Pojawiła się nowa teoria na temat kiepskiej nawierzchni w Gorzowie. To może oznaczać problemy

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: prace na torze w Gorzowie
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: prace na torze w Gorzowie
zdjęcie autora artykułu

Przedstawiciele ebut.pl Stali Gorzów jeszcze długo będą się zastanawiać, czy mogli zrobić coś, by w miniony wtorek uniknąć zamieszania i sprawić, by nawierzchnia po opadach deszczu była w jeszcze lepszym zdanie. Nowa teoria nie dodaje optymizmu.

W teorii wydawało się, że we wtorek nie powinno być większych problemów z rozegraniem meczu Stali Gorzów z ZOOleszcz GKM-em Grudziądz. Przelotny opad w godzinie rozpoczęcia zawodów spadł na poprawnie rozłożoną plandekę, ale po jej zdjęciu nie dość, że okazało się, że doszło do przecieku na łączeniach materiału, to dodatkowo mocno namoczona została nawierzchnia przy krawężniku.

Zagadka wciąż nie została rozwiązana, ale pojawiły się nowe wnioski, które mogą pozwolić zrozumieć, co dokładnie stało się we wtorek w Gorzowie przed meczem Stal - GKM.

Okazuje się, że winna mogła okazać się mała drożność studzienek burzowych, do których spływa woda z odwodnienia liniowego. Studzienka mogła napełnić się wodą, a przez to spowodować wybicie wody właśnie na pierwszym łuku. Teoria wydaje się prawdopodobna, bo nie dość, że studzienka zlokalizowana jest bliżej pierwszego łuku, to ten fragment toru jest położony kilkanaście centymetrów niżej niż drugi łuk. To wszystko mogło spowodować, że woda wybiła właśnie w tym miejscu i spowodowała tak duży problem.

Przypomnijmy, że zawodnicy nie chcąc wyjeżdżać na tor argumentowali to właśnie niebezpiecznym staniem nawierzchni na pierwszym łuku. Pozostałe fragmenty toru nie budziły aż tak dużych wątpliwości.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Janowski, Holloway i Cegielski

Gdyby ta teza się potwierdziła, to gorzowianom nie łatwo będzie uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości. Trudno bowiem liczyć na to, by ktoś zdecydował się na remont odwodnienia liniowego, poszerzenie rur, czy studzienki burzowej przy stadionie. To wszystko mogłoby kosztować setki tysięcy złotych i byłoby poważnym przedsięwzięciem budowlanym.

To jednak nie koniec, bo władze PGE Ekstraligi muszą także przyjrzeć się coraz częściej zgłaszanym zastrzeżeniom klubów, co do działania plandek. System miał okazać się lekarstwem na całe zło, ale coraz częściej okazuje się, że ma jednak sporo wad. W drugim roku użytkowania materiału pojawia się sporo przecieków, a to wcale nie koniec problemów. Kluby często dostają prośbę, by zgarniać stojącą na plandekach wodę, ale problem w tym, że chodzenie po plandece też wydaje się ryzykowne, bo przynajmniej kilka osób dzieli się spostrzeżeniami, że w ten sposób może szybciej dochodzić do przecieków. W Gorzowie długo ściągano wodę z plandeki i być może w ten sposób nieświadomie pogarszano stan nawierzchni.

Nawet wśród przedstawicieli Stali nie brakuje nieoficjalnych opinii, że w tym przypadku plandeka mogła uczynić więcej szkody niż pożytku. Gdyby bowiem jej nie było, to woda równomiernie wsiąknęłaby w tor, a studzienki nie miałyby problemu z przyjęciem nadmiaru deszczu.

Te wszystkie sprawy będą w najbliższym czasie badane przez PGE Ekstralidze, ale także władze ebut.pl Stali Gorzów. Wszyscy zdają sobie sprawę, że w interesie polskiego żużla leży dogłębne wyjaśnienie sprawy i wyciągnięcie trafnych wniosków na przyszłość. Nikt nie chce bowiem oglądać już takich "widowisk", jak to w miniony wtorek.

W piątek kary za odmowę startu w meczu otrzymali zawodnicy (50 tys. złotych oraz zawieszenie na miesiąc w zawieszeniu na rok), ale wiadomo, że to dopiero początek. W środę wszczęto bowiem sześć odrębnych postępowań dyscyplinarnych. Na razie dowiedzieliśmy się o finale pierwszego z nich.

Czytaj więcej: Surowe kary dla 15 zawodników po walkowerze "Wysłano żołnierzy, którzy otrzymali prosty rozkaz"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty