Już za dwa tygodnie kłopoty może mieć nie tylko dotychczasowy prezydent miasta Janusz Kubicki, ale także NovyHotel Falubaz Zielona Góra. Z list wspieranych przez dotychczasowego szefa miasta startował m.in. legendarny zawodnik, a obecnie dyrektor sportowy klubu Piotr Protasiewicz, na wieczorze wyborczym Kubickiego pojawił się prezes Falubazu Wojciech Domagała. Z komitetu Kubickiego startowała także jedna z pracownic klubu.
W Polsce trudno o drugi klub, w którym tak wielu pracowników angażowałoby się w kampanię wokół jednego z kandydatów. Łatwo sobie więc wyobrazić, że już niedługo może stać się to sporym obciążeniem.
Bliski sojusz klubu i władzy, która tylko w ostatnich latach przeznaczała na żużel blisko 10 milionów złotych rocznie, nie uchronił prezydenta Janusza Kubickiego przed zajęciem dopiero drugiego miejsca w wyborach na prezydenta miasta. Teraz samorządowiec ma kolejne dwa tygodnie na przekonanie wyborców do siebie, ale jego sytuacja jest trudna. Kubicki w niedzielnych wyborach uzyskał 35,95 proc. głosów, a jego główny rywal z Platformy Obywatelskiej, Marcin Pabierowski, 42,74 proc.
Kibice tym razem nie pomogli
- Jeśli ktoś myślał, że jak Falubaz wróci do PGE Ekstraligi, to z automatu obecne władze miasta wygrają wszystkie wybory, to bardzo się zdziwił. Kibice Falubazu to przede wszystkim mieszkańcy Zielonej Góry, którzy są świadomi wszystkich działań, które wydarzyły się w naszym mieście w ostatnich latach. To wszystko przełożyło się na wynik wyborczy - tłumaczy polityk Koalicji Obywatelskiej Robert Dowhan.
ZOBACZ WIDEO: Brutalna opinia o finale Złotego Kasku. Co się stało w Opolu?
- W Zielonej Górze od dawna nastroje wśród mieszkańców były bardzo negatywne. Począwszy od nietrafionych inwestycji, przez dziurawe drogi, podnoszenie podatków, czy sytuację ze spalonym składowiskiem odpadów w Przylepie. Może Falubaz też się do tego dołożył, ale raczej nie przechylił szali zwycięstwa na żadną ze stron - dodaje poseł Robert Dowhan.
Ewentualna porażka prezydenta Kubickiego może być bardzo nie na rękę klubowi żużlowemu, który w ostatnich latach stał się oczkiem w głowie zarządzających miastem. Nawet jeżdżąc na drugim poziomie rozgrywkowym Falubaz mógł liczyć na gigantyczne dotacje - 2,5 mln złotych z konkursu dla zawodowych klubów i 500 tys. złotych na sport dzieci i młodzieży. W tym roku doszły do tego koszty przebudowy stadionu i wybudowania nowego parku maszyn - 6,5 mln złotych. Prezydent dawał jednak do zrozumienia, że to wcale nie musi być koniec wsparcia dla żużlowego ośrodka.
- Mogę zapewnić, że nikt nie ma złych intencji wobec Falubazu. Klubowi nie spadnie włos z głowy. Dziś nie wiem jednak, czy miasto stać na dalsze wspieranie żużla kwotą około 10 milionów złotych - mówi z kolei nowy radny Zielonej Góry z listy PO, Jacek Frątczak.
Pomagał konflikt prezydenta z klubem koszykarskim
Falubaz bardzo mocno korzystał nie tylko na przychylności prezydenta Kubickiego, ale także konflikcie prezydenta z władzami koszykarskiego klubu. To właśnie z tego powodu w budżecie Zielonej Góry znajdowały się tak duże środki dla zespołu żużlowego, bo nie były równo dzielone pomiędzy dwie czołowe drużyny.
Czy ewentualna porażka wyborcza Kubickiego oznacza problemy dla ekipy startującej w PGE Ekstralidze?
- Mogę uspokoić, że nie będzie tak, że teraz ktoś zamknie klub, czy całkowicie przestanie finansować żużel. Mam jednak nadzieję, że miejskie pieniądze będą dzielone na więcej podmiotów i nie będzie już takiej sytuacji, że te przychylne obecnej władzy będą dostawały co chcą, a inne będą żyły z dnia na dzień. Proporcje dotyczące rozdawnictwa pieniędzy były zupełnie zachwiane - ocenia Dowhan. - To był chory system - kończy.
O komentarz w sprawie zaangażowania w kampanię samorządową poprosiliśmy prezydenta miasta Janusza Kubickiego, prezesa klubu Wojciecha Domagałę oraz dyrektora sportowego Piotra Protasiewicza. Żaden z nich nie chciał jednak komentować sytuacji.
Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Fantastyczna walka o mistrzostwo Polski. Motor znów wygrał
Wilki postawiły się GKM-owi w sparingu