12 kwietnia Bartosz Zmarzlik będzie obchodził 29. urodziny, a ten sezon jest jego piętnastym na żużlowych torach. Od swojego debiutu w 2010 roku osiągnął naprawdę wiele. W rywalizacji o Indywidualne Mistrzostwo Świata czterokrotnie był numerem jeden (2019, 2020, 2022, 2023). Dwa razy zostawał wicemistrzem globu (2018, 2021) i raz (2016) na jego szyi zawisł brązowy medal.
Zmarzlik jest zdecydowanie najlepszym żużlowcem świata. - On jest nie do doścignięcia - mówił otwarcie Anders Thomsen na antenie TVP Sport.
Tegoroczna rywalizacja o punkty w cyklu Speedway Grand Prix ruszy 27 kwietnia w Donjim Kraljevcu (Gorican - dop. red.) w Chorwacji. Eksperci nie mają wątpliwości, że to Polak będzie faworytem do tego, aby zostać mistrzem świata po raz piąty.
ZOBACZ WIDEO: Tai Woffinden przez ponad 10 lat nie odzyskał pełnej sprawności. Teraz to się udało
- Wszystko wokół Bartosza działa należycie. On sam również jest w topowej formie. Nie wiem, co musiałoby się stać, aby nie został mistrzem. Pamiętać jednak trzeba, że to jest żużel - mówił z kolei Nicki Pedersen.
Od 2016 roku, kiedy to Zmarzlik zdobył pierwszy medal mistrzostw świata mieliśmy czterech triumfatorów Grand Prix - Grega Hancocka (2016), Jasona Doyle'a (2017), Taia Woffindena (2018) oraz Artioma Łagutę (2021). Vaclav Milik w rozmowie z Filipem Czyszanowskim przyznał, że w tym gronie jest pewien żużlowiec, który mógłby przerwać hegemonię Zmarzlika.
- Gdyby były takie tory, jak w piątek w Łodzi, to wygrałby Jason Doyle. Ale wiemy, że będzie bardziej twardo, więc stawiam na Bartosza - mówił reprezentant Czech.
Czytaj także:
1. Staszewski chwali dwóch swoich podopiecznych
2. Centymetry dzieliły nas od tragedii w Gnieźnie