- Od początku mówiłem, że w tym meczu kluczem do sukcesu będzie postawa Maksyma Drabika. Podkreślałem, że jego dobry występ będzie równoznaczny z wygraną, a kiepski z porażką. Niestety, on zaliczył prawie same zera. Problem jest zatem widoczny gołym okiem. Warto jednak pamiętać, że podczas sparingu w Ostrowie Maksym zdobył 11 punktów w czterech biegach, więc nie mówiłbym o kłopotach sprzętowych. Poza tym on notował w przeszłości świetne występy na torze w Lesznie. Teraz nie istniał. Dla mnie przyczyna leży ewidentnie w głowie - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Marek Cieślak.
Legendarny trener obawia się, jak tak słabe wejście w sezon wpłynie na samego Drabika. - Maksym sam musi coś zrozumieć i zwrócić się o pomoc. To jest problem psychologiczny. Być może nie wytrzymuje ciśnienia. Co gorsza, nie mam pojęcia, jak na niego to wszystko podziała. Tego chyba nie wie zresztą nikt. Ten chłopak zamknął się w sobie. Traktuje wszystkich per noga. Zachowuje się niegrzecznie wobec ludzi. Nie wiem, co się z nim dzieje. Dla Włókniarza jest to jednak z całą pewnością kluczowa postać - uważa były trener kadry.
Cieślak twierdzi, że władze Tauron Włókniarza muszą jak najszybciej poważnie porozmawiać ze swoim zawodnikiem. W jego ocenie Drabik potrzebuje wstrząsu.
- Myślę, że należy to zrobić w krótkich, żołnierskich słowach. Wystarczy tego głaskania. Już dość słuchania, że Maksiu jest w porządku i tylko udaje takiego nie w porządku. On powinien być przygotowany. Delikatne słówka są już stosowane drugi rok z rzędu i chyba nie zdają egzaminu. Prawda jest taka, że ten chłopak obrósł w piórka. Regulaminy PGE Ekstraligi i klubu dla niego nie istnieją. Nikt nie wyciąga z tego wniosków. Poza tym to działa źle na resztę drużyny, kiedy jeden zawodnik może robić, co chce - zaznacza Cieślak.
ZOBACZ WIDEO: Tai Woffinden przez ponad 10 lat nie odzyskał pełnej sprawności. Teraz to się udało
- Trzeba zaprosić go na rozmowę w cztery oczy i postawić do pionu. Wiem, że prezesi boją się takich ruchów, bo przecież po sezonie zawodnik może gdzieś odejść. Nie jestem jednak pewny, czy będą chętni, żeby wziąć sobie taki problem na głowę. Myślę, że coraz więcej prezesów będzie wychodzić z założenia, że nie warto. Gdyby Motor Lublin widział w Drabiku przyszłość, to by go zatrzymał. Jednak z jakiegoś powodu sobie go odpuścili - dodaje były trener.
Cieślak uważa, że poza Drabikiem drużyna z Częstochowy zaprezentowała się w Lesznie przyzwoicie i wcale nie stoi na straconej pozycji w domowym spotkaniu z Betard Spartą Wrocław, które zostanie rozegrane w ramach drugiej kolejki.
- Włókniarz pokazał trochę ambicji. Przegrywali dziesięcioma punktami, a wrócili. Duńskie trio zrobiło robotę. Bardzo pozytywnie wypadł debiutant Mads Hansen, na którego namawiałem prezesa Michała Świącika. Podałem jego numer do Częstochowy, bo widziałem, jak radził sobie rok temu w pierwszej lidze. Nie rozumiem tylko, dlaczego został raz zmieniony. To był błąd. Kacper Woryna zaczął koślawo, ale później jechał już całkiem przyzwoicie. Od juniorów więcej nie oczekiwałem, bo spodziewałem się, że w konfrontacji z rywalami niewiele wskórają. Po tym spotkaniu nie ma sensu załamywać rąk. Sezon się nie skończył. Betard Sparta nie pokazała niczego wielkiego z Falubazem Zielona Góra , więc Włókniarz może ich pokonać. Muszą tylko w to uwierzyć. Jeśli to zrobią i poczują się mocni, to wygrają. Wrocławianie mają problemy, bo jedzie tylko jeden zawodnik, a reszta się wozi - zauważa.
Na koniec nasz rozmówca odniósł się także do sytuacji z wyścigu piętnastego, w którym sędzia Krzysztof Meyze wykluczył za upadek w pierwszym łuku Mikkela Michelsena. W ocenie Cieślaka arbiter mógł podjąć inną decyzję.
- Dla sprawiedliwości powtórzyłbym ten bieg w pełnym składzie. Michelsen kładł się na rywalu, który jechał po wewnętrznej i odbił się od niego. Być może nie musiał się przewracać, ale sytuacja nie była dla mnie jednoznaczna, a decydowała o wyniku - podsumowuje były szkoleniowiec.
Zobacz także:
Fogo Unia lepsza od Włókniarza
Sędzia skrzywdził Falubaz