze sportem?
Jeśli będę zdrowy, to chciałbym wystartować w Rajdzie Dakar i pokazać, że nie ma rzeczy niemożliwych. Chodzi mi już nawet nie o odzyskanie czucia w nogach, ale ogólną sprawność, która pozwoliłaby mi na rywalizację w ekstremalnie trudnych warunkach przez wiele godzin dziennie. To moje marzenie, ale nie jest to kwestia życia i śmieci. Jeśli się nie uda, to nie będę załamany. Najważniejsze jest to, bym się lepiej czuł i rzadziej odczuwał ból.
Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
"Brutalnie". Zagraniczne media o meczu Świątek
Polski gwiazdor otwarcie o swojej chorobie. "Przeżyłem szok"