"Półtora okrążenia" to cykl felietonów i opinii Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.
***
ZOOleszcz GKM Grudziądz zaczął sezon w PGE Ekstralidze od porażki z Orlen Oil Motorem Lublin i niby gospodarze nie byli faworytami, ale też trzeba pamiętać, że przed rokiem potrafili pokonać "Koziołki" na własnym torze. Jednak już pierwszy mecz pokazał, moim zdaniem, że nie jest to zespół gotowy na walkę w play-offach.
Weźmy za przykład Jasona Doyle'a, który był ściągany jako lider w miejsce Nickiego Pedersena. Już zimą zwracałam uwagę na to, że niekoniecznie będzie to zmiana na plus. Duńczyk w ubiegłym sezonie miał swoje problemy fizyczne i był trapiony kontuzjami, a i tak uzyskał średnią biegową 1,968. Doyle był niewiele lepszy - 1,987.
Trzeba też mieć na uwadze, że wielokrotnie rywale przed rokiem szykowali nawierzchnię przeciwko Pedersenowi, mając świadomość jego problemów ze zdrowiem. Atutem trzykrotnego mistrza świata były występy na własnym torze w Grudziądzu, na którym zawsze czuł się fenomenalnie, a to właśnie u siebie ZOOleszcz GKM powinien szukać punktów.
ZOBACZ WIDEO: "On się pięknie uśmiechnie". Stanowcza opinia o Gregu Hancocku i jego przydatności
Zamiana Duńczyka na Australijczyka nie jest jakościowym skokiem. Doyle przeciwko drużynie z Lublina zdobył tylko 9 punktów i to w sześciu startach. Gdybym ja miała budować skład, zrobiłabym tak, aby obaj byli razem w drużynie. Oczywiście, mistrz świata z sezonu 2017 nie będzie przywoził samych zer, najpewniej w niejednym spotkaniu będzie najlepiej punktującym zawodnikiem grudziądzkiej ekipy. Tyle że to nie wystarczy, by awansować do play-offów. Taka jest moja opinia, nawet jeśli jesteśmy dopiero po pierwszej kolejce.
Pisałam o tym zimą, że problem ZOOleszcz GKM-u nie tkwił w słabszej jeździe Nickiego Pedersena, a braku wsparcia drugiej linii. Niedzielny mecz potwierdził, że wiele się w tym aspekcie nie zmieniło. Kacper Pludra nie zdobył ani jednego punktu, Wadim Tarasienko zakończył mecz z 1 "oczkiem". Na pewno trzeba dać szansę grudziądzanom na wyciągnięcie wniosków, ale biorąc pod uwagę składy rywali, nie wygląda to optymistycznie.
Jeśli szukać jakichś rozczarowań po pierwszej kolejce, to aspirować do takiego miana może też Tauron Włókniarz Częstochowa. "Lwy" pojechały do Leszna i zakładałam, że wysoko postawią poprzeczkę gospodarzom. Tymczasem Fogo Unia tak naprawdę od początku kontrolowała przebieg spotkania. Jeśli ten zespół ma walczyć o coś więcej, to nie powinien mieć takich chwil słabości. W niedzielę we Włókniarzu istniał tak naprawdę Leon Madsen. To niepokojący znak, choć zobaczymy, jak sytuacja będzie wyglądać w kolejnych meczach.
Czytaj także:
- Mamy pierwsze informacje o stanie zdrowia Iversena po upadku w Danii
- Znamy godziny spotkań 4. rundy PGE Ekstraligi i Metalkas 2. Ekstraligi