Żużel. "Jesteście wielcy". Kapitalny pościg Betard Sparty Wrocław

WP SportoweFakty / Michał Chęć /  Na zdjęciu: Dariusz Śledź, Sławomir Drabik
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Dariusz Śledź, Sławomir Drabik

Betard Sparta Wrocław przegrywała już 10 punktami z Krono-Plast Włókniarzem Częstochowa, ale zdołała odrobić straty i zremisować w zaległym meczu drugiej kolejki PGE Ekstraligi. -Moim chłopakom należą się gratulacje - przyznał Dariusz Śledź.

Świetne widowisko mogli obejrzeć w Częstochowie kibice żużla. Praktycznie w każdym wyścigu była zacięta walka. Ostatecznie Krono-Plast Włókniarz zremisował z Betard Spartą 45:45.

Trzeba jednak zaznaczyć, że miejscowi po 11. gonitwie prowadzili 10 punktami, a przed biegami nominowanymi było 43:35. W ostatniej serii wrocławianie dwukrotnie zwyciężyli podwójnie i dzięki temu udało im się doprowadzić do remisu.

Janusz Ślączka nie ukrywał odczuwania dużego niedosytu po zakończeniu potyczki. -  Po prostu wystarczyło dołożyć jeden punkt i byłoby zwycięstwo. Bardziej boli mnie ten 14. niż 15. bieg - powiedział w pomeczowej mix zonie na antenie Canal+ Sport.

ZOBACZ WIDEO: Po tych słowach Dudka rozpętała się burza. "Jestem chwytliwym tematem"

Pewnego rozczarowania nie ukrywał także Dariusz Śledź, który oczywiście wie, że po tak trudnym spotkaniu remis może cieszyć, ale on, jak i cała drużyna chcieli czegoś więcej. - Z przebiegu meczu moim chłopakom należą się gratulacje. Nie poddali się i walczyli do końca. Było zresztą widać radość po 15. biegu. Jesteście wielcy - zwrócił się do wrocławskich żużlowców.

W końcu z dobrej strony zaprezentował się Maksym Drabik. 26-latek w trzech startach zdobył osiem "oczek" oraz jeden bonus. Widać było też u niego zdecydowanie lepszą postawę na samym dystansie. Wywalczył także swoją pierwszą "trójkę" w obecnym sezonie PGE Ekstraligi. - Wcześniej to nie były motocykle do ścigania. Użył teraz inne jednostki i widać było prędkość oraz wolę walki - podsumował występ swojego podopiecznego Ślączka.

Betard Sparcie na pewno zabrakło punktów Tai Woffinden, które zapisał ich obok swojego nazwiska tylko cztery. Po swoich pierwszych dwóch gonitwach posiadał jedno "oczko". Wydawało się wówczas, że kolejnej szansy nie dostanie, ale rzeczywistość okazała się inna. Brytyjczyk dodatkowo wykorzystał pierwsze pole startowe i wygrał bieg. Następnie pojechał jeszcze raz, ale wówczas minął linię mety na ostatniej pozycji. - Daliśmy mu trochę więcej szans. Trudno jest wygrać potyczkę we dwóch czy trzech - tłumaczył Dariusz Śledź.

Czytaj także:
Żużel. Obrońcy tytułu zaczęli sezon od zwycięstwa
Żużel. Dwa ciosy zapewniły zwycięstwo. Kapitalny mecz Michała Curzytka

Źródło artykułu: WP SportoweFakty