Wiktor Lampart w Grudziądzu spisywał się bardzo dobrze. Zawodnik KS Apatora Toruń trzy razy pojawiał się na torze i każdy z tych wyścigów kończył na drugim miejscu, tuż za plecami klubowego partnera. W efekcie przed ostatnim programowym występem miał na koncie komplet sześciu punktów z trzema bonusami.
- Przed czwartym biegiem wiedziałem, że to czwarte pole jest trudne. Materiał był tak daleko, że jak się nie udało założyć na rywala, to trudno było coś zrobić. O ile wcześniej dało radę jechać szerzej, tak później tamte ścieżki już nie jechały - przyznał Lampart na antenie Canal+ Sport.
Końcówka meczu zgubiła nie tylko 22-latka, ale i cała drużynę KS Apatora Toruń, która po 9. biegu prowadziła różnicą siedmiu punktów, by ostatecznie przegrać konfrontację w piętnastym wyścigu. - Na początku wszystko szło zgodnie z planem i wygrywaliśmy starty. Później ten tor się zmienił, trochę nas zaskoczyło, bo też nietypowe było to, że nie był równany i polewany. Przynajmniej w Polsce, bo w Wielkiej Brytanii tak się częściej zdarza. To nas zgubiło - przyznał.
Czytaj także:
1. Trener Wilków Krosno mówi, co zaważyło na przegranej z ostrowianami
2. Jaka przyszłość Michaela Jepsena Jensena? Prezes PSŻ-u rozwiewa wątpliwości
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Janowski, Holloway i Cegielski