Żużel. Remigiusz Substyk nie ma wątpliwości. "Wysłano żołnierzy, którzy otrzymali prosty rozkaz"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Remigiusz Substyk
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Remigiusz Substyk
zdjęcie autora artykułu

- Zastanawiam się, jak długo moi byli koledzy sędziowie, będą dawali się upokarzać? To nie są ich decyzje, ponieważ wierzę w to, że sami takich by nie podjęli - mówi Remigiusz Substyk, komentując wtorkowy skandal w Gorzowie Wielkopolskim.

Nie milkną echa skandalu w Gorzowie Wielkopolskim. Przypomnijmy, że we wtorek miało odbyć się zaległe spotkanie piątej kolejki PGE Ekstraligi pomiędzy ebut.pl Stalą i ZOOleszcz GKM-em. Niestety pogoda po raz kolejny nie dopisywała. Start zawodów cały czas się przedłużał, a ostatecznie po blisko czterech godzinach sędzia Michał Sasień zdecydował o obustronnym walkowerze.

"Wysłano żołnierzy"

- W mojej ocenie wydarzenia z Gorzowa są pokłosiem ostatnich nieudanych prób przeprowadzenia zawodów. Uważam, że Ekstraliga Żużlowa postawiła sobie za punkt honoru, aby ten mecz się odbył, bez względu na okoliczności. Wysłano żołnierzy w postaci arbitra oraz komisarza toru, którzy otrzymali prosty rozkaz - potyczka ma zostać rozegrana, nie zważając na wszystko dookoła. Ona się nie rozpoczęła, ale cel osiągnięto, bo spotkanie jest uznane za odbyte - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Remigiusz Substyk.

- W tym wszystkim ktoś zapomniał o tym, co jest najistotniejsze w pracy sędziego, czyli dbanie o bezpieczeństwo zawodników. Nie wiem, czy arbiter zdaje sobie sprawę, jakie konsekwencje mogły wyniknąć z wystartowania tego meczu. Co by się stało w momencie poważnego wypadku i kontuzji, któregoś z żużlowców? Myślę, że wówczas władze odwróciłyby się od sędziego i stwierdziły, że podjął złą decyzję - dodaje.

ZOBACZ WIDEO: Szczere słowa Macieja Janowskiego. Chodzi o Bartosza Zmarzlika

"Jak długo będą dawali się upokarzać?"

Przypomina też, że jeszcze kilka miesięcy temu Krzysztof Meyze w odpowiedzi na jego słowa o niezależności arbitrów powiedział, abyśmy nie dali się zwariować. Problem z tym, że jego zdaniem we wtorek właśnie to się wydarzyło. Rozumie on, że chciano rozegrać zawody, ale trzymanie kibiców na trybunach przez cztery godziny jest dla niego paranoją. - Prawdę mówiąc, nie wierzę, że to były samodzielne decyzje sędziego. Myślę, że ciekawy byłby wykaz bilingów pana arbitra - proponuje nasz rozmówca.

- Zastanawiam się, jak długo moi byli koledzy sędziowie, będą dawali się upokarzać? To nie są ich decyzje, ponieważ wierzę w to, że sami takich by nie podjęli. Normalnie arbiter przyjeżdża na obiekt i widzi stan owalu, a pierwsze co, to myśli o bezpieczeństwie żużlowców. Przez wiele lat Ekstraliga Żużlowa wprowadzała sporo zmian, aby te rozgrywki były jednocześnie jak najbardziej bezpieczne dla zawodników i atrakcyjne dla kibiców. We wtorek okazało się, że bezpieczeństwo nie jest tak ważne, nie wspominając w ogóle o atrakcyjności. Istotne było, żeby mecz się odbył. - twierdzi Substyk.

Według informacji przekazanej przez Ekstraligę Żużlową kierownicy obu ekip podpisali protokół meczowy, w którym napisano, że spotkanie zostało: "zakończone obustronnym walkowerem w związku z oświadczeniami kierowników obu drużyn o nieprzystąpieniu do zawodów".

- Kierownicy zespołów popełnili błąd. Podpisując protokół, powinni zaznaczyć, dlaczego ekipy nie chcą startować, a tym powodem był nieregulaminowy stan toru. Każdy, kto chociaż trochę ma pojęcie, jak powinien wyglądać owal zgodny z przepisami, nawet przez telewizję widział, że taki nie był - wyjaśnia Substyk.

"Cudów nawet on nie uczyni"

Na sam koniec podkreśla, że ten pojedynek tak naprawdę nie miał szans na odbycie się. Jak tłumaczy, owal w Gorzowie Wielkopolskim jest specyficzny, a nawierzchnia zawiera sporo glinki, przez co słabo schnie i tworzy się "plastelina". Tym bardziej o tak później porze, gdy wysuszenie tego toru jest praktycznie niemożliwe.

- Bardzo dobrze znam miejscowego toromistrza, który naprawdę potrafi wiele zdziałać, ale cudów nawet on nie uczyni. Jeżeli przy krawężniku śrubokręt sam wpada w owal, a dwa metry dalej nie da się go wbić, to nie jest on regulaminowy. W związku z powyższym samo wysłanie zawodników na próbę toru jest już działaniem niezgodnym z przepisami, ponieważ nie może się ona odbywać na niebezpiecznym owalu - zwraca uwagę.

- Śmieszą mnie opinie, że w Anglii by pojechali. Tam tak naprawdę jest piknik i startuje się dla zabawy, za grosze, a nie ogromne pieniądze. Na Wyspach mamy wały usypane z ziemi. W Polsce za to powstają nowoczesne stadiony. W Wielkiej Brytanii żużel upada, a w naszym kraju ciągle się rozwija. Nie wiem, czy chcielibyśmy tego samego, co w Anglii lub Szwecji - podsumowuje.

CZYTAJ WIĘCEJ: Fakty i liczby. Obustronny walkower po raz pierwszy od 15 lat w Polsce Motor zgarnął wszystkie Kaski. Wcześniej dokonali tego zawodnicy tylko dwóch klubów

Źródło artykułu: WP SportoweFakty