Andrzej Lebiediew w tym roku na brak zajęć narzekać nie będzie. Reprezentant Łotwy zadebiutuje w cyklu Speedway Grand Prix w roli stałego uczestnika, powalczy w TAURON SEC, a ponadto parafował kontrakty w ligach: polskiej (Fogo Unia Leszno), czeskiej (AMK Zlata Prilba Pardubice) oraz szwedzkiej (Dackarna Malilla).
W trakcie Magazynu PGE Ekstraligi na antenie Eleven Sports poruszono kwestię wielu przynależności klubowych. Za przykład podano Jasona Doyle'a, który pod koniec ubiegłego sezonu miał jeszcze więcej kontraktów.
- To jest nasza praca. Nie wiesz, kiedy ona się skończy, kiedy pójdziesz na emeryturę. To może być jutro, w następnym sezonie albo spadnie ci forma czy odniesiesz kontuzję - mówił Lebiediew.
ZOBACZ WIDEO: Brutalna opinia o finale Złotego Kasku. Co się stało w Opolu?
30-latek w programie telewizyjnym odniósł się także do kwestii finansów. Sama dyskusja wywiązała się z innego tematu, który zarzucił Marcin Musiał, jednakże żużlowiec zdecydował się o wypowiedź w ogólnej sprawie.
- Nie ma takiego innego sportu na świecie. My ryzykujemy zdrowiem, życiem, mamy do ogarnięcia kwestie sprzętowe i przeróżne rzeczy dookoła siebie. [...] A ile zarabiamy? To grosze. Tym bardziej porównując do innych dyscyplin i ryzyka, jakie one niosą - skomentował.
Zawodnik przyznał, że często słyszał porównania żużlowców do gladiatorów. - Zamyka się brama i ty nie wiesz, czy wrócisz, czy nie - słusznie zauważył.
Czytaj także:
1. Staszewski chwali dwóch swoich podopiecznych
2. Centymetry dzieliły nas od tragedii w Gnieźnie