Żużel. Robert Lambert mówi o torze na meczu w Lublinie. "Lubię nieco wyboiste warunki"

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Robert Lambert na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Robert Lambert na prowadzeniu

- Zostaliśmy złapani tak naprawdę na tym, że źle odczytaliśmy ten tor. Dobraliśmy złe ustawienia. Później jako zespół dokonaliśmy zmian i wróciliśmy do tego spotkania silniejsi - mówił po meczu w Lublinie w rozmowie z WP SportoweFakty Robert Lambert.

[b]

Stanisław Wrona, WP SportoweFakty: Przegraliście z Orlen Oil Motorem Lublin 37:53. 16 punktów to spora różnica, mogło być jednak znacznie gorzej po tym, co widzieliśmy po pierwszych pięciu wyścigach. Gospodarze zdominowali pierwszą fazę meczu, później dokonaliście zmian. Co możesz powiedzieć po tym trudnym spotkaniu w Lublinie?[/b]

Robert Lambert, KS Apator Toruń: Jako drużyna chcieliśmy się spisać na pewno nieco lepiej, niż to zrobiliśmy. Oczywiście zebraliśmy się do kupy jako zespół, rozmawialiśmy między sobą i myślę, że to pokazało, że jest u nas "team spirit". Razem dokonaliśmy zmian i wróciliśmy silniejsi pod koniec tego spotkania. Uważam, że w Lublinie mieliśmy ostatnio kilka wyników, gdy na początku meczów byliśmy naprawdę szybcy, a nieco traciliśmy to pod ich koniec. Sądzę, że ta zmiana pokazuje, że nasza drużyna ma dobrą mentalność. Musimy tylko popracować nad tym, aby początki spotkań były lepsze.

Jesteś zadowolony ze swojego występu, w którym zdobyłeś 11 płatnych punktów w sześciu startach?

Tak, choć chciałbym wywalczyć ich kilka więcej. Oczywiście mój pierwszy wyścig to była mała katastrofa (Brytyjczyk przyjechał na ostatnim miejscu - przyp. red.). Dokonaliśmy z teamem jednak właściwych zmian, poszliśmy w dobrym kierunku i to jest bardzo ważne. Tak długo, jak to co robimy, zmierza we właściwą stronę, ja jestem zadowolony.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Hampel, Tarasienko, Birkemose i Gajewski

Czy nawierzchnia w Lublinie sprawiała wam jakiekolwiek problemy? Wydawało się, że wszystko było w porządku.

Tak naprawdę ten tor był dosyć wyboisty. Z pewnością było tak na drugim wirażu. Sędzia miał się temu przyjrzeć po spotkaniu. Oczywiście nie da się tego zmienić, wszyscy muszą się ścigać na takiej nawierzchni. Widzę, że w Lublinie jest co coś, co trwa od dłuższego czasu. Przez ostatnich kilka lat jazda po drugim wirażu jest zawsze wyboista. To coś trudnego dla chłopaków, jeśli chcą jechać blisko siebie. Nawet Dominik Kubera w jednym z wyścigów niemal upadł i stało się to bez niczyjego udziału. To po prostu coś, nad czym trzeba pomyśleć. Jeśli chodzi o mnie, to lubię nieco wyboiste warunki, do których przywykłem na brytyjskich torach. Dla mnie nie ma to tak naprawdę większego znaczenia. Po prostu trzeba atakować (uśmiech).

Co możesz zatem powiedzieć o tej pierwszej części spotkania? Co poszło na tyle źle, że różnica była aż tak wyraźna? Wynik 24:6 po pięciu wyścigach miał ogromne znaczenie w perspektywie końcowego rezultatu.

Zdecydowanie tak. Sądziliśmy, że ten tor jest znacznie twardszy, niż tak naprawdę miało to miejsce. Po próbie toru i pierwszych kilku wyścigach stał się on bardziej przyczepny. Zostaliśmy złapani tak naprawdę na tym, że źle odczytaliśmy ten tor. Dobraliśmy złe ustawienia. Później jako zespół dokonaliśmy zmian i wróciliśmy do tego spotkania silniejsi.

Myślisz, że którykolwiek z zespołów może pokonać Orlen Oil Motor Lublin na ich obiekcie? Oni wyglądają na bardzo dominujących w zawodach, zwłaszcza na domowym torze.

Mam nadzieję, że uda się to drużynie z Torunia, gdy wrócimy tutaj w fazie play-off (uśmiech).

Robert Lambert zdobywając w Lublinie dziewięć punktów z dwoma bonusami był jednym z liderów KS Apatora Toruń
Robert Lambert zdobywając w Lublinie dziewięć punktów z dwoma bonusami był jednym z liderów KS Apatora Toruń

Z pewnością jednak na wyjeździe będzie to trudne zadanie. Rywalizowaliście razem w ubiegłorocznych ćwierćfinałach przegrywając w Lublinie 41:49 i wówczas chyba byliście dla nich równym przeciwnikiem?

Sądzę, że w Lublinie wiele zespołów ma problemy. Oczywiście są oni mocni na własnym torze. Trzeba być jednak silnym w obydwu spotkaniach fazy play-off.

W ciągu tego miesiąca występowałeś w Polsce, a nadal czekamy na start ligi szwedzkiej. Co zatem powiesz o swojej formie po kilku tygodniach ścigania?

Po tym miesiącu jazdy czuję się naprawdę dobrze na motocyklu. Mam lepsze starty, niż miało to miejsce w ubiegłym roku, co jest naprawdę istotne. Mocno nad tym pracowaliśmy i to się poprawiło, co jest dodatkową korzyścią. Zima była dla mnie naprawdę świetna. Jestem szczęśliwy i znajduję się w odpowiednim miejscu do ścigania w tym momencie. Czuję się dobrze i sądzę, że moje występy na początku sezonu są całkiem niezłe. Jestem zadowolony z tego, jak to obecnie wygląda.

Przed nami pierwsza runda cyklu Speedway Grand Prix (rozmowa z 26 kwietnia - przyp.). Masz jakieś przewidywania odnośnie swojej postawy lub cele, które chcesz sobie założyć, czy będziesz podchodził do każdych zawodów z osobna?

Będę to traktował z dnia na dzień. Pomyślę o turnieju Grand Prix, gdy obudzę się przed zawodami, a nie zrobię tego oczywiście dzień wcześniej. Celem jest zdobycie za każdym razem tak wielu punktów, jak tylko zdołam. Chcę dostawać się do półfinałów, a następnie do finałów. Zakończenie rywalizacji w czołowej szóstce jest tym najważniejszym założeniem. Oczywiście jednak chcę w tym roku naciskać w stronę zdobycia medalu mistrzostw świata.

Sądzisz, że rozsądne jest planowanie spotkania ligowego w Lublinie tak późno przed rundą cyklu Speedway Grand Prix? Może dało się to zorganizować lepiej dla was? Mecz skończył się po godzinie 22, a przed kilkoma zawodnikami była naprawdę długa droga na turniej w chorwackim Gorican i niezwykle ciężka noc.

Z pewnością, jednak ścigając się na żużlu na najwyższym poziomie musimy dostosować się do kalendarza, który otrzymujemy i jechać tak, jak potrafimy. Nie możemy z tym niczego zrobić. Musimy po prostu atakować w najlepszy z możliwych sposobów. Trzeba dobrze wyspać się w busie. Będziemy w stanie zjawić się na miejscu na czas, według nowego rozkładu turniejów cyklu SGP, w którym treningi odbywać się będą o godzinie 15. To ułatwia nam nieco sprawę, jednak oczywiście nie jest nadal najlepszym rozwiązaniem. Wciąż wyjeżdżamy z Lublina prawdopodobnie ok. godziny 23 i będziemy podróżować kolejnych 11 godzin.

Czytaj także:
Chapeau bas Dimitri. Francuska lekcja żużla dla Pedersena
Żużel na świecie. Walka do końca w 1. Division

Komentarze (0)